Kiedy w zeszłym roku poszukiwałam na tutejszych plażach
fok i uporczywie wpatrywałam się w morze, z nadzieją na ujrzenie delfinów,
odwiedziłam prawie wszystkie nadmorskie wioski w zatoce Moray Firth. Moje poszukiwania
spaliły jednak na panewce. Poza jedną, leniwie wylegującą się na marinie w
Portknockie, opasłą foką, niczego nie zobaczyłam. Nie zdawałam sobie wówczas sprawy,
że dosłownie o tzw. 'rzut beretem' od mojego domu, swoją siedzibę ma firma, która specjalizuje
się w pokazywaniu turystom tego kawałka szkockiej dzikiej przyrody - North 58° Sea Adventure.
Wielokrotnie byłam na plaży i marine w Findhorn. Popijałam
kawę na tarasie restauracji znajdującej się w przy molo i zajadałam się pyszną
rybą z frytkami i nigdy, ale to nigdy, mojej uwagi nie przykuła reklama firmy.
Kilka dni temu szukając informacji o wybrzeżu i zatoce Moray, przypadkiem trafiłam
na ich stronę i już po 10 minutach trzymałam w ręku wydrukowany bilet na morską
wyprawę w poszukiwaniu fok i delfinów.
Tym razem się udało! Widziałam delfiny dosłownie na wyciągniecie
ręki. Przez większą część podróży towarzyszyły naszej łodzi, pojawiając się niepodziewanie, raz po jednej, raz po drugiej stronie burty.