Jak na koniec października przystało w dzisiejszym poście
mowa będzie o Halloween, o dokładnie o Halloween w szkockim wydaniu.
Szkocja to miejsce, w którym aż roi się od wszelkiego
rodzaju duchów, potworów i bliżej nieokreślonych stworów, nawiedzających
tutejsze zamki i domostwa. Każda nawet najmniejsza osada ma tu swoją zjawę, która
straszy przybyszy i w ryzach trzyma lokalną społeczność.
Można by rzec, że Halloween jest tu codziennością, a nie
tylko świętem obchodzonym 31 października.
Zanim jednak zjawy i wszelkiej maści duchy na dobre rozgościły
się na szkockich włościach i w Halloween zaczęły, ze zwielokrotnioną siłą, straszyć;
na ziemiach tych obchodzono święto plonów. W dniu tym (lub dniach)
na przełomie października i listopada, celebrowano zebranie z pól ostatnich kłosów,
i spędzenie zwierzyny po letnim wypasie do zagród, gdzie ją ubijano, aby przez
zimowe miesiące zapewnić sobie pożywienie.
SAMHAIN
Okres ten był równocześnie początkiem Celtyckiego Nowego Roku. W każdej z lokalnych wspólnot odbywało sie, w ów czas, coroczne spotkanie gminne, a w nocy 31 października obchodzono Samhain, kiedy to wedle ówczesnych wierzeń duchy zmarłych wracały na ziemię.