Aberdinshere to nie było do tej pory miejsce w kierunku,
którego kierowałam moje kroki. Cały swój wolny czas poświęcałam na wyprawy na zachód
– Inverness i Highland. W sumie nie wiem, dlaczego.
Trochę zachowywałam się jak typowy turysta, który focusuje
się na zobaczeniu Loch Ness i ulega czarowi legendy o zamieszkującym jego wody
potworze.
Tymczasem urokliwe wioski i miasteczka były tuż na
wyciągniecie ręki, znacznie bliżej niż legendarne jezioro i zamieszkujący je
Nessie. Chce to teraz nadrobić i powoli kieruje swoje oczy w kierunku
wschodnim.
Pierwsze kroki już ku temu poczyniłam. Kilka tygodni temu
odwiedziłam wioskę, prawdziwą perełkę wśród nadmorskich miejscowości- Crovie.
Post znajdziecie pod tym linkiem. Nie był to jednak jedyny cel mojej podroży w
tym dniu.
Wyprawa była dość spontaniczna, chociaż jak już wspominałam, zwiedzenie Crovie było od dawna w moich planach. Wioska jest malownicza, ale nie można w niej spędzić całego dnia; nawet jeśli ulegniecie urokowi znajdującej się na jej końcu ławeczki i oddacie się przyjemnej konwersacji lub zagłębicie się w lekturze- przy okazji warto zaplanować kilka innych atrakcji.
Przyznam się szczerze, że odwiedzenie Crovie było moim pomysłem ale całą resztę wyszukał i zaproponował ktoś inny. Za co bardzo jestem wdzięczna- sama nie zrobiłabym tego lepiej.
I tak po odwiedzeniu głównego punktu programu i posileniu się przepysznym latte i obłędnie słodkim ciastem marchewkowym w Eli's Crafts, Cakes & Coffee. udaliśmy się na mały spacer po pobliskim Banff. Naszej uwadze nie uszły urocze architektoniczne detale, jak również ciekawa zabudowa. Zwiedziliśmy miejscowy zabytkowy cmentarz i pospacerowaliśmy w pobliżu mariny.
Gdyby nie fakt ze w planach było zwiedzenie Boyne Castle, z pewnością odkrylibyśmy więcej ciekawych detali.
Kolejne kroki skierowaliśmy do Duff House. Nie zabawiliśmy tu jednak długo. Zainteresował mnie sam budynek; to doskonały przykład georgiańskiej architektury.
Ostatnim punktem programu było odwiedzenie opuszczonego
zamku Boyne Castle. Niełatwo było tu trafić. Zamek znajduje się na prywatnych
gruntach i nie ma tu drogowskazów naprowadzających. Nie ma też wydzielonego
miejsca parkingowego. Należy skorzystać z gościnności pobliskich mieszkańców i zaparkować
samochód na ich posesji.
Rzadko zdarza mi się odwiedzić zamek, który nie jest objęty opieką przez tutejsze rządowe organizacje.
To chyba z powodu przesytu tego typu budowli – w Szkocji
jest ponad 3 tys. zamków- spowodował, że tylko wybrane z nich, szczególnie zasłużone
dla dziedzictwa tego kraju, znalazły się pod ich opieką.
Jak z pewnością zauważyliście, nie opisuje wam historii
miejsc, które odwiedziłam. Doszłam do wniosku, że napisze niczego czego nie moglibyście
znaleźć w Internecie. Bardziej zależy mi na przekazaniu wam emocji, które mi towarzyszyły
przy zwiedzaniu tego miejsca. Myślę, że udało mi się je ‘ująć’ w fotografii.
Zresztą nie tylko mnie. Cześć zdjęć jest wykonanych przez
mojego znajomego, któremu ponownie dziękuje za te wyprawę.
Z przyjemnością wracam do tych wspomnień sprzed ponad dwóch
miesięcy, zwłaszcza że na zewnątrz zima na całego i raczej większość wolnych
chwil spędzę na przygotowaniu do Świat i czytaniu książek.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz