środa, 29 października 2025

We mnie wciąż trwa lato..

 


Ze słonecznego lata niemal niezauważalnie wkroczyłam w głęboką jesień. Nie pamiętam dokładnie, kiedy to się stało. Może wtedy, gdy poranne powietrze po raz pierwszy pachniało chłodem, a słońce zaczęło wschodzić nieco później jakby i ono potrzebowało dłuższego snu.

A może wtedy, gdy z drzew zaczęły spadać pojedyncze, złote liście — jeszcze nieśmiało, jak pierwsze zwiastuny zmiany.

Zanim się zorientowałam, lato odeszło. Bez pożegnania, bez ostatniego gestu. Cicho, jak ktoś, kto nie lubi dramatów.

A jednak ono ciągle jest we mnie. Wciąż czuję jego obecność pod skórą — ciepło, które słońce zostawiło na moich ramionach, i tę „szkocką opaleniznę”, która, wbrew wszystkiemu, trzyma się zaskakująco dobrze.

Tego roku lato było wyjątkowe — rozświetlone, hojne, długie. Takie, które otulało ciało i duszę. Nie goniło nigdzie. Pozwalało trwać.