sobota, 7 grudnia 2019

Moje szkockie smaki. Cześć I.

Od kilku miesięcy na moim blogu, oprócz postów poświęconych miejscom, których odwiedzenie wam polecam, zamieszczam również opisy (i przepisy) tutejszych potraw. Tym, którzy interesują się tutejszą kulturą i tradycją (również tą kulinarną), większość przedstawionych przeze mnie szkockich przysmaków, z całą pewnością, jest znana, przynajmniej ze słyszenia.
Fudge –‘szkocka krówka’ 
 Szkocja to, jednak, nie tylko kultowy Haggis, ‘przedstawiony’ w jednym z moich postów, Mince and Tatties, czy też Whisky. Jak wiele różnorodnych smaków i zapachów można tu odkryć, przekonacie się odwiedzając malownicze miasteczka i wioski z dala od głównych szlaków turystycznych, i kosztując potraw w lokalnych, uroczych restauracyjkach i bistrach, czy też robiąc zakupy na lokalnych ryneczkach lub sklepach mieszczących się na farmach. 
I to, między innymi, ze względu na te małe firmy i trochę na fali mody na promowany, tu obecnie, lokalny patriotyzm w robieniu zakupów, postanowiłam napisać ten post i podzielić się z wami moimi szkockimi smakami. ‘Kulinarne skarby’, które tu odkryłam, opisze w dwóch postach. Pierwszy z nich, w całości, poświecę większości moich ulubionych smaków, które odnalazłam głównie w rejonie, w którym mieszkam. Drugi będzie równie szkocki, chociaż… to nie skockie specjały będą jego bohaterami… 

Podróż po moich szkockich smakach zacznę od przedstawienia smaku, który z pewnością wielu z was dobrze zna z Polski, smaku polskiego cukierka- krówki.

Fudge – ‘szkocka krówka’ 

Kiedy po raz pierwszy skosztowałam Fudge, to od razu pomyślałam – ‘to polska, kultowa ‘krówka’. Smak szkockiego tabletu Fudge jest jednak głębszy a konsystencja ‘cukierka’ bardziej zwarta. Szkocka krówka to jeden z moich ulubionych tutejszych smaków. Tablet, fuge, możecie kupić w każdym tutejszym sklepie spożywczym, ale jak to zwykle bywa, tylko te sprzedawane w małych, kameralnych kawiarenkach i cukierniach rodzinnych, z długą tradycją i wykonane wedle ścisłe strzeżonego od pokoleń przepisu, są najsmaczniejsze. Jedna z takich cukierni z Aviemore, kilka miesięcy temu otworzyła kolejny punkt sprzedaży swoich słodkości w Forres, przy głównej ulicy miasta. W ‘KILTED FUDGE’, oprócz tradycyjnego smaku, kupicie również tego brązowego cukierka ‘wzbogaconego’ o ciekawe egzotyczne dodatki, takie jak wanilia i chili. Przyznam się wam, że zawsze trudno mi się zdecydować, który ze smaków wybrać. Za każdym razem wychodzę stamtąd uboższa o dobrych kilkanaście funtów, zwłaszcza, że fudge to nie jedyny przysmak, który skradł tu moje serce, a raczej podniebienie. Tu odkryłam również przepyszne, ręcznie wykonane czekolady i aromatyczną ziarnistą kawę. Polecam wam to miejsce. Mam nadzieje, że podobnie jak ja zakochacie się w wytwarzanych tu pysznościach. 
 

Harry Gow.

Smak, którego z pewnością mi bardzo, ale to bardzo w Szkocji brakuje, to smak dobrego polskiego chleba. O ile bułki o bardzo zbliżonym smaku mogę kupić w Marks & Spencer lub Lidlu, to z chlebem bywa gorzej. Na szczęście sytuacje ratują liczne tu polskie sklepy, gdzie można nabyć dość dobrej jakości pieczywo. Mam taki nawyk, że zawsze czytam informacje o produkcie - z jakich składników został wytworzony i gdzie został wykonany. I tak dotarłam do sieci piekarni- cukierni – Harry Gow. Miejsca te, z pewnością, są znane wszystkim Polakom zamieszkującym w północnej Szkocji, a zwłaszcza Inverness i jego okolicach. Ja pokochałam je za smak polskiego chleba. Często kupuje tu również doskonałej jakości Scottish Pie, Sausage Rolls jak i lokalne słodkości, takie jak pączki wypełnione kremem waniliowym lub bitą śmietaną. Harry Gow to cukiernia typu take away. Możecie tu kupić kawę, francuskie croissanty i wielokolorowe kanapki. Smaczna i zdrowa alternatywa dla fast foodów i doskonały posiłek dla podróżujących samochodem po północnej Szkocji.


Fochabers Fish Bar

Przygotowywanej tu przepysznej ‘szkockiej rybie’ z frytkami poświeciłam, na tym blogu, dwa posty. To chyba najbardziej znany chip shop w całym Moray. Aromatyczny Haddock otoczony złocistą chrupiącą skórką, serwowany z przyzwoitą porcją frytek i kremową sałatką Coleslaw, codziennie ściąga do tego miejsca tłumy. Tuż przed otwarciem, przed drzwiami ustawia się długa kolejka złaknionych tego przysmaku. Zawsze jest tu tłocznie. Na rybę z frytkami przyjeżdżają tu mieszkańcy wszystkich okolicznych miejscowości. Ja staram się zawsze łączyć wizytę tu z odwiedzinami bistro w Gordon Castle Garden, gdzie delektuje się innym miejscowym przysmakiem.


Scone z Gordon Castle Garden bistro.

Aromatyczna filiżanka kawy lub herbaty, serwowana z przepysznym szkockim ciasteczkiem scone, to kolejny mój szkocki smak. Po długim spacerze po bajkowym ogrodzie, wśród kojących zapachów kwiatów i ziół, chętnie zasiadam w tutejszym bistro, aby uraczyć się tym skromnie wyglądającym ciasteczkiem o ‘nieskromnym’ smaku. W bistro możecie, w przystępnej cenie, zjeść przepyszny obiad, przyrządzony z produktów zebranych w ogrodzie. Jak większość miejsc, serwujących dobrej jakości posiłki, jest ono zawsze ‘very busy’. Lubię tu przyjeżdżać na lunch, ale najbardziej przypadły mi do gustu wypiekane tu kultowe szkockie scone, zarówno te klasyczne jak i te wzbogacone o różne smaki. W piękny słoneczny dzień kawa i ciastko z widokiem na ogród. Czegóż chcieć więcej?



Curry z Lossie Restaurant


Tej hinduskiej, wielokrotnie nagradzanej restauracji, poświeciłam jeden z moich poprzednich postów. Przygotowywane tu curry jest naprawdę bardzo smaczne. To nowy smak Szkocji, który bije tu wszelkie rekordy popularności. Ja również uległam jego orientalnemu urokowi. Jeśli będziecie w tych okolicach to koniecznie tu zawitajcie. Nie omijajcie również innych miejsc, gdzie serwuje się hinduską kuchnię. Dlaczego? Po odpowiedź na to pytanie odsyłam was do postu poświęconemu temu miejscu. Lossie Restaurant- szkocki smak orientu




Cullen Skink


Zupy, o tym smaku i konsystencji, nie zjecie w Polsce. Trudno będzie ją również wam przyrządzić, pomimo że nie wymaga wielogodzinnych skomplikowanych przygotowań. To prosta zupa przygotowana z lokalnych produktów – głównie ryby i ziemniaków, ale to właśnie ta ryba- świeży lub wędzony Haddock jest trudno dostępna w Polsce, a to ona czyni jej smak tak lokalny i wyjątkowy. Historie tego narodowego skockiego dania opisałam w jednym z moich pierwszych postów. Niestety restauracja, która była wielokrotnie nagradzana za smak tej właśnie zupy, niedawno została zamknięta. Na szczęście w Cullen znajdziecie lokalne urocze bistro, gdzie jest serwowana Cullen Skink. To miejsce również opisałam w jednym z moich poprzednich postów, poświęconemu miejscowości Cullen. Zachęcam wam was jej skosztowania. Zupe znajdziecie w karcie dań wielu tutejszych restauracji. Ja obowiązkowo zamawiam ją, za każdy razem, jak odwiedzam Cullen.  

Smaki Allarburn Farm

Ci z was, którzy śledzą mój blog z pewnością wiedzą, że uwielbiam zakupy w Wester Hardmuir Fruit Farm. Ta położona w pobliżu Forres farma, to w okresie od wiosny do jesieni, jedna z największych lokalnych atrakcji i weekendowych rozrywek na tym terenie. Szczególnie lubiana przez rodziny z dziećmi, które chętnie przyjeżdżają tu zbierać truskawki i maliny. Przyznam się, że i dla mnie to nie lada atrakcja. Zwłaszcza, że przy okazji zbierania można delektować się smakiem świeżo zerwanych owoców. Niestety w styczniu farma jest zamknięta. Dlatego też korzystam w tym czasie z oferty innych, licznych tu farm i sklepów farmerskich, w których zaopatruje się w świeże lokalne produkty. 
Miejscem, które zyskało moją niesłabnąca sympatie jest Alluburien Farm Shop. Tu niedawno odkryłam dwa produkty, które na stałe zagościły w mojej kuchni- mleko w szklanych butelkach (zwrotnych -kaucja 10 p) ze znanej szkockiej mleczarni GRAHAM'S i ocet jabłkowy, fermentowany na bazie cydru. Od kilku lat często zaopatruje się tu w świeże jaja z dwoma żółtkami.
Na terenie sklepu znajduj się również bistro, coffee shop, w którym przygotowane są posiłki z warzyw, owoców i mięsa produkowanego na farmie. Podobnie jak w innych restauracjach z dobrą kuchnią, na stolik często trzeba tu poczekać. Szkoci mają inna kulturę jedzenia posiłków. Normą jest tu stołowanie się na poza domem lub kupowanie jedzenia na wynos. Dlatego też miejsca, gdzie można dobrze zjeść, przeżywają prawdziwe oblężenie.
Ja szczególnie lubię tutejsze burgery. Mięso coraz rzadziej gości na moim stole. Staram się ograniczyć jego jedzenie do minimum. Niestety wegetarianką nie jestem i nie wiem czy kiedykolwiek uda mi się ten stan osiągnąć, ale usilnie się staram. Jeśli decyduje się na mięsny posiłek, to zawsze wybieram do jego przygotowania produkt wysokiej jakości, ze sprawdzonego miejsca. Ważny jest dla mnie sposób w jaki hodowane są zwierzęta.  Dlatego też wybieram burgery, które są serwowane w Allarburn bistro. Można je również kupić w sklepie farmerskim i samodzielnie przygotować w domu. Polecam. W żaden sposób nie można tego porównać z tymi, które możecie nabyć popularnych fast foodach.
Smaki które dzisiaj wam przedstawiłam należą do moich ulubionych, ale to tylko zaledwie niewielki wycinek tego co tu lubię. Na moim blogu znajdziecie wiele wpisów poświęconych szkockim potrawom, przepisom na nie i miejscom, gdzie można smacznie zjeść. Zachęcam was do ich odwiedzenia. Zachęcam was również do poszukiwania własnych szkockich smaków. Chętnie o nich poczytam i z pewnością wybiorę się skosztować smaków, które mi polecicie.


Zapraszam do kontaktu i dzielenia się ze mną waszymi odkryciami.


 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz