sobota, 4 maja 2024

THE JACOBITE STEAM TRAIN. Jechałam pociągiem Harrego Pottera–część II

 


Od mojej wyprawy minęły już blisko trzy tygodnie, a ja wciąż myślami wracam do tego dnia. Bawiłam się świetnie, a co najważniejsze do mojej bogatej kolekcji wrażeń, udokumentowanych zdjęciami, dodałam kolejne.

Jeśli ten post jest pierwszym, na który natraficie na tym blogu to odsyłam was do postu poniżej lub kliknijcie w ten link. W poprzednim poście opisałam pierwszy etap podroży na odcinku Fort William - Mallaig, teraz czas na dalsza część wyprawy, w tym droga powrotna.

Dotarliśmy do Mallaig w okolicach godziny 12 z minutami. Przepiękne słońce, urocza mała stacyjka… i kolejka do małej toalety. To zdecydowany minus tego miejsca. Na szczęście z toalety można też skorzystać w pobliskich bistro i przeuroczych restauracyjkach. Przypuszczam jednak, że w środku sezonu może być z tym również problem, bo większość miejsc była dość mocno oblężona.

Skupiam się jednak na pozytywach. Przepiękne słońce!!! Pogoda nas naprawdę rozpieszcza. Możemy się przejść na spacer i wybrać miejsce, gdzie chcielibyśmy napić się kawy i coś przekąsić. Wydaje się, że czasu jest sporo- około dwóch godzin. Kurs powrotny kolejki 2 pm. 

Idziemy więc na spacer, odwiedzamy pobliską marinę. Przy nadbrzeżu znajduje się niewielka restauracyjka serwująca, między innymi, pizzę, ale na złożenie zamówienia -self-service- trzeba czekać około 15 do 20 minut. Miejsce to jest bardzo popularne, a zapach wydobywający się z kuchni dodatkowo podbija nasze kubki smakowe.



Pomimo, że byłam dość mocno zaopatrzona w prowiant i w drodze nie odmawiałam sobie smakołyków, to nagle poczułam się głodna. Postanawiamy więc znaleźć inne miejsce, gdzie można usiąść i coś przekąsić. W trakcie poszukiwań, wstępujemy jeszcze do niewielkiego sklepiku, mieszczącego się kilka kroków od stacji, gdzie między innymi, można zaopatrzyć się w gadżety Harrego Pottera. Przypuszczam, że można je swobodnie dostać na wielu stronach internetowych i przypuszczalnie mogą być tańsze, ale amatorów, na te zakupione Mallaig, nie brakuje. 



Po wyjściu ze sklepu swoje kroki kierujemy w kierunku pierwszej na horyzoncie restauracji. Na stolik nie mamy już szans, ale przemiły pan z obsługi proponuje nam miejsce przy barze. Korzystamy z tej miejscówki. Nie planowaliśmy tu jedzenia dużego posiłku, ale miska ciepłej zupy i filiżanka aromatycznej kawy to coś, bez czegoś nie obywa się żadna moja wyprawa.


Zamawiamy zupę rybną i z marchewki i kokosa (znalazłam na nią przepis i mam nadzieje, że uda mi się go zamieścić na moim drugim kulinarnym blogu). Rybna smakuje jak Cullen Skink. Jest cudownie kremowa z dużymi kawałkami wędzonego haddocka. Ta z marchewki i kokosa ma również gęstą, kremową konsystencję. Zupy serwowane są z razowym chlebkiem i masełkiem. Koszt takiego ‘lanchu’- 20 £ (zupy +kawa).



Nasyceni, w doskonałych nastrojach ponownie udajemy się na spacer. Wiem, że się powtarzam, ale słońce nas naprawdę rozpieszcza! Pogoda jest cudowna. Spacer nie jest zbyt długi, bo nasz pociąg odjeżdża o 2 pm. Dwie godziny okazały się niewystarczające na zrobienie wszystkiego co zaplanowaliśmy. Mallaig to urocza nadmorska miejscowość i mimo, że całość tego miejsca można ogarnąć wzrokiem, to czuje pewien niedosyt, że nie odwiedziłam wszystkich zakamarków.


Robimy więc kilka fotek i spacerkiem wracamy do naszego wagonu.


Tym razem nasz wagon jest drugi. Co ma również ma swoje plusy- udaje nam się nagrać ten filmik.

I minusy -para wydobywająca się z komina często przeslania widoki. Po wyjeździe z tuneli (których jest na trasie kilka) okna są zaparowane i trzeba odczekać około minuty, aż ponownie będzie można podziwiać widoki. Na szczęście mój pierwszy ‘krajobrazowy głód’ został zaspokojony w drodze do Mallaig, więc teraz jedynie ‘dopieszczam szczegóły’.

Powrotowi nie towarzyszą już takie emocje, ale droga nadal jest bardzo przyjemna i robię sporo fotek. Przed dojazdem do Fort Williams pogoda się pogarsza. Słońce przesłaniają deszczowe chmury. Na szczęście nie pada,



Pociąg dociera do stacji około 4 pm, ale to nie koniec naszej dzisiejszej wyprawy. W planach mamy jeszcze odwiedzenie kolejnego miejsca, ale o tym przeczytacie już w kolejnym poście…

PS

Koszt biletu na kolejkę, wraz z rezerwacja to około 70 funtów od osoby. Mówię tu o najtańszej wersji. Innych nie rozważałam, ale jeśli was stać to możecie zakupić miejsce w wagonie pierwszej klasy. 

2 komentarze:

  1. Witam,
    Odwiedziłem tę stronę kilka miesięcy temu. Bardzo spodobała mi się ‘koncepcja’. Myślałem, że już zrezygnowałaś z pisania, bo tekstów jakby coraz mniej, a szkoda by było. To bardzo dobrze prowadzony blog. Widać, że robisz to co lubisz. Dwa ostatnie posty to rewelka. Będę tu częściej zaglądać i może kiedyś ruszę się zobaczyć tę ‘Twoją Szkocję’.
    Pozdrawiam K.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dziękuję za pozytywny komentarz. W całym tym zabieganiu jakoś mi umknął. Mam nadzieje, że mi wybaczysz 😊.
    Staram się prowadzić ten blog najlepiej jak potrafię. Sprawia mi to dużo przyjemności, poza tym pozwala mi udokumentować moje wspomnienia i zobaczyć jak w ciągu tych lat zmieniła się moja perspektywa w postrzeganiu różnych aspektów życia w tym kraju.
    Pozdrawia ze słonecznej dzisiaj Szkocji, a raczej z tego jej obszaru, gdzie mieszkam😊
    Agnieszka

    OdpowiedzUsuń