sobota, 25 maja 2024

Glenfinnan Viaduct -Epilog

   Wiadukt był ostatnim punktem ‘podroży do Hogwardu’. Koniecznie chciałam zobaczyć pociągi przez niego przejeżdżające, ale pogoda spłatała nam pod koniec dnia figla. Tak się zazwyczaj dzieje, gdy do dyspozycji ma się jedynie jeden dzień i chce się ‘zaliczyć’ jak najwięcej. Już wielokrotnie obiecywałam sobie, że to zmienię i uwzględnię w planowaniu kolejnych wypraw. Ale obecnie jest jak jest i pozostaje mi się tym cieszyć.

Odwiedzenieniu wiaduktu, jak wyżej wspomniałam, przyświecała idea poobserwowania przemykających przez niego pociągów. Na zrobienie fotki ‘Hogwarts Express’ nie miałam już szans. W tym dniu nie było już więcej kursów, Jedynym, który się odbył, wróciłam godzinę wcześniej do Fort William.

Gdy podjechaliśmy pod wiadukt, zrobienie fotek jakiegokolwiek pociągu i samego wiaduktu z punktu widokowego, też okazało się niemożliwe. Z bardzo prozaicznego powodu- rozpadał się dość mocno deszcz. Przejście szlakiem w takim wypadku nie miało sensu. Nie miałam odpowiednich butów a spacer, nawet krótki, w strugach deszczu, bez odpowiedniego ekwipunku, nie należy raczej do przyjemnych. Na swoje usprawiedliwienie dodam jedynie, że odwiedzenie tego miejsca było w tym dniu trochę spontaniczne. Wydawało nam się, że towarzysząca nam, przez całą podróż kolejką, pogoda się utrzyma i uda się nam zobaczyć kolejną atrakcję.

Ale nic straconego. W planach na przyszłość, mam nadzieje, że bliższą niż dalszą, jest ‘pełne doznanie’ piękna tego miejsca.

Niektóre ze zdjęć, które publikuje są własnością osoby, która wcześniej odwiedziła to miejsce. Dlatego nie dziwcie się różnicy w wyglądzie otaczającej przyrody.

Nie udało się nam również doświadczyć kolejnej atrakcji – przejście się brzegami Loch Shiel, z tego samego prozaicznego powodu- deszczu. Podeszliśmy jedynie w pobliże Bonnie Prince Charlie monument i w strugach deszczu wykonałam dwa, niezbyt dobrej jakości zdjęcia.

Złapałam jednak ‘bakcyla’ po tak krótkim rekonesansie i bardzo chce, jak najszybciej, powrócić w te strony.

Sam wiadukt wygląda imponująco. Zbliżając się do niego, od strony parkingu nie widać jego charakterystycznego łukowatego kształtu. Dopiero po podejściu pod jego przęsła można się przekonać o jego ogromie; chociaż nie należy on do największych i najdłuższych w Szkocji.

Nie będę wam opisywać historii jego powstania, bo znajdziecie wszystko w Wikipedia lub na stronach Scottish heritage. Dziele się z wami jedynie moimi wrażeniami i odczuciami co do tego miejsca.

Ogromna, XIX wieczna kamienna budowla nie jest tu jednak jedyną atrakcją. Tu prym wiedzie otaczająca przyroda, a wiadukt się w nią doskonale wtapia i wydaje się, że jest jedynie do niej dodatkiem.

Uroda szkockich gór ma to do siebie, że niezależnie od pory roku zawsze wyglądają pięknie. Zielone w pełnym rozkwicie, zachwycające żółcią, czerwienią i lawendowym kolorem wrzosów jesienią. Pokryte białą śnieżną pierzynką w zimie i oczarowujące rożnymi odcieniami szarości i zgaszonych brązów u przednówka wiosny.

Ja odwiedziłam to miejsce w połowie kwietnia. W tutejszym klimacie wegetacja jest trochę późniejsza. Drzewa zaczynały dopiero wypuszczać pierwsze listki.

Ale dość tych epickich opisów. Nie każdy przecież tak odbiera otaczający go świat jak ja.

Dla wielu z was będzie z pewnością ważniejsze co można tu zobaczyć i jak zorganizować sobie czas w tym miejscu.

Od Fort William jechaliśmy do wiaduktu około godziny. Na miejscu jest duży parking. Oplata za cały dzień to 5£, przy czy nie zauważyłam innych opcji. O ile dobrze pamiętam to osoby korzystające z pobliskiej restauracji i Visitors Center, usytuowanych przy parkingu, nie ponoszą kosztów parkowania, ale nie jestem tego pewna w 100 %, poza tym w tym dniu restauracja podobnie jak Visitors Center były już zamknięte i naszym przypadku ta opcja odpadała.

Do wiaduktu prowadzi asfaltowa droga, która wraz z dojściem do niego się nie kończy. Wręcz przeciwnie ciągnie się w głąb gór, wzdłuż wartkiej zasilającej wody Loch Shiel, rzeczki. Warto wybrać się tym szlakiem.

Dojście do punktu widokowego zajmuje około 20 minut. Wszystkie informacje o szlakach prowadzących z tego miejsca znajdziecie na dużej tablicy informacyjnej.

Jeśli wyruszycie trasą do punktu widokowego, to kontynuując swoją wędrówkę dojdziecie do stacji Glenfinnan, której poświeciłam poprzedni post (link tutaj).

Z pewnością amatorzy pieszych wędrówek znajdą tu dla siebie wiele atrakcji. Ja, jeśli czas mi na to pozwoli, w tym roku również planuje powrót w te strony. Może uda mi się wykonać zdjęcia ‘Hogward Ekspress’?




 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz