Przez kilka ostatnich tygodni z zazdrością oglądałam
zdjęcia publikowane na Instagramie. Wiele osób, które śledzę, umieszczało fotki
pokrytych śniegiem lasów, budynków, górzystych wzniesień i własnych ogrodów.
Tymczasem, w miejscu, w którym mieszkam śniegu ani widu, ani słychu, no może z
jedną małą poprawką - śnieg padał dwa razy w tym roku i utrzymał się prze max 2
do 3 godzin. Po tym czasie nie zostawało po nim śladu.
Z jednej strony cieszę się, że mieszkam w miejscu o
specyficznym mikroklimacie. Mało tu wiatru, śniegu i jest znacznie cieplej niż
w przygranicznych miejscowościach czy też pozostałych częściach Szkocji. Są
jednak tego minusy - na co dzień nie mogę się cieszyć pięknymi, śnieżnobiałymi
widokami.
Luty nie należy do moich ulubionych miesięcy w roku.
Jednak śnieg i posmak zimy zawsze osładzał mi brak słońca i chłodne dni. Gdy
otacza cię jedynie szarzyzna to trudno wskrzesić w sobie optymizm, a Luty w
Szkocji, od kiedy się tu pojawiłam, zawsze był szary.
Jednak nie należy się tej szarzyźnie poddawać i zawsze szukać
optymistycznych nut w każdej sytuacji. Jeśli wgłębicie się w internetowe
przewodniki to z pewnością znajdziecie tam informacje, że najlepszą porą na
wizytę w Szkocji jest wiosna (od końca Marca do Maja) i jesień (od Września do Listopada).