Każdy z odwiedzających Loch Ness turystów, na swój sposób
stara się uchwycić jego piękno. Często trudno mu się zdecydować na wybór
miejsca, w którym chciałby się zatrzymać i atrakcji, które chciałby
tu zobaczyć. Z pewnością gro odwiedzających jezioro osób przybywa tu jedynie dla
legendarnego Nessie. I nie ma się co temu dziwić. Od wieków jego legenda hipnotyzuje i rozbudza wyobraźnię. Jednak Loch Ness to nie tylko Nessie. To przede wszystkim zapierające dech w piersiach widoki, jak również jedno z najciekawszych pod względem geologicznym i przyrodniczym
jezior na świecie, o czym bez problemu możecie się przekonać, gdy
zawitacie nad jego brzegi. Każdy kto tu przyjeżdża, jest pod jego niesamowitym wrażeniem.
Planując pobyt nad jego brzegami pamiętajcie jednak, że na
‘ogarniecie’ urody i różnorodności jeziora, jak i miejsc do niego przyległych,
trzeba poświecić trochę czasu.
Ja mam to szczęście, że mieszkam niedaleko i w miarę możliwości, staram się Loch
Ness odwiedzać. W tym roku byłam już tu trzykrotnie. Zdaje sobie jednak sprawę,
że nie każdy ma takie możliwości, dlatego też, postaram się wam przedstawić kilka
miejsc, które warto, odwiedzając te rejony Szkocji, zobaczyć.
W jednym z poprzednich moich postów pokazałam wam jezioro
od strony Urquhart Castle. Tym razem pokażę wam drugi brzeg jeziora, gdzie moim
skromnym zdaniem jest o wiele więcej atrakcji, a ich prezentacje zaczynam od kameralnej,
pokrytej niewielkimi kamykami, o średnicy, plus minus 2 cm, plaży – DORES BEACH.
Co mnie w niej ujęło? Po pierwsze jest to jedno z
nielicznych miejsc nad jeziorem, gdzie można swobodnie przespacerować się wzdłuż
jego brzegu. Jest to również miejsce chętnie odwiedzane przez amatorów kąpieli.
Widziałam ich kilku. Przy temperaturze powietrza 17 stopni beztrosko rozkoszowali
się jej urokami (kąpieli), w zimnych wodach jeziora i tylko nieliczni z nich ubrani
byli w specjalny, zabezpieczający przed utratą ciepła, kombinezon!
Jednak niewątpliwą atrakcją tego miejsca jest możliwość spotkania
i porozmawiania ze Steve Feltham, który od lat ‘poluje’ na legendarnego potwora z Loch
Ness. Jego wysiłki zostały docenione. Jego nazwisko i ‘wyczyny’ umieszczono w księdze
rekordów Guinnesa. Wrócę do niego w dalszej części tego postu, teraz chciałabym
się skupić na samej plaży.
Dores Beach ma długość około 1,5 mili. Jest pokryta drobnymi
kamyczkami o średnicy od 1,5 do 2,5 cm. Jest dość wąska, ale miejsce na rozłożenie
niewielkiego koca lub karimaty z pewnością się znajdzie:-) Nie jest to jednak plaża, na której
zażywają kąpieli słonecznej tłumy turystów. Może jedynie w bardzo ciepłe i słoneczne dni, jakie były w wyjątkowym lecie zeszłego roku. Jest za to idealna, wręcz stworzona, do spacerów i podziwiania uroków jeziora. Zwłaszcza, że to jedyne miejsce od
jego północnej strony, gdzie możecie ulec urokowi, otaczających je z obu stron wzniesień i zakochać się w jego przepięknej perspektywie. Drugie takie znajduje się na przeciwległym brzegu, w Fort August, gdzie jezioro łączy się z Kanałem Kaledońskim. Ale o tym w kolejnych postach...
Plaża jest dość tłumnie odwiedzana przez przybywających tu, nie tylko przejazdem, turystów. Jest obowiązkowym punktem
codzienny spacerów, dla tych, którzy zatrzymali się Dores lub jego okolicach, na dłuższy pobyt, w
jednym z lokalnych B&B.
Ja byłam tu we wczesnych godzinach rannych, około 9.00. Tłumów
nie było, ale około 11.00, kiedy Dores opuszczałam, na parkingu, przy plaży, należącym
do Dores Inn trudno było, podobnie jak w samej restauracji i pubie znaleźć wolne
miejsce.
Przyjemny szum fal, szelest kamyczków pod stopami i ten
niesamowity widok, są naprawdę relaksujące. Spacer po plaży to zdecydowanie duża przyjemność😊 Nie chciało mi się jej opuszczać. Dwie godziny, które tu
spędziłam, to zdecydowanie za mało.
Plażę i jezioro można podziewać również z ogródka przynależącego
do Dores Inn. Poranna kawa, z takim widokiem, smakuje wyjątkowo.
Przy
okazji możecie się zaprzyjaźnić z rodziną mieszkających tu dzikich kaczek, które
bez zażenowania podchodzą do stolika w nadziei na uszczknięcie smakowitego kęska.
Są bardzo śmiałe i można ich dotknąć w przeciwieństwie do tych, które spotkałam
w Urquhart Castle.
Śniadanie w towarzystwie kwaczącej kaczej rodziny to z pewnością
dodatkowa atrakcja tego miejsca!
Tuż przy wejściu na plaże, blisko trzydzieści lat temu, ‘zakotwiczony’
został kamper Pana Steve Faltham, który jest znanym na całym świecie, od lat zajmującym się polowaniem
na potwora z Loch Ness, ‘myśliwym’. Jest to jego ogromna pasja jak i sposób na życie.
Po raz pierwszy zawitał w te strony w 1991 roku i zakochał
się w plaży i w jeziorze. Historie jego zmagań i przygód możecie prześledzić na
jego stronie internetowej. Polecam wam również obejrzenie wywiadu z nim
przeprowadzonego przez Susan Calman, w jednym z odcinków jej programu- ‘Secret Scotland’, który kilka tygodni temu został wyemitowany przez Cannal 5 (link powyżej)
Ja Mr Stive Faltham, nie spotkałam. Nie chciałam mu przeszkadzać
o tak wczesnych godzinach rannych. Wy, jeśli chcecie, możecie zapukać lub zadzwonić
do jego ‘chatki’. Utrzymuje się on ze sprzedaży własnej produkcji figurek
Nesse, które mogą być ciekawą pamiątką z odwiedzin tego miejsca, jak również wyjątkowym prezentem dla bliskiej wam osoby. Zamierzam tu wrócić za kilka tygodni
w bardziej ‘cywilizowanych’ godzinach i wtedy z pewnością taką figurkę nabędę i
się nią Wam pochwale. Was również do tego zachęcam, możecie zapłacić za nią kartą,
PayPal, lub tradycyjnie gotówką.
Jest to niewątpliwie oryginalna pamiątka. Macie przy tym pewność, że jest ona Made in Scotland, a nie
pochodzi z dalekich Chin, jak większość z tych, (niestety) ‘serwowanych’ tu turystom.
Dores Beach opuszczałam z naładowanymi akumulatorami, 'wzmocniona' porannym Cappuccino, gotowa
na zwiedzanie dalszych atrakcji i malowniczych zakątków Loch Ness, ale o tym w
kolejnych postach, do których lektury już dzisiaj was zapraszam. Postaram się je
wszystkie opublikować w przeciągu dwóch, maximum trzech tygodni, tak aby Ci z
was, którzy jeszcze nie podjęli decyzji o tym gdzie spędzą wakacje, mogli je przeczytać
i być może wybrać się w te strony.
Ciąg dalszy nastąpi…
Od małego pamiętam bajki oraz historię na temat potwora z tego miejsca.
OdpowiedzUsuńMam w planach odwiedzić Szkocję i widzę, że ten blog znacznie może mi w tym pomóc ;)
Zapraszam. Nie gwarantuje jednak, że uda ci się zobaczyć Nessie😊 Innych atrakcji z pewnością nie zabraknie.
UsuńLoch Ness to ciekawe miejsce, chyba jedno z najpopularniejszych w Szkocji - wiadomo potwór z Loch Ness przyciąga. Nas jednak najbardziej zainteresowały okoliczne wodospady. Bajka!
OdpowiedzUsuńWitam
UsuńNiestety nie udało mi się wszystkich ich zobaczyć. Ich zwiedzanie było w planach na wiosnę tego roku, ale z wiadomych względów nic z tego nie wyszło. Mam nadzieje, że na wiosnę przyszłego roku uda mi się je zobaczyć.
Pozdrawiam
Agnieszka