Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Highland. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Highland. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 27 czerwca 2023

Scotland Road Trip - Ullapool

 

(Wpis zawiera lokowanie produktu). Od kilku lat planuje przejechanie jednej z najbardziej znanych tras w Szkocji, a może należałoby powiedzieć w całym Zjednoczonym Królestwie - North Coast 500. Trzy lata temu, w dobie Covidowych obostrzeń udało mi się pokonać odcinek pomiędzy Inverness a Thorso (link tutaj). Wyprawa była dość spontaniczna. W planach na ten dzień miałam jedynie zwiedzenie Dunrobin Castle (link tutaj), a dotarłam do John O'Groats.

Widoki, mnie zauroczyły. Podróż planowałam powtórzyć, po wcześniejszym przygotowaniu się do wyprawy. Różne zbiegi okoliczności sprawiły, że nie udało mi się zrealizować moich planów. Tak naprawdę to w ostatnich dwóch latach niewiele ruszałam się z domu, poza sprawdzonymi i koniecznymi wyprawami – wyjazdy do Polski czy też wyprawy do Edynburga.

W tym roku postanowiłam to zmienić, zwłaszcza, że pogoda aż się prosi, aby nie spędzać  czasu jedynie w przydomowym ogródku - na uporządkowanie, którego wykorzystałam większość swojego tegorocznego urlopu. Tę pozostałą (cześć) postanowiłam podzielić na zwiedzanie Szkocji i być może wypad do Paryża- nie samą Szkocja przecież człowiek żyje!

wtorek, 1 czerwca 2021

Plaża w Nairn i hinduska restauracja w Forres, czyli o powrocie do przedcovidowych zwyczajów.

 


Kilka dni temu obiecałam wam post o nowym ciekawym miejscu, które możecie odwiedzić wybierając się w północne rejony Szkocji. Jak zwykle zamieszczam go z opóźnieniem. Przepraszam was za to, ale pogoda była tak piękna, że ostatnią rzeczą, na którą miałam ochotę to praca, jakakolwiek. 

Ostatnie trzy dni były zresztą rozleniwiające nie tylko dla mnie, ale również dla zdecydowanej większości Szkotów, którzy celebrowali coś w rodzaju naszej majówki- Late May Bank Holiday.

A okazja była ku temu wyjątkowa. Nie dość, że większość obostrzeń została zniesiona, to dodatkowo w tym roku bank holiday przypadł w poniedziałek, wydłużając weekend.

Jak kraj długi i szeroki wszyscy ruszyli więc w podróż. Zapakowali rodziny do swoich karawanów i tłumnie zapełnili tutejsze plażę i campingi.

Majówkowe podróże dla wielu Szkotów, w dobie wciąż obowiązujących covidowych obostrzeń, to powrót do beztroskich lat dzieciństwa. Wielu z nich zabierając swoje rodziny, miało okazje przypomnieć sobie jak wyglądały ich majówki przed wielu laty.

sobota, 29 sierpnia 2020

Aviemore, Loch Morlich & Grantown on Spey - w poszukiwaniu początków jesieni.

 

Lato ma przed sobą jeszcze ponad 3 tygodnie, a ja już szukam jesieni. Z pewnością dla większości z was, ciepłolubnych, brzmi to przynajmniej dziwnie, ale dla mnie, od lat mieszkającej w Szkocji, właśnie ten okres roku (oprócz widoku budzącej się do życia wiosną przyrody), jest najpiękniejszy w tutejszym krajobrazie. Dlaczego tak bardzo go lubię? Powód jest prosty – porastające tutejsze wzniesienia i wzgórza wrzosy. Uwierzcie mi, że przy tutejszych ‘łysych’ górach, które o tej porze roku zamieniają się w ‘lawendowe pola’, to jeden z najwspanialszych widoków. Wrzosy kwitną do późnej jesieni, ale to właśnie przy końcówce lata, w zestawieniu z wciąż soczystą, letnią zielenią, tworzą naprawdę zjawiskowy obraz.

Tym razem za cel mojej podroży obrałam pobliskie Aviemore. Miejsca tego jeszcze nie opisywałam na tym blogu. To małe miasteczko, które tętni życiem niczym mini metropolia. Rożni się ono wyglądem od typowych szkockich miast, miasteczek i wiosek. Jeśli porównać je do polskich miejscowości górskich, to przypomina mi Szczyrk lub Zieleniec. Typowa miejscowość narciarska, miejsce na długie wycieczki rowerowe i  pełne leśnych pieszych szlaków. Sama miejscowość nie oferuje nic ciekawego. Typowy przystanek dla turystów, gdzie mogą się oni zatrzymać na ciepły posiłek, w rozlicznych tu knajpkach i zastanowić się nad tym, w którym kierunku wyruszą. Zawsze mi się tu podobało, szczególnie w ciepłych miesiącach. Kawiarenki i z ich ogródkami wypełnione po brzegi, tłumy wypoczywających i szukających relaksu ludzi, górska moda- trapery i outdoorowe ubrania, i wszechobecne naręcza kwiatów na budynkach. Tym razem jednak miejsce to mnie drażniło. Nie tylko ze względu na duży ruch samochodów i brak kwiatów, ale właśnie ze względu na tłum turystów. 

Od kilku miesięcy żyję w reżimie sanitarnym, zarówno w pracy jaki i poza nią. Zachowuje dystans społeczny i stosuje się do zaleceń. Wydaje mi się ze niezbyt dobrze zaczyna się to odbijać na mojej psychice i powoli wpadam w społeczną izolacje i chyba zaczynają mnie dopadać fobie😊 A tak naprawdę, to po kilku miesiącach, chyba odwykłam od tak dużych skupisk i trochę zdziczałam na tej mojej prowincji.

sobota, 1 sierpnia 2020

A897 roud and Strathnaver

Z dala od popularnych turystycznych szlaków, na północy Szkocji biegnie droga A897. Wąska, jednopasmowa, z licznymi zakrętami i zatoczkami, za których często wyskakują rożnej maści i kolorów owce lub wysmukle sarny i jelenie z imponującym porożem. Pełno tu wzniesień i dolin, przez które serpentyną wije się rzeka Nawer i linia kolejowa z Thurso to Inverness. To kraina Strathnaver.
Powrót do domu tą drogą był dla mnie nie lada atrakcją. Malowniczość rozciągających się po obu stronach widoków, podkreślały promienie zachodzącego słońca, odbijające się od wierzchołków gór, tafli rzeki i małych, licznie usianych wzdłuż szlaku, jezior.
Aż trudno uwierzyć, że na początku XIX wieku miejsca te mogły być świadkiem tragedii setek dzierżawców, którzy byli przez ówczesnych właścicieli tych ziem rugowali z ich farm i domostw, aby zrobić miejsce pod hodowle owiec.

niedziela, 26 lipca 2020

Po drogach i bezdrożach północnej Szkocji

Jednodniowa wyprawa na północ Szkocji, do zamku Dunrobin, miała być czymś w rodzaju rekonesansu po długim lockdownie, znacznie dłuższym tu niż w Anglii. Chciałam sprawdzić, jak wygląda zwiedzanie i przemieszczanie się po kraju w warunkach wciąż panującego, częściowo, reżimu sanitarnego. Nie planowałam dłuższego pobytu i zatrzymywania się w B&B, chociaż ceny do tego teraz bardzo zachęcają.
To miał być po prostu kilkugodzinny ‘wypad’ do pięknego zamku, a skończyło się wyprawą do najdalej wysuniętego na północ punktu, na ‘największej wyspie’. Wyjazd wczesnym rankiem i powrót przed północą do domu, staje się powoli standardem wielu moich tutejszych ‘podroży’.
Mam ten komfort, że mieszkam w tej części Szkocji, z której łatwo jest się przemieścić w różnych kierunkach, dlatego też mogę sobie pozwolić na jednodniowe wyprawy. Wyjazdy takie mają swoje plusy i minusy. Minusem niewątpliwie jest czas, który przeznaczam na zwiedzanie. Z wiadomych względów, jest on bardzo ograniczony. Czasami czuje się jak ten turysta z Chin, który zostaje dostarczony na miejsce przez firmy, które wyspecjalizowały się w tego typu usługach. Pstrykam kilka fotek i dalej, byle szybciej i byle więcej.

niedziela, 19 lipca 2020

Dunrobin Castle - mały Luwr północy


Jeśli chcecie zobaczyć zamek jak z bajki z równie bajkowym ogrodem, to koniecznie musicie wybrać się na północ Szkocji i odwiedzić Dunrobin Castle.

Na licznych stronach internetowych znajdziecie zdjęcia zamku i jego ogrodu. Jest to chyba jeden z najbardziej obfotografowanych zamków w Szkocji. Nic w tym dziwnego. Obiekt jest niezwykle fotogeniczny. Jego usytuowanie, na wzniesieniu, nad brzegiem morza północnego, aż prosi się o wizytę tutaj z aparatem. To miejsce wręcz stworzone dla wszystkich, którzy zajmują się fotografią, i to zarówno amatorsko jak i profesjonalnie.

Ale nie tylko amatorzy fotografii znajdą tu dla siebie zajęcie. Zamkowe wnętrza i ogród dostarcza nie lada wrażeń każdemu niezależnie od wieku. To miejsce idealne dla samotnych podróżników, jak i dla rodzin z dziećmi.

sobota, 18 stycznia 2020

Scottish sheep.


Są takie rzeczy, o których nie można nie wspomnieć pisząc o Szkocji. Lokalni mieszkańcy nie zawracają na nie zupełnie uwagi, ale dla przyjeżdzających tu turystów, jak również dla osób takich jak ja, które mają w tym kraju niewątpliwie niedługi staż pomieszkiwania, są one nadal niezwykłe i stanowią o malowniczości tutejszego krajobrazu. Szkockie owce, bo o nich, jak się z pewnością domyślacie z tytułu postu, będzie tu mowa, to temat niezwykle poważny i nie sposób przedstawiać dzisiejszej Szkocji, bez poruszenia go. Żyje ich w tym kraju więcej niż mieszkańców! W licznych tu gospodarstwach hoduje się ponad 6 milionów tych ‘wełniarczy’! Co ciekawe, na tak dużą ich populacje przypada tylko około 1% baranów(!)
Mieszkam w rejonie Moray, na terenach typowo rolniczych, gdzie owiec jest od zatrzęsienia. Ale to nie tylko domena tego regionu. Wystarczy choćby wyjechać poza granice każdego miasta, miasteczka czy wioski, a już waszym oczom ukażą się ciągnące po horyzont pola, na których niezależnie od pory roku i pogody, pasą się ONE, wszelkich maści i kolorów.

środa, 1 stycznia 2020

Winter Solstice - Święto odrodzenia się Słońca.

Są takie miejsca, do których chętnie wracam. Dlaczego tak się dzieje? Pomyślicie z pewnością, że przyciągają mnie do nich piękne widoki, czy też chęć zrobienia sobie zdjęcia na tle rozpoznawalnej i ‘lansowanej’ przez przewodniki turystyczne budowli. Nic bardziej mylnego. 

CLAVA CAIRNS
Cóż lans nie był i nie jest moją najmoc - niejszą stroną (a szkoda, bo dobrze się w obecnych czasach sprzedaje). Miejsce, do którego chciałam koniecznie wrócić, to Clava Cairnsznajdujące się w okolicach Inverness, w pobliżu, opisanego również na tym blogu Culloden Battlefield. A powód, dla którego chciałam to zrobić i to właściwe o tej porze roku, a dokładnie 22 grudnia, był wyjątkowy.  Dlaczego? Jeśli śledzicie mojego bloga, to z pewnością wiecie, że historia, a przede wszystkim archeologia, to moje pasje. A gdzież lepiej oddać się ich kontemplacji niż w miejscu, które, być może, jest starsze od samych egipskich piramid? Bez obawy nie przybyłam tu z małym szpadelkiem i szczoteczkami, aby wydobywać z ziemi kości pierwotnych mieszkańców tych ziem, czy też w poszukiwaniu prehistorycznych klejnótow. Chciałam koniecznie przyjechać tu w najkrótszym dniu roku tj. 22 grudnia, aby zobaczyć jak doskonałymi astronomami i matematykami byli ówcześni i wczuć się w atmosferę prahistorycznego, obchodzonego przez pogan święta zimowego przesilenia- WINTER SOLSTICE - Święta odrodzenia się Słońca.

sobota, 17 sierpnia 2019

Highland Wildlife Park – ‘Małe szkockie safari’.

Miejsce, które odwiedziłam w zeszły weekend umiejscowione jest na terenie przepięknego Cairngorms National Park, w pobliżu Aviemore. Highland Wildlife Park, bo to niemu poświecę dzisiejszy post, to rodzaj specyficznego zoo. Nazwałam je ‘małym szkockim safari’, dla odróżnienia od safari parku w pobliżu Stirling (Blair Drummond Safari Park). Od razu zaznaczę, że tego drugiego jeszcze nie odwiedziłam. Spotkałam się natomiast z wieloma pozytywnymi opiniami na jego temat. Podobno jest on większy od tego w pobliżu Aviemore. Sprawdziłam stronę internetową i muszę stwierdzić, że niewątpliwie można tam zobaczyć więcej egzotycznych zwierząt. Za to te z Highland Wildlife Park, są bardziej ‘swojskie’ i dodatkowo można je podziwiać w przepięknych okolicznościach przyrody.

Miesiące, od wczesnej wiosny do jesieni to dobry czas na zwiedzanie tego miejsca. Pięknie jest tu również w zimie. Wtedy to bowiem, otaczające park góry są bardziej 'wyeksponowane' i stają się jednym z głównych 'bohaterów' tej szkockiej, safari – przygody.

poniedziałek, 5 sierpnia 2019

DOORS OPEN DAYS

Wszyscy, którzy śledzą mój blog, z pewnością natrafili na post poświęcony Moray Doors Open Days. W dosłownym tłumaczeniu - Dni Otwartych Drzwi w Moray.  W ramach tych dni, w zeszłym roku, w rejonie, w którym mieszkam, zwiedziłam latarnię morską w Lossiemouth – Covesea oraz uczestniczyłam w sześciogodzinnym marszu po tym mieście – Lossiemouth Heritage Walk.
To był dla mnie bardzo dobrze spędzony czas w towarzystwie ciekawych ludzi, podobnie jak ja, pasjonatów historii i dziedzictwa Szkocji (szczególnie rejonu Moray). Przyznam się wam jednak szczerze, że nie miałam zbyt dużego wyboru, albowiem to były jedyne eventy, na które udało mi się zdobyć wejściówki. Te, do miejsc, które koniecznie chciałam odwiedzić, zniknęły w mgnieniu oka. Zbyt późno zabrałam się  za rezerwacje i załapałam się dosłownie na ostatnie wolne miejsca. Dlatego, w tym roku, postanowiłam ‘zapolować’ na nie wcześniej, zwłaszcza, że jest on wyjątkowy, albowiem event Doors Open Days, obchodzi swoje 30-lecie. Chcę, tym razem, w pełni wykorzystać możliwość uczestniczenia w tym święcie, celebrującym tutejszą tradycję i kulturę.


sobota, 20 lipca 2019

Moda na szkockie lasy.


Z perspektywy miejsca, w którym mieszkam trudno mi uwierzyć w suche dane statystyczne, które mówią, że tylko 18 % powierzchni Szkocji pokrywają lasy. Biorąc pod uwagę, że średnia unijna to 43 % zalesienia powierzchni kraju, to Szkocja w takim zestawieniu jawi się jako niezalesiona pustynia i plasuje się na szarym końcu wśród krajów Europejskich. Gorzej jest już tylko w Dani, Holandii, Irlandii, Anglii i na Malcie. (Dla porówna ponad 70 % powierzchni Finlandii, najbardziej w Europie zalesionego kraju, stanowią lasy. W Polsce to około 30%)
Jednak jest tu bardzo zielono i ma się wrażenie, że lasów jest zdecydowanie więcej, a ilość nowo nasadzanych drzew i tzw. samosiejek jest imponująca. Tutejszy klimat sprzyja ich rozwojowi.  
Jak to się więc stało, że kraj, który ma tak doskonałe warunki do wzrostu wszelkiej roślinności, jest tak stosunkowo ubogi w lasy? 
 Odpowiedz znajdziecie sięgając do historii. Jeszcze do XVIII wieku porastały one zdecydowaną cześć Wysp Brytyjskich, ale rozwój przemysłu tzw. rewolucja przemysłowa, jak również ekspansja rolnictwa przyczyniły się niemal do ich doszczętnego wyniszczenia. Oczywiście największy ubytek nastąpił w Anglii, która rozwijała się znacznie prężniej niż Szkocja, ale i tak całe połacie, pierwotnie występujących tu kaledońskich lasów mieszanych, znikły z tutejszego krajobrazu. Dzisiaj ich pozostałości możecie jedynie spotkać w północno zachodniej Szkocji.

sobota, 22 czerwca 2019

Kanał Kaledoński.

Fort August i mający tu swój początek Kanał Kaledoński, to ostatni przystanek na mojej drodze wzdłuż południowych brzegów Loch Ness. Tu w planach była wycieczka statkiem po wodach jeziora, ale tym razem to nie pogoda mi w tym przeszkodziła (tak jak to miało miejsce w Urquhart Castle), ale tłumy chętnych do tej atrakcji.
Kanał Kaledoński.

 Nie spodziewałam się, że Fort August będzie tak zatłoczony! Wszystkie knajpki, budki z jedzeniem na wynos, wręcz pękały w szwach. Podobnie jak sklepy z pamiątkami. Zatłoczone były również nadbrzeża kanału i to do tego stopnia, że trudno było swobodnie wykonać zdjęcia podpływających do śluzy łodzi. Cóż mogłam się tego spodziewać. Fort August ze względu na swoje położenie i główną atrakcje Caledonian Canal, jest miejscem bardzo popularnym wśród turystów.

piątek, 21 czerwca 2019

Fort Augustus Abbey

Fort Augustus Abbey, to miejsce, którego zwiedzanie nie było w planach mojej wizyty w Fort August, kolejnym przystanku na drodze wokół Loch Ness. Była to dla mnie miła niespodzianka, tym cenniejsza, że budynek opactwa nie jest powszechnie dostępny. Obecnie w jego murach mieści się ekskluzywny hotel i apartamentowiec z zachowanymi oryginalnymi detalami architektonicznymi i klimatem dawnego klasztoru.
inside Abeey in Fort August

Budynek dawnego opactwa jest malowniczo usytuowany tuż nad brzegiem jeziora, przy głównej drodze prowadzącej z Inverness, po południowej stronie Loch Ness. Już z oddali widać jego majestatyczne mury.

Przy budynku jest usytuowany duży parking, gdzie zaparkowałam samochód, ale nie jestem pewna, czy jest on ogólnie dostępny dla osób, które nie są gośćmi hotelu. Mnie w każdym razie nikt nie upomniał. Dzięki temu mogłam bezstresowo poszukać miejsca, gdzie można coś zjeść i zwiedzić Fort August. 
Na tyłach opactwa, tuż nad brzegiem jeziora, u wejścia do Kanału Kaledońskiego, znajduje się mała restauracja, dość zatłoczona, ale ze smaczną kuchnią i przystępnymi cenami. 
To był obiad z widokiem, z widokiem na wpływające i wypływające do kanału statki wycieczkowe i łodzie.

sobota, 15 czerwca 2019

The Great Glen Way.

Od kilku tygodni opisuje kolejne przystanki na drodze wokół Loch Ness. Jeśli trafiliście tu po raz pierwszy, to odsyłam was do poprzednich postów. Wszystkim, którzy śledzą moje wpisy na blogu, proponuje małą przerwę, wymuszoną zmianą kierunku drogi, ale bardzo przyjemną i ciekawą pod względem krajobrazowym.
on the road to Fort August

Od Falls of Foyers droga nieznaczne odbija w głąb lądu. Nadal prowadzi równolegle do brzegów jeziora, ale w dość dużej od nich odległości. Jest pełna wzniesień i pagórków. Po obu jej stronach, od czasu do czasu, waszym oczom ukaże się niewielkie malownicze jezioro lub wijąca się serpentyną rzeka. Jednak największą atrakcją tego odcinka jest Great Glen Ways.

Falls of Foyers- Loch Ness cześć IV


Kolejny przystanek, na drodze dookoła Loch Ness, to Falls of Foyers. Zjawiskowy wodospad usytuowany na rzece Foyers, jednej z wielu zasilających wody jeziora. Jest to zarazem ostatni punkt, przed Fort August, gdzie możecie zejść nad brzeg Loch Ness. Z dużą przyjemnością się tu zatrzymałam, chciałam odpocząć od, traumatycznych’ 😊, przeżyć sprzed godziny, na przystanku Boleskine House
Jak z pewnością zauważyliście, lubię wodospady (każdy kto odwiedza Szkocję się w nich zakochuje). Jest w nich coś bardzo przyciągającego. Szum spadającej z impetem wody, spienionej, kipiącej swoją bielą, często pomieszanej z brązowym odcieniem wypłukiwanego torfu, jest magnetyzujący. Można się w nią wpatrywać całymi godzinami.

Niestety, przy większości z nich, nie będziecie w stanie zatrzymać się na dłużej. Tłumy chętnych, do odwiedzenia takich miejsc, wam na to nie pozwolą. Często punkty widokowe, ze względu na uwarunkowania terenu, mają dość ograniczoną przestrzeń.
Falls of Foyers to nie tylko wodospad, to przede wszystkim urzekająco usytułowany szlak, którym z głównej drogi możecie dojść do jeziora. Przejście go zajmuje około 2 godzin. Ja nie mogłam sobie pozwolić na tak długi przystanek. Moje odwiedziny, w tym miejscu, ograniczyły się więc jedynie do przejścia ścieżką do wodospadu i części szlaku prowadzącego do brzegów Loch Ness. Chciałam zobaczyć i sfotografować czerwone wiewiórki, które mają tu swoją kolonie.

niedziela, 9 czerwca 2019

Jimmy Page, Aleister Clowley i Boleskine House - LOCH NESS część III.


Jest takie miejsce, nieopodal brzegów Loch Ness, gdzie nawet najbardziej sceptycznie nastawieni do czarnej magii, duchów, zjaw i demonów, tracą rezon i przyznają, że przebywając tam, czuli się, delikatnie mówiąc, ‘dziwnie’. Cały czas mieli wrażenie, że ktoś stał za ich plecami. Wielu z nich odczuwało nieprzyjemny chłód, nawet w bardzo ciepły i słoneczny dzień, lub dziwną energię unoszącą się w powietrzu. Nie mogli oprzeć się wrażeniu, że ich kroki stawały się ciężkie, a jakaś bliżej nieokreślona siła pchała ich do zrobienia czegoś, na co niekoniecznie mieli ochotę. 
Trudno tu trafić, choć znajduje się ono tuż przy głównej drodze prowadzącej do Fort August, kilka mil od Dores Beach. Nie prowadzą tu żadne drogowskazy, a jedynie wtajemniczeni wiedzą, że aby tu dojść, należy się zatrzymać przy małym, kameralnym cmentarzu i udać się ścieżką w górę.

wtorek, 4 czerwca 2019

LOCH NESS – część II- Change House.

Poruszając się drogą wzdłuż Loch Ness natraficie na wiele ciekawych miejsc. Nie skupiajcie się więc jedynie na samym jeziorze, ale poświęćcie trochę uwagi jego otoczeniu (łatwo powiedzieć, od jeziora trudno oderwać wzrok). O tej porze roku przyroda aż ‘kipi’ życiem. Zatrzymując się w przydrożnych zatoczkach (Uwaga- nie wszystkie są do tego przystosowane. Duża część z nich to Passing Places, miejsca przeznaczone jedynie do wymijania.) możecie wejść do porastającego gęsto brzegi Loch Ness, wielowiekowego lasu, przejść się wyznaczonymi  ścieżkami i poobserwować tutejszą roślinność. Wzdłuż jeziora, prowadzą liczne szlaki, które pozwolą wam bliżej zapoznać się z tutejszą florą, jak również ‘popodglądać’ życie leśnych zwierząt. Jeśli będziecie mieli szczęście, to może uda się wam sfotografować czerwone wiewiórki, które z prędkością błyskawicy przeskakują z jednego drzewa na drugie lub natraficie na sarny płochliwie przemykające się wśród leśnych zarośli.


Kolejny mój przystanek, na drodze wokół jeziora, przypadł właśnie na takie miejsce. Kilka mil od Dores Beach znajduje się 'Change Horse', a w jego pobliżu zatoczka, w której można się zatrzymać, a nawet ‘zacumować’ swój kamper i spędzić tu noc. Amatorzy biwakowania na świeżym powietrzu mogą tu rozbić namiot i nawet rozpalić ognisko.

niedziela, 2 czerwca 2019

LOCH NESS – cześć I. Dores Beach.

Każdy z odwiedzających Loch Ness turystów, na swój sposób stara się uchwycić jego piękno. Często trudno mu się zdecydować na wybór miejsca, w którym chciałby się zatrzymać i atrakcji, które chciałby tu zobaczyć. Z pewnością gro odwiedzających jezioro osób przybywa tu jedynie dla legendarnego Nessie. I nie ma się co temu dziwić. Od wieków jego legenda hipnotyzuje i rozbudza wyobraźnię. Jednak Loch Ness to nie tylko Nessie. To przede wszystkim zapierające dech w piersiach widoki, jak również jedno z najciekawszych pod względem geologicznym i przyrodniczym jezior na świecie, o czym bez problemu możecie się przekonać, gdy zawitacie nad jego brzegi. Każdy kto tu przyjeżdża, jest pod jego niesamowitym wrażeniem. 

Planując pobyt nad jego brzegami pamiętajcie jednak, że na ‘ogarniecie’ urody i różnorodności jeziora, jak i miejsc do niego przyległych, trzeba poświecić trochę czasu.

Ja mam to szczęście, że mieszkam niedaleko i w miarę możliwości, staram się Loch Ness odwiedzać. W tym roku byłam już tu trzykrotnie. Zdaje sobie jednak sprawę, że nie każdy ma takie możliwości, dlatego też, postaram się wam przedstawić kilka miejsc, które warto, odwiedzając te rejony Szkocji, zobaczyć.

W jednym z poprzednich moich postów pokazałam wam jezioro od strony Urquhart Castle. Tym razem pokażę wam drugi brzeg jeziora, gdzie moim skromnym zdaniem jest o wiele więcej atrakcji, a ich prezentacje zaczynam od kameralnej, pokrytej niewielkimi kamykami, o średnicy, plus minus 2 cm, plaży – DORES BEACH.

sobota, 13 kwietnia 2019

Urquhart Castle

Pomimo, że mieszkam niedaleko Loch Ness, to od momentu, kiedy zaczęłam pisać ten blog, bronię się przed zamieszczeniem postu poświęconego temu miejscu. Napisano już tyle o nim, jak również o zamku Urquhart, że mój tekst byłby jedynie powieleniem zdjęć i zamieszczonych o nich informacji. Zwiedziłam już wcześniej zamek, a drogą wzdłuż jeziora lubię jeździć, ze względu na przepiękne małe wodospady wyłaniające się, zazwyczaj, tuż za zakrętem, które spadają z impetem lub jedynie delikatnie głaszczą grafitowe skały. Spływająca po niemal prostopadłym zboczu woda, w tajemniczy sposób ‘skrywa się’ pod powierzchnią drogi, aby za chwilę wypłynąć, w równie tajemniczy sposób, po jej drugiej stronie i zasilić wody jeziora.

Korzystając z pięknej słonecznej pogody i dodatkowego wolnego dnia w pracy, wybrałam się ponownie nad jezioro i do zamku, ale nie po to, aby po raz kolejny zwiedzić jego ruiny, ale aby z przystani znajdującej się na jego terenie wyruszyć na ponad godzinny rejs po jeziorze Loch Ness.

Jak już wspominałam, wielokrotnie w poprzednich postach, sezon turystyczny w Szkocji rozpoczyna się od 1 kwietnia i twa do końca października. Nie znaczy to, że nie można tu przez kilka miesięcy niczego zobaczyć, ale wiele spośród lokalnych atrakcji, takich jak chociażby pływanie łodzią wycieczkową po jeziorze Loch Ness, jest niedostępnych.

Z zamiarem 'wypłynięcia na szerokie wody', noszę się już od dawna. W tym roku postanowiłam wypłynąć w morze, a dokładnie na wody zatoki Moray Firth i zobaczyć delfiny, jak również spojrzeć na Loch Ness z innej perspektywy.

niedziela, 20 stycznia 2019

Rait Castle and 'The Handless ghost of Rait'.


Lubicie opowieści o duchach? A może jesteście pasjonatami mrocznych historii o zdradzie, spisku i podstępie, który prowadzi do zbrodni? 
Jeśli tak, to koniecznie musicie zapoznać się z 800 letnią historią zamku Rait Castle i odwiedzić jego przygnebiające, szczególnie o tej porze roku, ruiny.
Zagłębiając się w jego dzieje, znajdziecie opowieść o zakazanej miłości, dwóch zwaśnionych rodach, zdradzie, bankiecie zaplanowanym z myślą o morderstwie, masakrze i duchu zwanym 'The Handless Wraith of Rait'. 
To dramat w iście szekspirowskim stylu. 

Szkocja to dla mnie przede wszystkim fascynująca historia, która wyłania się tu z każdego zakamarka, każdy kamień potrafi opowiadać o minionych wiekach, a ruiny zamków kryją nieodgadnione jeszcze tajemnice i niezliczone opowieści o duchach. Na podstawie każdej z tych opowieści i legend można by napisać niejedną książkę lub nakręcić film w hollywoodzkim stylu, z gatunku płaszcza i szpady.