niedziela, 26 stycznia 2020

Inverness nie tylko na weekend.


Ord Hill widok na Kessock Bridge
Od blisko dwóch lat opisuję miejsca, które warto odwiedzić w Inverness i jego okolicach. Nie wszędzie jeszcze dotarłam, ale zawsze tak będzie, że znajdzie się jeszcze coś nowego i interesującego do zobaczenia. Myślę, że po tych wszystkich miesiącach zwiedzania i odkrywania czas na małe podsumowanie i uporządkowanie informacji o tym wyjątkowym miejscu na mapie Szkocji jak i o jego okolicach, równie interesujących i wartych odwiedzenia.
Do napisania tego tekstu przymierzałam się od kilku dobrych tygodni, ale zupełnie nie wiedziałam od czego zacząć. Miasto i przylegle do niego tereny są bardzo ciekawe  i trudno zdecydować się co wyróżnić, o czym jedynie wspomnieć, a co zupełnie pominąć. Długo zastanawiałam się jak ponownie pokazać wam Inverness, i nie stworzyć czegoś na kształt kolejnego poradnikowego postu w stylu to musisz zobaczyć…, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Zawsze w takich sytuacjach, gdy nie mam pomysłu to wybieram się na długi spacer. Zdecydowanie odświeża to umysł i pozwala ogarnąć myśli i poszukać ‘natchnienia’. I tak było tym razem. Z użyczonym mi pieskiem o wdzięcznym imieniu Podo, w ubiegłą niedzielę, w ‘zimowych’ okolicznościach, ponownie przemierzyłam szlak leśny w okolicach Inverness, o którym wspomniałam w jednym z moich poprzednich postów: Moda na szkockie lasy.

sobota, 18 stycznia 2020

Scottish sheep.


Są takie rzeczy, o których nie można nie wspomnieć pisząc o Szkocji. Lokalni mieszkańcy nie zawracają na nie zupełnie uwagi, ale dla przyjeżdzających tu turystów, jak również dla osób takich jak ja, które mają w tym kraju niewątpliwie niedługi staż pomieszkiwania, są one nadal niezwykłe i stanowią o malowniczości tutejszego krajobrazu. Szkockie owce, bo o nich, jak się z pewnością domyślacie z tytułu postu, będzie tu mowa, to temat niezwykle poważny i nie sposób przedstawiać dzisiejszej Szkocji, bez poruszenia go. Żyje ich w tym kraju więcej niż mieszkańców! W licznych tu gospodarstwach hoduje się ponad 6 milionów tych ‘wełniarczy’! Co ciekawe, na tak dużą ich populacje przypada tylko około 1% baranów(!)
Mieszkam w rejonie Moray, na terenach typowo rolniczych, gdzie owiec jest od zatrzęsienia. Ale to nie tylko domena tego regionu. Wystarczy choćby wyjechać poza granice każdego miasta, miasteczka czy wioski, a już waszym oczom ukażą się ciągnące po horyzont pola, na których niezależnie od pory roku i pogody, pasą się ONE, wszelkich maści i kolorów.

środa, 1 stycznia 2020

Winter Solstice - Święto odrodzenia się Słońca.

Są takie miejsca, do których chętnie wracam. Dlaczego tak się dzieje? Pomyślicie z pewnością, że przyciągają mnie do nich piękne widoki, czy też chęć zrobienia sobie zdjęcia na tle rozpoznawalnej i ‘lansowanej’ przez przewodniki turystyczne budowli. Nic bardziej mylnego. 

CLAVA CAIRNS
Cóż lans nie był i nie jest moją najmoc - niejszą stroną (a szkoda, bo dobrze się w obecnych czasach sprzedaje). Miejsce, do którego chciałam koniecznie wrócić, to Clava Cairnsznajdujące się w okolicach Inverness, w pobliżu, opisanego również na tym blogu Culloden Battlefield. A powód, dla którego chciałam to zrobić i to właściwe o tej porze roku, a dokładnie 22 grudnia, był wyjątkowy.  Dlaczego? Jeśli śledzicie mojego bloga, to z pewnością wiecie, że historia, a przede wszystkim archeologia, to moje pasje. A gdzież lepiej oddać się ich kontemplacji niż w miejscu, które, być może, jest starsze od samych egipskich piramid? Bez obawy nie przybyłam tu z małym szpadelkiem i szczoteczkami, aby wydobywać z ziemi kości pierwotnych mieszkańców tych ziem, czy też w poszukiwaniu prehistorycznych klejnótow. Chciałam koniecznie przyjechać tu w najkrótszym dniu roku tj. 22 grudnia, aby zobaczyć jak doskonałymi astronomami i matematykami byli ówcześni i wczuć się w atmosferę prahistorycznego, obchodzonego przez pogan święta zimowego przesilenia- WINTER SOLSTICE - Święta odrodzenia się Słońca.