Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Landscape. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Landscape. Pokaż wszystkie posty

sobota, 30 marca 2024

Bocznymi drogami cześć III


Wiosna powoli się rozkręca. Coraz więcej jest słonecznych dni i coraz wyższa temperatura. Mam nadzieje, że ja, podobnie jak wiosna, rozkręcę się i na nowo powrócę do systematycznego prowadzenie tego bloga, zwłaszcza, że miejsc do odwiedzenia jest co nie miara, a chęć ruszenia się z domu rozkręca się u mnie, podobnie jak wiosna.

Dzisiaj ponownie wracam do sprawdzonego tematu, małych, a zarazem niezwykle odkrywczych podroży w mojej najbliższej okolicy. Odkrywając te miejsca; niektóre po raz pierwszy, inne na nowo, uświadamiam sobie w jakim zabieganiu żyje i jak mało czasu poświęcam na małe przyjemności – spacer w towarzystwie bliskiej osoby i spontaniczne przejażdżki samochodem, czy też filiżankę kawy wypitą w ogrodzie w towarzystwie promieni wiosennego słońca.

Nie obiecuje już sobie, że to zmienię, bo to nie zawsze zależy ode mnie. Mam chęci, a to już pierwszy krok do zmiany przyzwyczajeń.

Pamiętam, jak kilka lat temu, również w okolicach Wielkanocy umieściłam pierwszy post z tej serii (link tu cześć I) (link do cz. II), dostałam od Was mnóstwo wiadomości, z zapytaniami, gdzie jest tak pięknie. Rzeczywiście, miejsce, w którym mieszkam jest piękne. Nic wiec dziwnego, że coraz więcej osób z Anglii tu się osiedla, zwłaszcza, ze panuje tu specyficzny mikroklimat i w porównaniu do innych części Szkocji jest tu dużo cieplej.

poniedziałek, 4 grudnia 2023

Jak spokojnie spędzić dzień na północnym wybrzeżu Aberdeenshire


Aberdinshere to nie było do tej pory miejsce w kierunku, którego kierowałam moje kroki. Cały swój wolny czas poświęcałam na wyprawy na zachód – Inverness i Highland. W sumie nie wiem, dlaczego.

Trochę zachowywałam się jak typowy turysta, który focusuje się na zobaczeniu Loch Ness i ulega czarowi legendy o zamieszkującym jego wody potworze.

Tymczasem urokliwe wioski i miasteczka były tuż na wyciągniecie ręki, znacznie bliżej niż legendarne jezioro i zamieszkujący je Nessie. Chce to teraz nadrobić i powoli kieruje swoje oczy w kierunku wschodnim.

Pierwsze kroki już ku temu poczyniłam. Kilka tygodni temu odwiedziłam wioskę, prawdziwą perełkę wśród nadmorskich miejscowości- Crovie. Post znajdziecie pod tym linkiem. Nie był to jednak jedyny cel mojej podroży w tym dniu.

Wyprawa była dość spontaniczna, chociaż jak już wspominałam, zwiedzenie Crovie było od dawna w moich planach. Wioska jest malownicza, ale nie można w niej spędzić całego dnia; nawet jeśli ulegniecie urokowi znajdującej się na jej końcu ławeczki i oddacie się przyjemnej konwersacji lub zagłębicie się w lekturze- przy okazji warto zaplanować kilka innych atrakcji.

wtorek, 27 czerwca 2023

Scotland Road Trip - Ullapool

 

(Wpis zawiera lokowanie produktu). Od kilku lat planuje przejechanie jednej z najbardziej znanych tras w Szkocji, a może należałoby powiedzieć w całym Zjednoczonym Królestwie - North Coast 500. Trzy lata temu, w dobie Covidowych obostrzeń udało mi się pokonać odcinek pomiędzy Inverness a Thorso (link tutaj). Wyprawa była dość spontaniczna. W planach na ten dzień miałam jedynie zwiedzenie Dunrobin Castle (link tutaj), a dotarłam do John O'Groats.

Widoki, mnie zauroczyły. Podróż planowałam powtórzyć, po wcześniejszym przygotowaniu się do wyprawy. Różne zbiegi okoliczności sprawiły, że nie udało mi się zrealizować moich planów. Tak naprawdę to w ostatnich dwóch latach niewiele ruszałam się z domu, poza sprawdzonymi i koniecznymi wyprawami – wyjazdy do Polski czy też wyprawy do Edynburga.

W tym roku postanowiłam to zmienić, zwłaszcza, że pogoda aż się prosi, aby nie spędzać  czasu jedynie w przydomowym ogródku - na uporządkowanie, którego wykorzystałam większość swojego tegorocznego urlopu. Tę pozostałą (cześć) postanowiłam podzielić na zwiedzanie Szkocji i być może wypad do Paryża- nie samą Szkocja przecież człowiek żyje!

sobota, 29 sierpnia 2020

Aviemore, Loch Morlich & Grantown on Spey - w poszukiwaniu początków jesieni.

 

Lato ma przed sobą jeszcze ponad 3 tygodnie, a ja już szukam jesieni. Z pewnością dla większości z was, ciepłolubnych, brzmi to przynajmniej dziwnie, ale dla mnie, od lat mieszkającej w Szkocji, właśnie ten okres roku (oprócz widoku budzącej się do życia wiosną przyrody), jest najpiękniejszy w tutejszym krajobrazie. Dlaczego tak bardzo go lubię? Powód jest prosty – porastające tutejsze wzniesienia i wzgórza wrzosy. Uwierzcie mi, że przy tutejszych ‘łysych’ górach, które o tej porze roku zamieniają się w ‘lawendowe pola’, to jeden z najwspanialszych widoków. Wrzosy kwitną do późnej jesieni, ale to właśnie przy końcówce lata, w zestawieniu z wciąż soczystą, letnią zielenią, tworzą naprawdę zjawiskowy obraz.

Tym razem za cel mojej podroży obrałam pobliskie Aviemore. Miejsca tego jeszcze nie opisywałam na tym blogu. To małe miasteczko, które tętni życiem niczym mini metropolia. Rożni się ono wyglądem od typowych szkockich miast, miasteczek i wiosek. Jeśli porównać je do polskich miejscowości górskich, to przypomina mi Szczyrk lub Zieleniec. Typowa miejscowość narciarska, miejsce na długie wycieczki rowerowe i  pełne leśnych pieszych szlaków. Sama miejscowość nie oferuje nic ciekawego. Typowy przystanek dla turystów, gdzie mogą się oni zatrzymać na ciepły posiłek, w rozlicznych tu knajpkach i zastanowić się nad tym, w którym kierunku wyruszą. Zawsze mi się tu podobało, szczególnie w ciepłych miesiącach. Kawiarenki i z ich ogródkami wypełnione po brzegi, tłumy wypoczywających i szukających relaksu ludzi, górska moda- trapery i outdoorowe ubrania, i wszechobecne naręcza kwiatów na budynkach. Tym razem jednak miejsce to mnie drażniło. Nie tylko ze względu na duży ruch samochodów i brak kwiatów, ale właśnie ze względu na tłum turystów. 

Od kilku miesięcy żyję w reżimie sanitarnym, zarówno w pracy jaki i poza nią. Zachowuje dystans społeczny i stosuje się do zaleceń. Wydaje mi się ze niezbyt dobrze zaczyna się to odbijać na mojej psychice i powoli wpadam w społeczną izolacje i chyba zaczynają mnie dopadać fobie😊 A tak naprawdę, to po kilku miesiącach, chyba odwykłam od tak dużych skupisk i trochę zdziczałam na tej mojej prowincji.

sobota, 25 maja 2019

Szkocja na Majówkę – cześć II (off the beaten track)

Piknik na trawie, na skraju lasu, nad brzegiem jeziora lub w jego pobliżu, to dla wielu, z pewnością, wymarzone miejsce na Majówkę. Gdyby mnie ktoś obudził w środku nocy i zapytał z czym kojarzy mi się Majówka, to na 100 % opisałabym takowe sielankowe okoliczności przyrody.
I to właśnie takie miejsce chcę wam dzisiaj pokazać. Miejsce, które wręcz ‘kipi życiem’ dzikiej przyrody, i aż trudno uwierzyć, że nie tak dawno temu, zostało stworzone przez człowieka dla czlowieka. Jeziora, park i niezwykły las, o którym wspomniałam w poprzednim poście, z sielankowo usytuowanymi ławeczkami i rozlicznymi ścieżkami, z których rozpościerają się wręcz bajkowe widoki, czynią je z pewnością wyjątkowym i są nieodłączną wizytówką aktywnego wypoczynku w Moray.

niedziela, 21 kwietnia 2019

Bocznymi drogami...

Zazwyczaj w piękną słoneczną pogodę, taką jak ta w trakcie obecnych świąt, obieram sobie za cel odwiedzenie określonego miejsca. Staram się jak najwięcej o nim dowiedzieć i w miarę dobrze do tej wyprawy przygotować. Zaopatrzona w mapę, niezbędne adresy i GPS wyruszam w drogę. Tym razem jednak postanowiłam zrobić coś zupełnie innego. Zaopatrzona jedynie w GPS wyruszyłam samochodem w nieznane (niezupełnie), nie obierając celu. Chciałam pojeździć po małych bocznych drogach Moray, zobaczyć co mogę tam odkryć i poczuć ducha przygody. Nigdy wcześniej tego nie robiłam, więc sama wizja ‘wyprawy w nieznane’ wydała mi się bardzo ekscytująca.

Pogoda dopisała. Temperatura powyżej 20 stopni, słonce, lekki wietrzyk i zero chmur na horyzoncie. Czegóż chcieć więcej?

 Wszyscy, którzy śledzą mój blog wiedzą, że mieszkam w rolniczym regionie Szkocji. Tym, którzy zbłądzili tu po raz pierwszy, chciałam jedynie nadmienić, że jest to hrabstwo Moray.

Wyprawa w nieznane ukazała mi w pełni piękno, agrarne piękno rejonu, w którym mieszkam. Pola, pagórki, ukryte strumyczki, małe jeziorka i malowniczo położone wśród nich farmy i bajkowe domki.

środa, 5 grudnia 2018

Landscape

Wczorajszy dzień spędziłam w Aberdeen. To jedno z większych miast w Szkocji, zagłębie przemysłu naftowego. Niczym nie rożni się od dużych, zatłoczonych brytyjskich miast, pełnych zgiełku, z tłumem ludzi pędzącym w bliżej nieokreślonym kierunku. Mieszka tu dość duży odsetek naszych rodaków. Przy głównych ulicach umiejscowione są liczne polskie sklepy, o tej porze roku wypełnione po brzegi świątecznymi, polskimi przysmakami. Ale nie miastu chce poświecić dzisiejszy post. Nie będę też pisać o mieszkających tu Polakach. Jak znajdę siłę, nastrój i oczywiście czas, aby ponownie się wybrać do Aberdeen, to z pewnością pokaże wam to miasto i kilka miejsc wartych odwiedzenia, ale nie tym razem.
Podróż do Aberdeen w godzinach rannych, o tej porze roku, odbywa się w kompletnych ciemnościach. Słonce ukazuje się około 8.30 rano. Znam tą drogę dość dobrze, ale nigdy nie miałam okazji, tak naprawdę, skupić się na krajobrazie. Tym razem było inaczej. To niewątpliwy plus podroży autobusem😊