W ramach festiwalu Moray Doors Open Days udało
mi się zdobyć bilet na zwiedzanie latarni morskiej Corvesea Lighthouse, zwanej potocznie latarnią z Lossiemouth, ze względu
na jej usytuowanie w pobliżu miasta o tej samej nazwie. Oddana do użytku w 1846
roku latarnia wygląda imponująco. Wielokrotnie koło niej przejeżdżałam. Zawsze
chciałam się zatrzymać i zobaczyć ją z bliska, ale nigdy nie było ku temu
okazji. Kiedy wiec, pośród proponowanych w ramach dni otwartych Moray atrakcji,
zobaczyłam zaproszenie do jej odwiedzenia, niezwłocznie zarezerwowałam bilet.
Ze wzgórza, na którym usytuowana jest
latarnia rozciąga się przepiękny widok na okolice- plaże (jedną z dwóch) w
Lossiemouth oraz na pole domków karawanowych. Spodziewałam się, że zobaczę zadbany i pieczołowicie
odrestaurowany obiekt muzealny i jak zwykle się nie zawiodłam. Śnieżnobiała kolumna
latarni lśniła w promieniach porannego słońca. Widok na plaże i znajdujące się poniżej
pole z domkami karawanowymi dopełniał całości obrazu.
Jednak prawdziwą atrakcją było to co zobaczyłam
w środku i na szczycie latarni.
Zwiedzanie rozpoczęło się od krótkiego wprowadzenia, przez przewodniczkę (a raczej dwie urocze Panie przewodniczki) w historie powstania i dalsze losy latarni, aż do dnia dzisiejszego. Następnie pojedynczo, gęsiego wchodziliśmy na szczyt latarni. Na górę prowadzą wąskie kręte schody, a na najwyższą kondygnacje, na której znajduje się serce latarni i taras widokowy, trzeba wchodzić po stromej drabinie. Można śmiało powiedzieć, że to prawdziwa wspinaczka. Kilka osób, przede mną, dostało lekkiej zadyszki😊. Z góry okolica wygląda przepięknie. Miałam szczęście. Pogoda była słoneczna. Jedynym dyskomfortem był mocny wiejący od morza wiatr. Witok, z tej perspektywy, nabiera zupełnie innego wymiaru. To był udany poranek.
Zwiedzanie rozpoczęło się od krótkiego wprowadzenia, przez przewodniczkę (a raczej dwie urocze Panie przewodniczki) w historie powstania i dalsze losy latarni, aż do dnia dzisiejszego. Następnie pojedynczo, gęsiego wchodziliśmy na szczyt latarni. Na górę prowadzą wąskie kręte schody, a na najwyższą kondygnacje, na której znajduje się serce latarni i taras widokowy, trzeba wchodzić po stromej drabinie. Można śmiało powiedzieć, że to prawdziwa wspinaczka. Kilka osób, przede mną, dostało lekkiej zadyszki😊. Z góry okolica wygląda przepięknie. Miałam szczęście. Pogoda była słoneczna. Jedynym dyskomfortem był mocny wiejący od morza wiatr. Witok, z tej perspektywy, nabiera zupełnie innego wymiaru. To był udany poranek.
Ważna informacja. Latarnie można zwiedzać
od pierwszego tygodnia (najczęściej) kwietnia do końca października w każdą sobotę
o godzinie 10 i 11. Jeśli zawitacie w te strony to koniecznie się tu wybierzcie
i zarezerwujcie czas na jej zwiedzenie. Bilet wstępu kosztuje 4£.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz