Od mojej wyprawy minęły już blisko trzy tygodnie, a ja wciąż
myślami wracam do tego dnia. Bawiłam się świetnie, a co najważniejsze do mojej
bogatej kolekcji wrażeń, udokumentowanych zdjęciami, dodałam kolejne.
Jeśli ten post jest pierwszym, na który natraficie na tym
blogu to odsyłam was do postu poniżej lub kliknijcie w ten link. W poprzednim poście
opisałam pierwszy etap podroży na odcinku Fort William - Mallaig, teraz czas na
dalsza część wyprawy, w tym droga powrotna.
Dotarliśmy do Mallaig w okolicach godziny 12 z minutami. Przepiękne
słońce, urocza mała stacyjka… i kolejka do małej toalety. To zdecydowany minus
tego miejsca. Na szczęście z toalety można też skorzystać w pobliskich bistro i
przeuroczych restauracyjkach. Przypuszczam jednak, że w środku sezonu może być
z tym również problem, bo większość miejsc była dość mocno oblężona.
Skupiam się jednak na pozytywach. Przepiękne słońce!!! Pogoda nas naprawdę rozpieszcza. Możemy się przejść na spacer i wybrać miejsce, gdzie chcielibyśmy napić się kawy i coś przekąsić. Wydaje się, że czasu jest sporo- około dwóch godzin. Kurs powrotny kolejki 2 pm.
Idziemy więc na spacer, odwiedzamy pobliską marinę. Przy nadbrzeżu znajduje się niewielka restauracyjka serwująca, między innymi, pizzę, ale na złożenie zamówienia -self-service- trzeba czekać około 15 do 20 minut. Miejsce to jest bardzo popularne, a zapach wydobywający się z kuchni dodatkowo podbija nasze kubki smakowe.
Pomimo, że byłam dość mocno zaopatrzona w prowiant i w
drodze nie odmawiałam sobie smakołyków, to nagle poczułam się głodna. Postanawiamy
więc znaleźć inne miejsce, gdzie można usiąść i coś przekąsić. W trakcie poszukiwań,
wstępujemy jeszcze do niewielkiego sklepiku, mieszczącego się kilka kroków od
stacji, gdzie między innymi, można zaopatrzyć się w gadżety Harrego Pottera. Przypuszczam,
że można je swobodnie dostać na wielu stronach internetowych i przypuszczalnie mogą
być tańsze, ale amatorów, na te zakupione Mallaig, nie brakuje.
Po wyjściu ze sklepu swoje kroki kierujemy w kierunku pierwszej na horyzoncie restauracji. Na stolik nie mamy już szans, ale przemiły pan z obsługi proponuje nam miejsce przy barze. Korzystamy z tej miejscówki. Nie planowaliśmy tu jedzenia dużego posiłku, ale miska ciepłej zupy i filiżanka aromatycznej kawy to coś, bez czegoś nie obywa się żadna moja wyprawa.
Zamawiamy zupę rybną i z marchewki i kokosa (znalazłam na
nią przepis i mam nadzieje, że uda mi się go zamieścić na moim drugim
kulinarnym blogu). Rybna smakuje jak Cullen Skink. Jest cudownie kremowa z dużymi
kawałkami wędzonego haddocka. Ta z marchewki i kokosa ma również gęstą, kremową
konsystencję. Zupy serwowane są z razowym chlebkiem i masełkiem. Koszt takiego ‘lanchu’-
20 £ (zupy +kawa).
Nasyceni, w doskonałych nastrojach ponownie udajemy się na spacer. Wiem, że się powtarzam, ale słońce nas naprawdę rozpieszcza! Pogoda jest cudowna. Spacer nie jest zbyt długi, bo nasz pociąg odjeżdża o 2 pm. Dwie godziny okazały się niewystarczające na zrobienie wszystkiego co zaplanowaliśmy. Mallaig to urocza nadmorska miejscowość i mimo, że całość tego miejsca można ogarnąć wzrokiem, to czuje pewien niedosyt, że nie odwiedziłam wszystkich zakamarków.
Robimy więc kilka fotek i spacerkiem wracamy do naszego wagonu.
Tym razem nasz wagon jest drugi. Co ma również ma swoje plusy- udaje nam się nagrać ten filmik.
Powrotowi nie towarzyszą już takie emocje, ale droga nadal jest bardzo przyjemna i robię sporo fotek. Przed dojazdem do Fort Williams pogoda się pogarsza. Słońce przesłaniają deszczowe chmury. Na szczęście nie pada,
PS
Koszt biletu na kolejkę, wraz z rezerwacja to około 70 funtów
od osoby. Mówię tu o najtańszej wersji. Innych nie rozważałam, ale jeśli was stać
to możecie zakupić miejsce w wagonie pierwszej klasy.
Witam,
OdpowiedzUsuńOdwiedziłem tę stronę kilka miesięcy temu. Bardzo spodobała mi się ‘koncepcja’. Myślałem, że już zrezygnowałaś z pisania, bo tekstów jakby coraz mniej, a szkoda by było. To bardzo dobrze prowadzony blog. Widać, że robisz to co lubisz. Dwa ostatnie posty to rewelka. Będę tu częściej zaglądać i może kiedyś ruszę się zobaczyć tę ‘Twoją Szkocję’.
Pozdrawiam K.
Bardzo dziękuję za pozytywny komentarz. W całym tym zabieganiu jakoś mi umknął. Mam nadzieje, że mi wybaczysz 😊.
OdpowiedzUsuńStaram się prowadzić ten blog najlepiej jak potrafię. Sprawia mi to dużo przyjemności, poza tym pozwala mi udokumentować moje wspomnienia i zobaczyć jak w ciągu tych lat zmieniła się moja perspektywa w postrzeganiu różnych aspektów życia w tym kraju.
Pozdrawia ze słonecznej dzisiaj Szkocji, a raczej z tego jej obszaru, gdzie mieszkam😊
Agnieszka