Lato ma przed sobą jeszcze ponad 3 tygodnie, a ja już
szukam jesieni. Z pewnością dla większości z was, ciepłolubnych, brzmi to
przynajmniej dziwnie, ale dla mnie, od lat mieszkającej w Szkocji, właśnie ten okres
roku (oprócz widoku budzącej się do życia wiosną przyrody), jest najpiękniejszy
w tutejszym krajobrazie. Dlaczego tak bardzo go lubię? Powód jest prosty –
porastające tutejsze wzniesienia i wzgórza wrzosy. Uwierzcie mi, że przy
tutejszych ‘łysych’ górach, które o tej porze roku zamieniają się w ‘lawendowe
pola’, to jeden z najwspanialszych widoków. Wrzosy kwitną do późnej jesieni,
ale to właśnie przy końcówce lata, w zestawieniu z wciąż soczystą, letnią
zielenią, tworzą naprawdę zjawiskowy obraz.
Tym razem za cel mojej podroży obrałam pobliskie Aviemore. Miejsca tego jeszcze nie opisywałam na tym blogu. To małe miasteczko, które tętni życiem niczym mini metropolia. Rożni się ono wyglądem od typowych szkockich miast, miasteczek i wiosek. Jeśli porównać je do polskich miejscowości górskich, to przypomina mi Szczyrk lub Zieleniec. Typowa miejscowość narciarska, miejsce na długie wycieczki rowerowe i pełne leśnych pieszych szlaków. Sama miejscowość nie oferuje nic ciekawego. Typowy przystanek dla turystów, gdzie mogą się oni zatrzymać na ciepły posiłek, w rozlicznych tu knajpkach i zastanowić się nad tym, w którym kierunku wyruszą. Zawsze mi się tu podobało, szczególnie w ciepłych miesiącach. Kawiarenki i z ich ogródkami wypełnione po brzegi, tłumy wypoczywających i szukających relaksu ludzi, górska moda- trapery i outdoorowe ubrania, i wszechobecne naręcza kwiatów na budynkach. Tym razem jednak miejsce to mnie drażniło. Nie tylko ze względu na duży ruch samochodów i brak kwiatów, ale właśnie ze względu na tłum turystów.
Od kilku miesięcy żyję w reżimie sanitarnym, zarówno w pracy jaki i poza nią. Zachowuje dystans społeczny i stosuje się do zaleceń. Wydaje mi się ze niezbyt dobrze zaczyna się to odbijać na mojej psychice i powoli wpadam w społeczną izolacje i chyba zaczynają mnie dopadać fobie😊 A tak naprawdę, to po kilku miesiącach, chyba odwykłam od tak dużych skupisk i trochę zdziczałam na tej mojej prowincji.