Kolejny przystanek, na drodze dookoła Loch Ness, to Falls
of Foyers. Zjawiskowy wodospad usytuowany na rzece Foyers, jednej z wielu zasilających
wody jeziora. Jest to zarazem ostatni punkt, przed Fort August, gdzie możecie zejść
nad brzeg Loch Ness. Z dużą przyjemnością się tu zatrzymałam, chciałam odpocząć
od, traumatycznych’ 😊, przeżyć sprzed godziny, na przystanku Boleskine House.
Jak z pewnością zauważyliście, lubię wodospady (każdy kto odwiedza Szkocję się w nich zakochuje). Jest w nich coś bardzo przyciągającego. Szum spadającej z impetem wody, spienionej, kipiącej swoją bielą, często pomieszanej z brązowym odcieniem wypłukiwanego torfu, jest magnetyzujący. Można się w nią wpatrywać całymi godzinami.
Jak z pewnością zauważyliście, lubię wodospady (każdy kto odwiedza Szkocję się w nich zakochuje). Jest w nich coś bardzo przyciągającego. Szum spadającej z impetem wody, spienionej, kipiącej swoją bielą, często pomieszanej z brązowym odcieniem wypłukiwanego torfu, jest magnetyzujący. Można się w nią wpatrywać całymi godzinami.
Niestety, przy większości z nich, nie będziecie w stanie zatrzymać
się na dłużej. Tłumy chętnych, do odwiedzenia takich miejsc, wam na to nie pozwolą.
Często punkty widokowe, ze względu na uwarunkowania terenu, mają dość ograniczoną
przestrzeń.
Falls of Foyers to nie tylko wodospad, to przede wszystkim
urzekająco usytułowany szlak, którym z głównej drogi możecie dojść do jeziora. Przejście
go zajmuje około 2 godzin. Ja nie mogłam sobie pozwolić na tak długi
przystanek. Moje odwiedziny, w tym miejscu, ograniczyły się więc jedynie do przejścia
ścieżką do wodospadu i części szlaku prowadzącego do brzegów Loch Ness. Chciałam
zobaczyć i sfotografować czerwone wiewiórki, które mają tu swoją kolonie.
Wchodząc na szlak macie do wyboru dwie ścieżki znajdujące się, tuż przy głównej drodze. Wchodzi się
na nie wprost z głównej drogi. Kierując się
w lewo, dojdziecie do wodospadu. Jeśli chcecie zejść nad brzeg jeziora, to
kierujecie się w prawo. Ta cześć szlaku jest potocznie nazywana 'Szlakiem
czerwonych wiewiórek'. W konarach tutejszych drzew żyją ich setki. Jeśli będziecie
pilnie ich wypatrywać, to przy odrobinie szczęścia może uda wam się wykonać im zdjęcie.
Bardzo żałuje, że nie mogłam pokonać całego szlaku. To są
właśnie minusy tzw. 'zwiedzania w pigułce', kiedy to w krótkim czasie chce się jak
najwięcej zwiedzić.
Jak większość z odwiedzających, moje kroki skierowałam w kierunku
wodospadu.
Prowadzi do niego wąska ścieżka- schody. Jest na niej
miejsce dla jednej osoby. Trzeba iść ‘gęsiego’. Doradzam założenie dobrych
nieprzemakalnych i antypoślizgowych butów. Ścieżką do wodospadu schodzi się dość przyjemnie.
Droga prowadzi cały czas w dół. Gorzej jest z powrotem😊. Dlatego też z politowaniem przyglądałam się grupie Holendrów,
w przeważającej większości panów, w klapkach i z puszką piwa w ręku, raźnie zmierzającą w kierunku Falls of Foyers.
Wodospad można oglądać z dwóch punktów widokowych. Jest też
osobna ścieżka prowadząca do innego znacznie mniejszego i kameralnego wodospadu.
O tej porze roku wszystko jest skąpane w soczystej
zieleni. Przejrzyste powietrze, zapach lasu i szum spadającej wody tworzą przepiękny
obraz. W tradycyjny dla Szkocji sposób, szlak jest tajemniczy i wprowadza spacerującym
po nim w mistyczny nastrój. Sam wodospad jest bardzo ciekawy. U góry wąskim gardłem, z dużą siłą, wypływa zmieszana z torfem woda, która niżej 'rozkłada się' na
grafitowych skałach, jak welon na ramionach Panny Młodej. Delikatna mgiełka i
niewielkie kropelki wody przyjemnie muskają skronie. I ten zapach…
Z trudem oderwałam wzrok od śnieżnobiałej ściany wody.
Druga część szlaku prowadzi, jak już wspominam, w kierunku brzegów jeziora. Widoki są równie oszałamiające. Ten na dolinę, jest
‘okraszony’ szumem rzeki i lekkim wiaterkiem. I te skaczące wśród koron drzew wiewiórki...
Żal opuszczać to miejsce.
Pora ruszać w dalszą drogę.
*******************************************************************************
Kilka osób zwróciło mi uwagę, w mailach, że przy okazji
odwiedzania różnych atrakcji, nie polecam miejsc, gdzie można coś zjeść i zatrzymać
się. Rzeczywiście mało jest postów na tym blogu, gdzie zachęcam was do lokalnej
kuchni i polecam miejsca noclegowe. Wychodzę z założenia, że każdy ma swój gust
kulinarny, a lokalne hotele i B&B mają wysoka jakość. To na co się zdecydujecie, w dużej mierze zależy od zasobności waszego portfela i upodobań. Nadmienię
jedynie, że zawsze w trakcie takich wyjazdów zamawiam rybę z frytkami, najczęściej
w chips- shopach z jedzeniem na wynos. Jeśli nie ma takiego akurat w pobliżu, to
w lokalnej knajpce zamawiam jedną z popularnych tu zup (które opisałam w moich
postach- patrz smaczne, bo…Szkockie.)
Zgodnie jednak z waszym życzeniem postaram się to zmienić.
Przy szlaku prowadzącym do Folls of Fayers, znajduje się
niewielki lokal, gdzie w przystępnej cenie możecie zjeść lunch lub napić się kawy.
Jest tu kameralnie i przytulnie. Obok lokalu usytułowany jest sklep, gdzie
zaopatrzycie się w wszelkie niezbędne produkty, przydatne wam w dalszej drodze- napoje,
snacki, słodycze.
Ja byłam dość dobrze, w te ostatnie zaopatrzona, a poranną kawę, w tym dniu, wypiłam w Dores Inn, przy stoliku, na świeżym powietrzu, z
widokiem na Loch Ness. Nie miałam więc potrzeby zatrzymania się w tym miejscu.
Ale już kilka mil dalej, nie oparłam się widokowi stadka pasących się różnokolorowych
szkockich krów i zatrzymałam się w kawiarence mieszczącej się na lokalnej farmie.
Ciepłe i przytulne miejsce, połączone z niewielkim sklepem, gdzie można nabyć świeże
lokalne produkty. Zjeść lunch lub napić się kawy możecie rozsiadając się na
wygodnych Chesterfieldach lub wybierając stolik z widokiem na stadko pasących się
krów.
Czeka was tu również dodatkowa atrakcja. Możliwość
nakarmienia saren, które bez obaw podchodzą do ogrodzenia i chętnie zjadają podaną
im świeżą soczystą trawę. Dają się również dotknąć i pogłaskać.
Jeśli podróżujecie z dziećmi, będzie to dla nich niewątpliwa
atrakcja.
Zachęcam was do zatrzymania się w tym miejscu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz