sobota, 14 grudnia 2019

High Street na Święta

Ten okres roku bardzo mnie rozleniwia. Krótkie, często deszczowe, dni skłaniają bardziej do przesiadywania w domu. Dobra książka, wygodna sofa, na której zasiadam z kubkiem aromatycznej kawy lub filiżanką herbaty - to wszystko co jest mi do szczęścia potrzebne w tą dżdżystą jesienną pogodę. Trudno mnie wtedy często wyciągnąć z domu. Musi to być coś naprawdę ważnego lub ciekawego. Tym razem inspiracją do wyjścia była, o dziwo, reklama, którą zobaczyłam kilka tygodni temu w tutejszej telewizji. Zazwyczaj nie ulegam urokowi telewizyjnych czy prasowych reklam, ale ta (przynajmniej dla mnie) była wyjątkowa, chociaż nie promowała ona nachalnie określonego produktu -kremu, alkoholu, czekolady czy też designerskiej kolekcji ubrań. 
Muzyka z piosenki Queen - ‘Sombody to love’ i bajkowa, przedświąteczna sceneria głównej ulicy miasta, z małymi sklepikami, pubami i kawiarenkami. Małe lokalne biznesy, prowadzone od pokoleń przez członków jednej rodziny, dla których jest to często jedyne miejsce pracy i dochodu, jakie znają przez całe swoje życie.


Show your High Street some love. Wyjątkowo ciepła i chwytająca za serce reklama.
High Street 

Ci z Was, którzy mieszkają w różnych częściach Zjednoczonego Królestwa, jak również w anglosaskich krajach Commonwealth (Brytyjska Wspólnota Narodów), z pewnością zauważyli jedną prawidłowość- główna handlowa ulica nosi, w tutejszych miastach, miasteczkach jak i większych wioskach, tą samą nazwę- High Street. 

Historia tej nazwy sięga do roku 1666, a więc czasów panowania odrestaurowanej dynastii Sturtów, a dokładnie króla Karola II. W roku tym Londyn został strawiony przez wielki pożar, który doszczętnie zniszczył miasto.

Z uwagi na ogrom tragedii i aby uniknąć w przyszłości jej powtórzenia, postanowiono odbudowę miasta przeprowadzić wedle ścisłe określonego planu, wprowadzając nowe przepisy, które stały się również obowiązujące przy budowie jak i przebudowie istniejących już wiosek i miast. Według nowego prawa handel został dopuszczony jedynie na głównej ulicy miasta (wysokiej), która równocześnie miała być wiodącą arterią komunikacyjną prowadzącą przez miasto. Idąc za przykładem Londynu, kolejne miasta nadawały swoim najważniejszym ulicom nazwę High Street, czyniąc je najważniejszym miejscem handlu detalicznego.
Szacuje się, że w całym Zjednoczonym Królestwie jest około 3 tys. ulic o tej nazwie i około 2,3 tys. które w swojej nazwie zawierają słowo High (takich jak Upper High Street, High Street West). Co ciekawe prawie 600 z nich znajduje się w różnych dzielnicach Londynu.

Złota era tych ulic przypadła na czasy wiktoriańskie, wraz z burzliwym rozwojem kapitalizmu i wzrostem klasy średniej, zrodziła się moda na spędzanie czasu na rekreacyjnych zakupach i przechadzkach po rozwijających się przy nich centrach handlowych.
Wiek XX, a szczególnie jego druga połowa, zmieniła sytuacje High Street. Traciły one klientów na rzecz rozwijających się, poza obszarami miast, centrów handlowych. Do pogorszenia rentowności znajdujących się tu biznesów w znacznej mierze przyczynił się również rozwój sprzedaży internetowej. Moda na wychodzenie z domu i robienie zakupów u lokalnych rzemieślników powoli zaczęła wygasać.  

Tradycyjne sklepy zamykały swoje podwoje, a ich miejsce zajęły małe kameralne kawiarenki, restauracje i charity shopy. W dużych miastach High Street zamieniły się w cetnara, gdzie można obecnie nabyć produkty ekskluzywnych światowych marek.



Na szczęście są jeszcze miejsca, gdzie czas się jakby zatrzymał. W małych miasteczkach, szczególnie tych, na obrzeżach, których nie powstały duże galerie handlowe, High Street wciąż pełnią swoją ważną rolę. Tak jest w rejonie Moray, w którym mieszkam.  Nie ma tu żadnych wielkich centrów handlowych z błyszczącymi galeriami (ze świecą ich tu szukać), a jedynie dwa duże sklepy Asda i Tesco. Służą one tutejszym mieszkańcom głównie do zaopatrywania się w żywność.


Podobnie jest w pobliskim Inverness, gdzie jedno z wejść do galerii handlowej znajduje się przy głównej ulicy.

Pełno jest tu małych sklepików sprzedających książki, ubrania, lokalnych aptek, rozlicznych pubów i restauracyjek szczelnie wypełnionych w godzinach swojego otwarcia.


Przyznam się, że spacer po High Street (nie tylko na Święta) dostarczył mi nie lada wrażeń. Tu też kupiłam moje świąteczne prezenty. W tych małych, przeuroczych sklepikach łatwiej jest znaleźć coś wyjątkowego, bardziej spersonalizowanego i oryginalnego. Przy okazji przyjrzałam się rozlicznym tu lokalnym biznesom. Ich mnogość jest imponującą, równie jak ich, ponad wiekowa historia.



Zachęcam was do spaceru po High Steet (nie tylko na Święta). Oprócz udanych zakupów z pewnością spacer po niej będzie dla was jak podróż przez wieki, powrót do historii. Przyjrzyjcie się tylko tym wszystkim pięknym domom i wiekowym witrynom sklepów. Myślę, że Ci z was, którzy lubią architekturę miejską, będą mogli nacieszyć swoje oczy unikatowymi detalami i kunsztem dawnych mistrzów. Filiżanka kawy i świeży, smaczny posiłek w uroczym bistro (oczywiście jeśli uda wam się upolować stolik) dopełnią cudowny czas jaki tu spędzicie. Za to właśnie kocham miejsce, w którym mieszkam.

PS
 Pamiętajcie, że robiąc tu zakupy nie tylko wspomagacie lokalny biznes, ale również pomagacie zachować te miejsca dla przyszłych pokoleń. Czyż może być coś bardziej wspaniałego?







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz