To była najdłuższa, jak do tej pory, moja wyprawa w ‘głąb’
Szkocji (nie licząc wyjazdów do Glasgow i Edynburga). Celem było położone w Highlandach
jezioro Loch Caronn, jak również zwiedzenie dwóch uroczych małych wiosek
Lochcarron i klejnotu Highlandów Plockton. Odległość, którą pokonałam z miejsca,
w którym mieszkam, wraz z drogą powrotną to blisko 200 mil. Wydaje się, że niedużo,
ale droga prowadziła w większości przez góry, była wąska i dość stroma. Wyprawa
jednodniowa, z mnóstwem wrażeń i niezapomnianych widoków. Jednak wszystkim tym,
którzy chcieliby wyruszyć moim śladem, nie polecam takiej opcji. Na taki wyjazd
trzeba sobie zarezerwować przynajmniej dwa dni. W ciągu jednego dnia nie jesteście
w stanie zwiedzić wszystkich atrakcji. Przekonałam się o tym na własnej skórze.
W przyszłości będę bardziej rozważnie planować moje wyjazdy. Pomimo wielu
odwiedzonych miejsc czuje pewien niedosyt i nie mogę pozbyć się wrażenia, że mogłam
zobaczyć więcej.
Podróż rozpoczęłam wcześnie rano. Wyruszyłam z domu o siódmej.
Powrót zaplanowałam na dwudziestą.