(Wpis zawiera lokowanie produktu). Od kilku lat planuje przejechanie jednej z najbardziej
znanych tras w Szkocji, a może należałoby powiedzieć w całym Zjednoczonym Królestwie
- North Coast 500. Trzy lata temu, w dobie Covidowych obostrzeń udało mi się pokonać
odcinek pomiędzy Inverness a Thorso (link tutaj). Wyprawa była dość
spontaniczna. W planach na ten dzień miałam jedynie zwiedzenie Dunrobin Castle (link tutaj),
a dotarłam do John O'Groats.
Widoki, mnie zauroczyły. Podróż planowałam powtórzyć, po
wcześniejszym przygotowaniu się do wyprawy. Różne zbiegi okoliczności sprawiły,
że nie udało mi się zrealizować moich planów. Tak naprawdę to w ostatnich dwóch
latach niewiele ruszałam się z domu, poza sprawdzonymi i koniecznymi wyprawami
– wyjazdy do Polski czy też wyprawy do Edynburga.
W tym roku postanowiłam to zmienić, zwłaszcza, że pogoda aż się prosi, aby nie spędzać czasu jedynie w przydomowym ogródku - na uporządkowanie, którego wykorzystałam większość swojego tegorocznego urlopu. Tę pozostałą (cześć) postanowiłam podzielić na zwiedzanie Szkocji i być może wypad do Paryża- nie samą Szkocja przecież człowiek żyje!
I tak ponownie wróciłam na szkockie drogi- wyprawa jednodniowa do położonego na zachód od Inverness -Ullapooll.
Ullapool znajduje się na
trasie North Coast 500, 56 mil od Inverness i jest również miejscem, z którego regularnie
kursują promy do Stornoway, na wyspie Harris.
W okresie wakacji to jedno z najbardziej zatłoczonych miejsc w Szkocji. Kursujące tu promy obsługują bowiem nie tylko ruch samochodów osobowych, ale również przewożą, wypełnione po brzegi, różnej maści towarami tiry.
Wybrałam się do Ullapool w środku tygodnia, tuż przed rozpoczynającymi się wakacjami. Chciałam uniknąć zatłoczonych dróg, jak również ścisku we wszelkich miejscach, gdzie można spożyć przyzwoity posiłek. Szczególnie zależało mi na skosztowaniu lokalnego fish and chips. Udało się!
Pogoda była przepiękna. Dotarłam
do celu po 1h i 20 minutach jazdy samochodem z Inverness. Droga prowadząca do
Ullapool jest wąska i jak na większości takich tras w północnej Szkocji nie da się
tu rozwijać dużych prędkości. I dobrze. Oby nikomu nie przyszło do głowy budować
tu autostrad czy dwupasmowych dróg szybkiego ruchu! Zapewniam was, że można bez tego żyć!
Większość mijających mnie
pojazdów to były popularne na Wyspach kampery i motocykliści skupieni w
niewielkie grupki. Napotkałam też wielu rowerzystów- to również popularny tu sposób
na przejechanie tej malowniczej trasy.
Widoki jak zwykle mnie nie zawiodły. Dość spory odcinek jest gęsto zalesiony. To rzadki widok jak na Szkocje czy ogólnie całe Wyspy. Tutejsze góry i pagórki porośnięte są głownie wrzosami i usiane polodowcowymi głazami i kamieniami.
Jednak te puste
przestrzenie również mają swoje zalety. Odnosi się wrażenie, że przemierza się ciągnącą
za horyzont prerie.
Przy wąskiej drodze jest wiele zatoczek i mini parkingów, na których można się zatrzymać. Niestety tam, gdzie widoki są najpiękniejsze, jest wąskie pobocze i o przystanięciu, chociażby na chwilę lepiej zapomnieć – jest to dość niebezpieczne.
Sam Ullapool, do którego zawitałam w samo południe, wydal mi się dość senny i wyludniony, co ma niewątpliwie swoje uroki. Przez godzinę przesiedziałam na ławeczce wpatrując się w krystalicznie czyste wody Loch Broom i łapczywie łapiąc promienie słońca. Od czasu do czasu dochodziły do mnie dźwięki z pobliskiej przystani promowej i krzyki lokalnych mew.
Turyści ulokowali się w głębi
– dość licznie oblegli rozliczne tu fish and chips shopy i małe kawiarenki delektując
się kawą i lampką wina.
Uliczki Ullapoolu są wąskie, ale malownicze. Pełno tu miniaturowych domków, w większości zasiedlonych przez osiadłych w Szkocji Anglików czy też przeznaczonych pod wynajem.
Nie brakuje tu również sklepów,
typowych dla turystycznych miejscowości, które ja omijam szerokim lukiem. Nie należę
do osób, które kolekcjonują lokalne pamiątki 'Made in China.' Wole skosztować lokalnych
przysmaków. W pierwszym napotkanym sklepie, z owocami morza, nabyłam wędzone
makrele i wędzonego łososia, tego dziko żyjącego, a nie tego z jednej z
lokalnych hodowli.
Niestety nie mogłam ze sobą zabrać do domu świeżo złowionego dorsza czy też haddocka. Omułki czy też małże sw. Jakuba również wyglądały obłędnie. Jeśli są wśród was miłośnicy owoców morza to z pewnością Ullapool was nie zawiedzie.
Wielu uważa, że tutejsze
ostrygi to jedne z najlepszych na całym zachodnim wybrzeżu.
Ja do miłośników tego
morskiego przysmaku nie należę i mimo peanów które wyczytałam na temat tych z
Ullapoolu, nie zdecydowałam się na ich konsumpcje.
Mój partner nigdy wcześniej nie próbował ostryg. Było to więc dla niego dość osobliwe doświadczenie. Opisał ich smak jako żelek wykonany z wody morskiej, skropiony sokiem z cytryny 😊 😊 😊.
Spędziłam w Ullapool
blisko 4 godziny i był to zdecydowanie wartościowo spędzony czas.
PS
Jeśli wybieracie się w te rejony kamperem, lub zamierzacie spać pod namiotem to nadmienię jedynie, że jest to przepiękne pole namiotowe z widokiem a jezioro. Ceny w lokalnych knajpkach są, jak na brytyjskie warunki i zważywszy na szalejącą inflacje, dość przystępne. O cenach za widoki nie będę się rozpisywać. Są na tym Świecie rzeczy, które są bezcenne!!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz