poniedziałek, 4 grudnia 2023

Jak spokojnie spędzić dzień na północnym wybrzeżu Aberdeenshire


Aberdinshere to nie było do tej pory miejsce w kierunku, którego kierowałam moje kroki. Cały swój wolny czas poświęcałam na wyprawy na zachód – Inverness i Highland. W sumie nie wiem, dlaczego.

Trochę zachowywałam się jak typowy turysta, który focusuje się na zobaczeniu Loch Ness i ulega czarowi legendy o zamieszkującym jego wody potworze.

Tymczasem urokliwe wioski i miasteczka były tuż na wyciągniecie ręki, znacznie bliżej niż legendarne jezioro i zamieszkujący je Nessie. Chce to teraz nadrobić i powoli kieruje swoje oczy w kierunku wschodnim.

Pierwsze kroki już ku temu poczyniłam. Kilka tygodni temu odwiedziłam wioskę, prawdziwą perełkę wśród nadmorskich miejscowości- Crovie. Post znajdziecie pod tym linkiem. Nie był to jednak jedyny cel mojej podroży w tym dniu.

Wyprawa była dość spontaniczna, chociaż jak już wspominałam, zwiedzenie Crovie było od dawna w moich planach. Wioska jest malownicza, ale nie można w niej spędzić całego dnia; nawet jeśli ulegniecie urokowi znajdującej się na jej końcu ławeczki i oddacie się przyjemnej konwersacji lub zagłębicie się w lekturze- przy okazji warto zaplanować kilka innych atrakcji.

Przyznam się szczerze, że odwiedzenie Crovie było moim pomysłem ale całą resztę wyszukał i zaproponował ktoś inny. Za co bardzo jestem wdzięczna- sama nie zrobiłabym tego lepiej.


I tak po odwiedzeniu głównego punktu programu i posileniu się przepysznym latte i obłędnie słodkim ciastem marchewkowym w Eli's Crafts, Cakes & Coffee.  udaliśmy się na mały spacer po pobliskim Banff. Naszej uwadze nie uszły urocze architektoniczne detale, jak również ciekawa zabudowa. Zwiedziliśmy miejscowy zabytkowy cmentarz i pospacerowaliśmy w pobliżu mariny.



Gdyby nie fakt ze w planach było zwiedzenie Boyne Castle, z pewnością odkrylibyśmy więcej ciekawych detali.




Kolejne kroki skierowaliśmy do Duff House. Nie zabawiliśmy tu jednak długo. Zainteresował mnie sam budynek; to doskonały przykład georgiańskiej architektury.


Ostatnim punktem programu było odwiedzenie opuszczonego zamku Boyne Castle. Niełatwo było tu trafić. Zamek znajduje się na prywatnych gruntach i nie ma tu drogowskazów naprowadzających. Nie ma też wydzielonego miejsca parkingowego. Należy skorzystać z gościnności pobliskich mieszkańców i zaparkować samochód na ich posesji.

Rzadko zdarza mi się odwiedzić zamek, który nie jest objęty opieką przez tutejsze rządowe organizacje.





To chyba z powodu przesytu tego typu budowli – w Szkocji jest ponad 3 tys. zamków- spowodował, że tylko wybrane z nich, szczególnie zasłużone dla dziedzictwa tego kraju, znalazły się pod ich opieką.

Jak z pewnością zauważyliście, nie opisuje wam historii miejsc, które odwiedziłam. Doszłam do wniosku, że napisze niczego czego nie moglibyście znaleźć w Internecie. Bardziej zależy mi na przekazaniu wam emocji, które mi towarzyszyły przy zwiedzaniu tego miejsca. Myślę, że udało mi się je ‘ująć’ w fotografii.

Zresztą nie tylko mnie. Cześć zdjęć jest wykonanych przez mojego znajomego, któremu ponownie dziękuje za te wyprawę.

Z przyjemnością wracam do tych wspomnień sprzed ponad dwóch miesięcy, zwłaszcza że na zewnątrz zima na całego i raczej większość wolnych chwil spędzę na przygotowaniu do Świat i czytaniu książek.

Byle do wiosny… 









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz