piątek, 19 marca 2021

Blisko, coraz bliżej…

Od tygodni z wytęsknieniem wyglądam listu z tutejszego NHS- u, z wyznaczonym terminem szczepienia. Chciałabym poczuć się choć trochę bezpieczniej i z jeszcze większym optymizmem patrzyć w przyszłość. Jak na razie ani widu, ani słychu. Za to przyszła już karta do głosowania w majowych wyborach do tutejszego Parlamentu, co też jest dobrą wiadomością.

Znając tutejsze realia, do tego czasu, większość populacji będzie już zaszczepiona, a epidemia pod kontrolą, ale nie tak jak w Polsce ‘życzeniowo’, ale faktycznie. Nie zmienia to faktu, że szczepionka, niezależnie której firmy, pozwoliłaby mi poczuć się bardziej pewnie.

Wiem, że wielu z was szczepienia kwestionuje. Nie zamierzam z tym dyskutować. Każdy ma wolny wybór. Może się zaszczepić albo ciężko zachorować.

Zapowiada się nam piękna wiosna i szkoda by było spędzić ją w szpitalu, pod respiratorem, walcząc o każdy oddech lub co gorsze odejść z tego świata. Nawet jeśli nie nastąpi ta dramatyczna faza i przechorujecie łagodnie, to pomyślcie sobie, ile osób mogliście zarazić i ile z nich nie będzie miało takiego szczęścia jak wy.

Nie będę jednak nikogo ‘nawracać’. Tak jak powiedziałam, każdy ma wolny wybór i sam zdecyduje. Reszta to już kwestia tego jak się będzie z tym wyborem czuł.

Pamiętajcie, że przed nami piękna wiosna i prawdopodobnie równie piękne lato. 

sobota, 6 marca 2021

Refleksyjne szkockie przedwiośnie.

 


Piękna pogoda, jaka towarzyszy mi w Szkocji od kilku dni, w normalnych czasach, z pewnością, byłaby przyczynkiem do wyjazdów i poznawania nowych miejsc. Niestety czasy wciąż nie są normalne i jeszcze przez dobrych kilka miesięcy trzeba się będzie mocno ograniczać. O dalszych podróżach mogę więc zapomnieć. Co prawda znam takich, którzy nie boją się konsekwencji i łamią wszystkie zakazy podróżując, na większe niż dozwolone, dystanse. Ja (nie)stety nie należę do osób, które lubią takie ryzyko i nie wybieram się dalej niż przepisowe 5 mil. A że zwiedziłam już każdy zakątek Moray, a najbliższą okolice to wręcz przeszłam wzdłuż i wszerz, to do odkrycia nie mam już nic nowego.

Mam jednak ten komfort, że mogę na nowo powracać w cudowne, dobrze mi znane miejsca. Co więcej, za każdym razem ukazują mi się one w innym, niewidzianym uprzednio świetle. Jeśli na dodatek mogę tam oddać się kontemplacji to niczego więcej nie potrzeba mi do szczęścia (przynajmniej na obecnym etapie życia).