Od kilku tygodni zastanawiam się czy ruszać w Szkocje i mimo obostrzeń delektować się, przynajmniej zza kierownicy samochodu, przepiękną szkocką jesienią, taką jak z pocztówki. Kocham tutejszy krajobraz i chętnie wykorzystuje każdą chwile, aby się nim upajać i włóczyć się po szkockich bezdrożach. Jednak wydarzenia ostatnich tygodni – mocno mojego ‘ducha włóczykijstwa’ podkopały. Nie dość, że na nowo muszę się zmagać ze strachem przed koronowirusem, to jeszcze na dodatek ten cały bałagan w Polsce, wywołany przez osobników, którzy dbają jedynie o swoje pełne kieszenie, a nie o ludzi, czy też szerzej o państwo.
Obiecałam sobie,
że od polityki będę trzymać się jak najdalej, szczególnie od wypowiadania
publicznie moich opinii, chociaż uwierzcie mi, że język mnie świerzbi. Ostatnią
rzeczą, której teraz potrzebuje, to wrogowie, a o tych nietrudno, gdy wygłasza
się jasno swoje poglądy. Mam określony światopogląd i według niego żyję i co
najważniejsze, mam to szczęście, że mogę go urzeczywistniać w kraju wolnym,
tolerancyjnym i demokratycznym. I zamierzam się tym cieszyć, bo byt na tym świecie
ma się tylko jednej (no może więcej – jeśli ktoś wierzy w reinkarnacje😊)
W chwilach takiego ‘życiowego przesilenia’ cieszę się, że
udało mi się w Szkocji w miejscu, w którym mieszkam, otoczyć ludźmi, którzy mają
niezwykle kolorową osobowość i kreatywną dusze. To oni dają mi tzw. Powera i chęć
do działania.
Taką właśnie osobą jest Lara Alsayed, Syryjka, która od 2014 roku na stałe mieszka w Szkocji i tu też, podobnie jak ja, realizuje swoje pasje, marzenia i zawodowe cele.