Pomimo, że mieszkam niedaleko Loch Ness, to od
momentu, kiedy zaczęłam pisać ten blog, bronię się przed zamieszczeniem postu poświęconego
temu miejscu. Napisano już tyle o nim, jak również o zamku Urquhart, że mój tekst
byłby jedynie powieleniem zdjęć i zamieszczonych o nich informacji. Zwiedziłam
już wcześniej zamek, a drogą wzdłuż jeziora lubię jeździć, ze względu na przepiękne
małe wodospady wyłaniające się, zazwyczaj, tuż za zakrętem, które spadają z
impetem lub jedynie delikatnie głaszczą grafitowe skały. Spływająca po niemal
prostopadłym zboczu woda, w tajemniczy sposób ‘skrywa się’ pod powierzchnią
drogi, aby za chwilę wypłynąć, w równie tajemniczy sposób, po jej drugiej stronie
i zasilić wody jeziora.
Korzystając z pięknej słonecznej pogody i dodatkowego
wolnego dnia w pracy, wybrałam się ponownie nad jezioro i do zamku, ale nie po to,
aby po raz kolejny zwiedzić jego ruiny, ale aby z przystani znajdującej się na
jego terenie wyruszyć na ponad godzinny rejs po jeziorze Loch Ness.
Jak już wspominałam, wielokrotnie w poprzednich postach,
sezon turystyczny w Szkocji rozpoczyna się od 1 kwietnia i twa do końca
października. Nie znaczy to, że nie można tu przez kilka miesięcy niczego zobaczyć,
ale wiele spośród lokalnych atrakcji, takich jak chociażby pływanie łodzią
wycieczkową po jeziorze Loch Ness, jest niedostępnych.
Z zamiarem 'wypłynięcia na szerokie wody', noszę się już od
dawna. W tym roku postanowiłam wypłynąć w morze, a dokładnie na wody zatoki
Moray Firth i zobaczyć delfiny, jak również spojrzeć na Loch Ness z innej
perspektywy.
Jak wyruszałam z domu temperatura na zewnątrz wynosiła
około 12 stopni, wiał lekki wiaterek i było słonecznie. Na miejscu okazało się,
że wcale tak przyjemnie nie jest. Słonce sporadycznie przebijało się przez
chmury, a wiatr był zimny i chwilami dość porywisty. Pomimo, że statek wycieczkowy, czy też łódź są
dobrze przed wiatrem zabezpieczone; jezioro i jego brzegi można podziwiać zza
szyb ciepłego wnętrza, to jednak (w przeciwienstwie do wielu śmiałków) nie zdecydowałam się na tę wycieczkę. Stwierdziłam,
że jest za zimno i nie będę w stanie wykonać żadnych zdjęć z tarasu widokowego
znajdującego się na górnym pokładzie statku. Wrócę, tu za kilka tygodni, gdy
zrobi się znacznie cieplej, a pogoda pozwoli mi na wykonanie zdjęć i cieszenie
się w pełni taką wyprawą.
Dzień jednak mogę uznać za udany. Ponownie zwiedziłam
zamek Urquhart i delektowałam się widokiem jeziora z wysokości jego zrujnowanych murów.
Z Loch Ness jest ten problem, że poruszając się drogą wzdłuż jego brzegów, oczom waszym ukazują się przepiękne widoki, niestety nie
można się akurat w tym miejscu zatrzymać i wykonać zdjęć. Widok, który rozpościera
się z zatoczki, w której można zaparkować samochód, nie jest już tak
piorunujący. Urquhart Castle to dobry, pod tym względem, punk widokowy. W piękną słoneczną
pogodę można naprawdę delektować się malowniczą, rozpościerającą się, jak okiem
sięgnąć, scenerią.
Co do samego zamku i jego burzliwej historii, to odsyłam
was do strony opisującej szkockie zamki. Opis jest dość szczegółowy i
zdecydowanie, dla pasjonatów historii, ale również laik może w nim wychwycić
interesujące rzeczy, które utkwią w jego pamięci.(https://www.zamki-szkocji.com/urquhart-castle)
To co lubię w tym miejscu, oprócz przepięknych widoków na
jezioro, to możliwość kontaktu z historią, opowiadaną w ciekawy sposób, przez
pracujących tu przewodników. To prawdziwy show w ich wykonaniu, z elementami
tragizmu, groteski, dobrego brytyjskiego poczucia humoru i sporą dawką ciekawostek historycznych. Wysłuchałam wraz ze sporą grupką wykładu na temat
używanej w średniowieczu broni. Przyznam się, że było to dość interesujące i co
najważniejsze zrozumiałe dla ludzi z wszystkich stron świata, tłumnie
odwiedzających zamek.
Urquhart to również doskonale miejsce na długi spacer.
Zamek jest rozległy, a przylegające do niego tereny również niemałe. Można przysiąść
na ławeczce, trawie, przynieść ze sobą koszyk piknikowy i w piękną pogodę
leniwie wpatrywać się w wody jeziora lub fotografować dzikie kaczki. (Pytanie tylko czy tłumy turystów
odwiedzających to miejsce pozwolą na pełny relaks).
Urquhart to niewątpliwie jedna z flagowych turystycznych
atrakcji Szkocji. W sezonie trudno tu często znaleźć wolne miejsce
na parkingu znajdującym się przy Visitor Center. Musicie się przygotować na to,
że zwiedzając to miejsce często zostaniecie poproszeni o zrobienie komuś
zdjęcia lub będziecie musieli cierpliwie poczekać na przejście, bo akurat trwa
sesja selfie.
Czy warto tu przyjechać? Cóż wszyscy którzy spodziewają się
zobaczyć okazały zamek z przepięknie urządzonymi komnatami mogą poczuć się mocno
rozczarowani. Miejsce to, to dobrze zachowane i konserwowane, od początku XX
wieku, ruiny. Osobiście, gdybym miała ograniczony czas i środki to wybrałabym
się do Fort George. Jest więcej do zwiedzenia i zobaczenia. Ale jak to wrócić
do kraju i powiedzieć znajomym i rodzinie, że nie widziało się Loch Ness (i
jego potwora) i Urquhart Castle?
Decyzje pozostawiam wam. Zawsze warto samemu zobaczyć i wyrobić
sobie własną opinie.
Co do mnie, to mam kartę wstępu Historic Scotland, która uprawnia
mnie do darmowego wejścia do wszystkich objętych ich opieką obiektów. 12 £ za
bilet nie jest więc problemem i mogę się tu pojawiać, kiedy tylko jestem w pobliżu.
Poza tym lubię, jak z pewnością zauważyliście, zwiedzać ruiny zamków😊, zwłaszcza takich które podobnie jak Urquhart odegrały znaczącą rolę w historii. Ponadto losy zamku są dość mocno splecione z miejscem, w którym
obecnie mieszkam – Morayshire i jego stolicą Elgin.
PS
Wyprawa statkiem po jeziorze Loch Ness to koszt od 21 do
35 £. Wszystko zależy od tego na jak długi rejs się zdecydujecie. Przystań w
Urquhart, to niejedynie miejsce, z którego możecie na taką wyprawę wyruszyć. Jak
tylko 'zaliczę' taki rejs, to chętnie się z wami podzielę
moimi wrażeniami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz