wtorek, 3 maja 2022

Bocznymi drogami - cz.II

 


Kilka lat temu (jak ten czas leci) umieściłam na tym blogu post o tym samym tytule. Pamiętam maile i pozytywne komentarze na Facebooku, które od was otrzymałam. Najbardziej zapadło mi w pamięć pytanie- ‘Gdzie jest tak pięknie?’

Odpowiedz jest oczywista – w Szkocji, a dokładnie w rejonie, w którym mieszkam Moray.

Postanowiłam więc do tematu wrócić. Miejsce, które dzisiaj wam przedstawiam odwiedziłam na początku zeszłego tygodnia. Było ciepło, ale niestety bezsłonecznie. Trochę odebrało mi to przyjemność zwiedzania. Cóż nie wszystko można mieć i trzeba się cieszyć tym co nam dane, a brak słonecznej pogody został zrekompensowany spotkaniem ciekawej osoby, ale o tym w dalszej części postu.

Wiosna nie potrafi się w tym roku jakoś rozwinąć, a ja czuję się jakbym nie mogła się wybudzić z zimowego snu. Z jednej strony mam ochotę wybrać się w dalszą wyprawę, z drugiej, ze względu na pogodę, nie chce mi się ruszać z domowych pieleszy. Prawdę mówiąc po licznych remontach i przeróbkach mój dom w końcu przypomina miejsce, w którym czyje się bardzo dobrze i chętnie w nim przebywam zajmując się ogrodem i ‘drobnymi zabiegami kosmetycznymi’, upiększającymi przestrzeń wokół mnie.


Ale wracając do meritum. Mimo niezbyt zachęcającej do spacerów pogody, ruszyłam się z mojej wygodnej kanapy i wybrałam się w miejsce, do którego od dawna zamierzałam zawitać, zwłaszcza, że znajduje się ono tuż za przysłowiową miedzą – Burgie Arboretum.

Miejsce to umiejscowione jest na terenie posiadłości Burgie Estate.

 Dom został wzniesiony w XIX wieku i o ile się nie mylę to typowy przykład, tak przeze mnie ulubionej, architektury georgiańskiej. Gdy ukazał się moim oczom, z za gęstwiny drzew, natychmiast poczułam się jakbym przeniosła się na karty powieści Jane Austin. Ale to nie posiadłość, będzie bohaterem postu, ale otaczający ją 1000 akrowy ogród, do niej przyległy, który obecny właściciel wykreował i udostępnił szerokiej publiczności.

Łatwo tu trafić. Do posiadłości zjeżdża się z głównej drogi A96, łączącej Aberdeen z Inverness. Jadąc od strony Elgin w kierunku Inwerness, po kilku minutach ukaże się waszym oczom drogowskaz prowadzący do Burgie Arboretum.


Samochód pakujecie na wyznaczonym parkingu, poza posiadłością i wyruszacie na długi spacer wśród jeziorek, pagórków, szemrzących strumyczków ozdobionych drzewami i kwieciem wszelkiej maści i gatunku.

Maj to miesiąc kwitnienia rododendronów, z pewnością wkrótce można będzie je tu  podziewać w pełnej okazałości.


Ogród został utworzony przez obecnego właściciela w latach 70-tych ubiegłego wieku. Przestrzeń została uporządkowana i wykorzystując naturalne uksztaltowanie terenu dobudowano małe elementy architektury - liczne ławeczki czy łączące małe wysepki i stały ląd mostki. Proces formowania, tego otwartego dla szerokiej publiczności, miejsca przyspieszył po 2008 roku i miejsce to z każdym rokiem, dzięki pracy wolontariuszy i darczyńcom roślin, zyskuje.



Podczas przechadzania się wśród wyznaczonych dróżek, w pobliżu domu zauważyliśmy zbliżający się duży, terenowy samochód. Zeszłam z drogi, przygotowana na tradycyjne pozdrowienie jego właściciela, ale o dziwo mężczyzna prowadzący go zatrzymał się i rozpoczął rozmowę. Okazało się, że jest wleciałem posiadłości.



Gdy się dowiedział, że jestem z Polski, opowiedział mi historie swojego pobytu w Berlinie Zachodnim, w czasach, przed zburzeniem muru berlińskiego.

Służył w brytyjskiej armii. Ze sposobu w jaki się wypowiadał i formułował pytania wynikało, że nie był szeregowym oficerem, ale z pewnością należał do wyższej rangi kadry oficerskiej. W dużym skrócie opowiedział nam historie posiadłości i pojawienia się jego rodziny na tych terenach. Jednak jak wyczulam z tonu rozmowy najchętniej dzielił się swoimi wspomnieniami z czasu pobytu w Polsce w latach 90-tych i na początku obecnego wieku. Zwiedził tereny Polski północno - zachodniej i był zachwycony gościnnością i pięknem naszego kraju.

Bardzo lubię poznawać takich ludzi. Takie spotkania są bardzo rozwijające pod wieloma względami. Przedstawicieli brytyjskiej arystokracji, czy też wyższej klasy średniej nie jest tu tak łatwo spotkać w realnym życiu, no chyba, że się dla takiej rodziny pracuje, a już rozmowa z nimi, osoby z tzw. klasy pracującej to zupełnie inna historia. Co najciekawsze nasz rozmówca znal historie rodziny Hochberg von Pless, byłych właścicieli zamku Książ!


Nie wiem, ile czasu rozmawialiśmy, ale zarówno ja, mój partner jak i właściciel Burgie Arboretum, nie mieliśmy ochoty na jej zakończenie. Z pewnością w niedalekiej przyszłości do rozpoczętych, licznych tematów, powrócimy i być może będzie to temat na osobny post. Zobaczymy…

Na terenie posiadłości, wliczając rozmowę z landlordem, spędziłam przeszło 5 godzin i pomimo braku słońca nie chciało mi się jej opuszczać. To miejsce z jednej strony, bardzo oryginalne, ukształtowane ręką człowieka, a z drugiej zarazem pierwotne.



 W ogrodzie dzięki pracy wolontariuszy i licznym darczyńcom sadzonek roślin wiele się zmieniło, ale w dalszym ciągu jest on na etapie rozwoju i czeka na uzyskanie ostatecznego szlifu. Nie zmienia to jednak faktu, że jest tu przepięknie i można się zapomnieć przysiadając z książką na jednej z licznych ławeczek i pochłaniając się w lekturze wśród szumu rozlicznych wiekowych drzew.

Jeśli zawitacie w te strony to koniecznie tu zajrzyjcie. Ogród udostępniony jest dla szerokiej publiki w okresie od wiosny do jesieni.

A na koniec jeszcze kilka fotografii.





 

1 komentarz: