Zazwyczaj w piękną słoneczną pogodę, taką jak ta w trakcie obecnych świąt, obieram sobie za cel odwiedzenie określonego miejsca.
Staram się jak najwięcej o nim dowiedzieć i w miarę dobrze do tej wyprawy przygotować.
Zaopatrzona w mapę, niezbędne adresy i GPS wyruszam w drogę. Tym razem jednak postanowiłam
zrobić coś zupełnie innego. Zaopatrzona jedynie w GPS wyruszyłam samochodem w
nieznane (niezupełnie), nie obierając celu. Chciałam pojeździć po małych bocznych drogach
Moray, zobaczyć co mogę tam odkryć i poczuć ducha przygody. Nigdy wcześniej tego
nie robiłam, więc sama wizja ‘wyprawy w nieznane’ wydała mi się bardzo ekscytująca.
Pogoda dopisała. Temperatura powyżej 20
stopni, słonce, lekki wietrzyk i zero chmur na horyzoncie. Czegóż chcieć więcej?
Wszyscy, którzy śledzą mój blog wiedzą, że
mieszkam w rolniczym regionie Szkocji. Tym, którzy zbłądzili tu po raz pierwszy,
chciałam jedynie nadmienić, że jest to hrabstwo Moray.
Wyprawa w nieznane ukazała mi w pełni piękno, agrarne
piękno rejonu, w którym mieszkam. Pola, pagórki, ukryte strumyczki, małe
jeziorka i malowniczo położone wśród nich farmy i bajkowe domki.