Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wypoczywaj aktywnie. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą wypoczywaj aktywnie. Pokaż wszystkie posty

sobota, 29 sierpnia 2020

Aviemore, Loch Morlich & Grantown on Spey - w poszukiwaniu początków jesieni.

 

Lato ma przed sobą jeszcze ponad 3 tygodnie, a ja już szukam jesieni. Z pewnością dla większości z was, ciepłolubnych, brzmi to przynajmniej dziwnie, ale dla mnie, od lat mieszkającej w Szkocji, właśnie ten okres roku (oprócz widoku budzącej się do życia wiosną przyrody), jest najpiękniejszy w tutejszym krajobrazie. Dlaczego tak bardzo go lubię? Powód jest prosty – porastające tutejsze wzniesienia i wzgórza wrzosy. Uwierzcie mi, że przy tutejszych ‘łysych’ górach, które o tej porze roku zamieniają się w ‘lawendowe pola’, to jeden z najwspanialszych widoków. Wrzosy kwitną do późnej jesieni, ale to właśnie przy końcówce lata, w zestawieniu z wciąż soczystą, letnią zielenią, tworzą naprawdę zjawiskowy obraz.

Tym razem za cel mojej podroży obrałam pobliskie Aviemore. Miejsca tego jeszcze nie opisywałam na tym blogu. To małe miasteczko, które tętni życiem niczym mini metropolia. Rożni się ono wyglądem od typowych szkockich miast, miasteczek i wiosek. Jeśli porównać je do polskich miejscowości górskich, to przypomina mi Szczyrk lub Zieleniec. Typowa miejscowość narciarska, miejsce na długie wycieczki rowerowe i  pełne leśnych pieszych szlaków. Sama miejscowość nie oferuje nic ciekawego. Typowy przystanek dla turystów, gdzie mogą się oni zatrzymać na ciepły posiłek, w rozlicznych tu knajpkach i zastanowić się nad tym, w którym kierunku wyruszą. Zawsze mi się tu podobało, szczególnie w ciepłych miesiącach. Kawiarenki i z ich ogródkami wypełnione po brzegi, tłumy wypoczywających i szukających relaksu ludzi, górska moda- trapery i outdoorowe ubrania, i wszechobecne naręcza kwiatów na budynkach. Tym razem jednak miejsce to mnie drażniło. Nie tylko ze względu na duży ruch samochodów i brak kwiatów, ale właśnie ze względu na tłum turystów. 

Od kilku miesięcy żyję w reżimie sanitarnym, zarówno w pracy jaki i poza nią. Zachowuje dystans społeczny i stosuje się do zaleceń. Wydaje mi się ze niezbyt dobrze zaczyna się to odbijać na mojej psychice i powoli wpadam w społeczną izolacje i chyba zaczynają mnie dopadać fobie😊 A tak naprawdę, to po kilku miesiącach, chyba odwykłam od tak dużych skupisk i trochę zdziczałam na tej mojej prowincji.

niedziela, 29 września 2019

Fochabers

Moje weekendowe slow life.
Nie będę was oszukiwać, że na co dzień prowadzę życie zgodne z filozofią slow life. Prawda jest taka, że czas dla siebie i na realizacje moich pasji, podobnie jak większość z was, znajduje głównie w weekend i to też nie zawsze. I tak uważam, że jest nieźle, w porównaniu z życiem, które wiodłam w Polsce. Żyje tu (w Szkocji) znacznie wolniej i spokojniej i mam zdecydowanie więcej czasu dla siebie. Przede wszystkim mam więcej okazji do aktywnego wypoczynku, a co za tym idzie chętniej niż w Polsce wychodzę z domu. Świeże powietrze, bliskość lasu i morza sprzyja relaksowi. Również rozliczne tu wioski i miasteczka, którymi jestem otoczona, oferują wiele atrakcji. Po kilku godzinach w nich spędzonych człowiek czuje się wypoczęty i gotowy na kolejny tydzień pracy.  Jedną z nich odwiedzam ostatnio szczególnie często. Tu też skierowałam swoje pierwsze kroki po powrocie z wakacji. Wioską tą jest Fochabers. Główny powód, dla którego tak często tu przyjeżdżam opisałam w poście poświęconym Gordon Castle Garden. Ten piękny ogród i mieszczące się przy nim bistro przyciągają mnie jak magnez. Jest tu zjawiskowo o każdej porze roku. W ładną słoneczną pogodę delektuje się przepyszną kawą lub herbatą na mieszczącym się, obok restauracji, tarasie.  

sobota, 17 sierpnia 2019

Highland Wildlife Park – ‘Małe szkockie safari’.

Miejsce, które odwiedziłam w zeszły weekend umiejscowione jest na terenie przepięknego Cairngorms National Park, w pobliżu Aviemore. Highland Wildlife Park, bo to niemu poświecę dzisiejszy post, to rodzaj specyficznego zoo. Nazwałam je ‘małym szkockim safari’, dla odróżnienia od safari parku w pobliżu Stirling (Blair Drummond Safari Park). Od razu zaznaczę, że tego drugiego jeszcze nie odwiedziłam. Spotkałam się natomiast z wieloma pozytywnymi opiniami na jego temat. Podobno jest on większy od tego w pobliżu Aviemore. Sprawdziłam stronę internetową i muszę stwierdzić, że niewątpliwie można tam zobaczyć więcej egzotycznych zwierząt. Za to te z Highland Wildlife Park, są bardziej ‘swojskie’ i dodatkowo można je podziwiać w przepięknych okolicznościach przyrody.

Miesiące, od wczesnej wiosny do jesieni to dobry czas na zwiedzanie tego miejsca. Pięknie jest tu również w zimie. Wtedy to bowiem, otaczające park góry są bardziej 'wyeksponowane' i stają się jednym z głównych 'bohaterów' tej szkockiej, safari – przygody.

sobota, 20 lipca 2019

Moda na szkockie lasy.


Z perspektywy miejsca, w którym mieszkam trudno mi uwierzyć w suche dane statystyczne, które mówią, że tylko 18 % powierzchni Szkocji pokrywają lasy. Biorąc pod uwagę, że średnia unijna to 43 % zalesienia powierzchni kraju, to Szkocja w takim zestawieniu jawi się jako niezalesiona pustynia i plasuje się na szarym końcu wśród krajów Europejskich. Gorzej jest już tylko w Dani, Holandii, Irlandii, Anglii i na Malcie. (Dla porówna ponad 70 % powierzchni Finlandii, najbardziej w Europie zalesionego kraju, stanowią lasy. W Polsce to około 30%)
Jednak jest tu bardzo zielono i ma się wrażenie, że lasów jest zdecydowanie więcej, a ilość nowo nasadzanych drzew i tzw. samosiejek jest imponująca. Tutejszy klimat sprzyja ich rozwojowi.  
Jak to się więc stało, że kraj, który ma tak doskonałe warunki do wzrostu wszelkiej roślinności, jest tak stosunkowo ubogi w lasy? 
 Odpowiedz znajdziecie sięgając do historii. Jeszcze do XVIII wieku porastały one zdecydowaną cześć Wysp Brytyjskich, ale rozwój przemysłu tzw. rewolucja przemysłowa, jak również ekspansja rolnictwa przyczyniły się niemal do ich doszczętnego wyniszczenia. Oczywiście największy ubytek nastąpił w Anglii, która rozwijała się znacznie prężniej niż Szkocja, ale i tak całe połacie, pierwotnie występujących tu kaledońskich lasów mieszanych, znikły z tutejszego krajobrazu. Dzisiaj ich pozostałości możecie jedynie spotkać w północno zachodniej Szkocji.

wtorek, 16 lipca 2019

Roseisle Beach

Środek kalendarzowego lata, a ja jeszcze nie opisałam żadnej plaży(!), chociaż od kilku tygodni co weekend odwiedzam jedną z licznych na przepięknym wybrzeżu Moray Firth, w pobliżu mojego miejsca zamieszkania.
W tym roku, wraz z nastaniem ładnej pogody, obowiązkowy, stał się dla mnie niedzielny spacer po oszałamiająco pięknej i nieskażonej Roseisle Beach.

Ta plaża jest wyjątkowa, ma bowiem wszystko czego można sobie zażyczyć- zjawiskowe widoki, miejsce do zabawy, ławki piknikowe, czyste i wysokiej jakości toalety i duży parking za przystępną cenę.


 Niezależnie od pory roku warto tu przyjechać i cieszyć się spacerem po cudownej barwy piasku, jak również po ścieżkach gęsto przecinających pobliski las.

Miejscowi znają to miejsce bardzo dobrze i chętnie tu przebywają, zwłaszcza że przy plaży, w lesie, jest wyznaczone miejsce gdzie można zrobić grilla, zaparkować kamper, rozłożyć namiot i wybrać się na długi spacer z psem.

niedziela, 14 lipca 2019

Ben Rinnes


Ben Rinnes – moja pierwsza szkocka góra.

Każdy kto mieszka w Szkocji, prędzej czy później zaczyna chodzić po tutejszych górach. Mnie zajęło to trochę czasu, aby się do tego przemóc. Uwielbiam tutejsze góry, ale zawsze podziwiałam je z pozycji doliny lub poruszając się samochodach po krętych, wąskich, serpentynowych drogach, które przez nie prowadzą.
W ten weekend postanowiłam to zmienić. I jak to zwykle bywa nie musiałam się daleko ruszać. W moim pięknym Moray znajdę wszystko – od gór po morze, a dokładniej znajdę pojedyncze góry. 
 Jak zapewne wiecie z lekcji geografii, aby jakieś wzniesienie uznać za górę, w Europie, jego wysokość bezwzględna, a więc ta mierzona od poziomu morza, musi wynosić ponad 500 m (Wyżyna Tybetańska w Azji, u podnóża Himalajów, ma wysokość ponad 5000 m, ale tu pod uwagę brane są inne wyznaczniki). I taką wysokość ma Ben Rinnes (dokładnie 841 m. n.p.m.). Aby wejść na jego szczyt, od  podnóża- wyruszając z małego parkingu- musicie wspiąć się na wysokość 512 m.

Dużo? Teoretycznie nie. Góra też nie jest stroma. Nachylenie zbocza, na moje oko, waha się od 35 do max 45 stopni, przy czym droga na szczyt prowadzi serpentyną. Jak spojrzycie na zdjęcia to widzicie, łagodny pagórek z urokliwie prowadzącą na jego wierzchołek ścieżką. Niech was jednak nie zwiodą pozory, wejście na jej szczyt, nie jest takie proste jak wam się może wydawać, szczególnie dla tych, którzy, po górach na co dzień się nie wspinają i (lub) w tej materii mają małe doświadczenie.

sobota, 29 czerwca 2019

North 58° Sea Adventures

Kiedy w zeszłym roku poszukiwałam na tutejszych plażach fok i uporczywie wpatrywałam się w morze, z nadzieją na ujrzenie delfinów, odwiedziłam prawie wszystkie nadmorskie wioski w zatoce Moray Firth. Moje poszukiwania spaliły jednak na panewce. Poza jedną, leniwie wylegującą się na marinie w Portknockie, opasłą foką, niczego nie zobaczyłam. Nie zdawałam sobie wówczas sprawy, że dosłownie o tzw. 'rzut beretem' od mojego domu, swoją siedzibę ma firma, która specjalizuje się w pokazywaniu turystom tego kawałka szkockiej dzikiej przyrody - North 58° Sea Adventure.

Wielokrotnie byłam na plaży i marine w Findhorn. Popijałam kawę na tarasie restauracji znajdującej się w przy molo i zajadałam się pyszną rybą z frytkami i nigdy, ale to nigdy, mojej uwagi nie przykuła reklama firmy. Kilka dni temu szukając informacji o wybrzeżu i zatoce Moray, przypadkiem trafiłam na ich stronę i już po 10 minutach trzymałam w ręku wydrukowany bilet na morską wyprawę w poszukiwaniu fok i delfinów.
Tym razem się udało! Widziałam delfiny dosłownie na wyciągniecie ręki. Przez większą część podróży towarzyszyły naszej łodzi, pojawiając się niepodziewanie, raz po jednej, raz po drugiej stronie burty.

niedziela, 3 lutego 2019

Zimowy spacer po Aberlour. (Winter walk around Aberlour.)

Aberlour to niewielka wioska w hrabstwie Moray, malowniczo położona wśród rozlicznych wzniesień i pagórków, nad brzegiem rzeki Spey. Miejscowość ta jest ważnym punktem na szlaku Single Malt Scotch Whisky, ale chyba najbardziej znana jest w Szkocji i na świecie z produkowanych tu shortbreadów - kruchych maślanych ciasteczek. 
Byłam tu kilkukrotnie, ale nigdy nie zatrzymywałam się na dłużej, szukając atrakcji z dala od mojego miejsca zamieszkania.
Trzy tygodnie temu, podczas zwiedzania Balvenie Castle, spotkałam lokalnego fotografa, Darena, który pokazał mi zdjęcie swojego autorstwa, niewielkiego wodospadu- Linn Falls, mieszczącego się właśnie w Aberlour. Postanowiłam odwiedzić to miejsce, ale planowałam wizytę tu dopiero w perspektywie, maja, czerwca, kiedy będzie zielono i słonecznie. 

wtorek, 25 września 2018

Lossiemouth beach

Losieemouth to piękne nadmorskie miasteczko, z długimi tradycjami rybackimi, w rejonie Moray. Obecnie jest znane przede wszystkim z pięknych plaż, latarni morskiej, pola golfowego oraz bazy RAF - u, często odwiedzanej przez królową Elżbietę II. 


  Plaża Wschodnia w Lessie to jedna z najładniejszych plaż na wybrzeżu Morawy Firth. Znajduje się ona około 5 mil od Elgin. Jest ulubionym miejscem spacerów dla okolicznych mieszkańców i ich czworonożnych pupili. Możecie tu również spotkać surferów, którzy starają się ‘złapać’ odpowiednią falę. Lubię tu przyjeżdżać, szczególnie po burzy. Można tu wtedy znaleźć prawdziwe skarby i niezliczoną ilość biało- brązowych muszelek.
 Od lądu oddielona jest przez rozlewisko rzeki Losiee. Aby się na nią dostać należy przejść przez długi most. To co za nim zobaczycie, mile was zaskoczy. 
Tu naprawdę można wypocząć. Spacer po niej zawsze będzie udany, niezależnie od pogody.