Wczorajszy dzień spędziłam w Aberdeen. To jedno z
większych miast w Szkocji, zagłębie przemysłu naftowego. Niczym nie rożni się
od dużych, zatłoczonych brytyjskich miast, pełnych zgiełku, z tłumem ludzi pędzącym
w bliżej nieokreślonym kierunku. Mieszka tu dość duży odsetek naszych rodaków. Przy
głównych ulicach umiejscowione są liczne polskie sklepy, o tej porze roku wypełnione
po brzegi świątecznymi, polskimi przysmakami. Ale nie miastu chce poświecić
dzisiejszy post. Nie będę też pisać o mieszkających tu Polakach. Jak znajdę siłę,
nastrój i oczywiście czas, aby ponownie się wybrać do Aberdeen, to z pewnością pokaże
wam to miasto i kilka miejsc wartych odwiedzenia, ale nie tym razem.
Podróż do Aberdeen w godzinach rannych, o tej porze roku, odbywa się w kompletnych ciemnościach. Słonce ukazuje się około 8.30 rano. Znam tą drogę dość dobrze, ale nigdy nie miałam okazji, tak naprawdę, skupić się na krajobrazie. Tym razem było inaczej. To niewątpliwy plus podroży autobusem😊
Podróż do Aberdeen w godzinach rannych, o tej porze roku, odbywa się w kompletnych ciemnościach. Słonce ukazuje się około 8.30 rano. Znam tą drogę dość dobrze, ale nigdy nie miałam okazji, tak naprawdę, skupić się na krajobrazie. Tym razem było inaczej. To niewątpliwy plus podroży autobusem😊












