wtorek, 19 stycznia 2021

MOJA mała SZKOCJA w lockdownie, czyli jak poznawać Szkocje gdy nie można ruszyć się z domu.

fotografia wykonana w 1934 r przez angielskiego lekarza Roberta Kenneth Wilsona

Wakacje, w reżimie sanitarnym; z maseczkami, dystansem i nieustanną dezynfekcją rąk, wydawały mi się dość uciążliwe. Wiele obiektów takich jak lokalne niewielkie muzea i zameczki, otwartych jedynie w sezonie od kwietnia do października, w zeszłym roku, po zakończeniu pierwszego lockdownu pozostało zamkniętych. Zubożyło to ofertę turystyczną. Bardzo mnie to wtedy denerwowało.

Z dzisiejszej perspektywy zaczynam żałować mojego ówczesnego malkontenctwa. Można było bowiem poruszać się po kraju i cieszyć się pięknymi krajobrazami. Z dużą chęcią powróciłabym do tego co było, nawet z tymi wszystkim obostrzeniami z zakazami i niemożnością wejścia do wielu miejsc.

Zamiast tego mam powtórkę z rozrywki. Kolejny lockdown z zakazami i nakazami, bez możliwości wyjazdów, spotykania się z ludźmi, wyjść do restauracji, kina i teatru. Ponownie żyje w internetowej rzeczywistości i ponownie jestem zamknięta w domu.  

Cierpią na tym nie tylko moje finanse, ale również mój instynkt poznawczy. Niestety wszelkie znaki na ziemi i niebie wskazują na to, że nieszybko się to skończy.

Poruszać mogę się jedynie w odległości 5 mil od domu i mam prawo go godzinnego spaceru w trakcie dnia. Trudno w takich warunkach cokolwiek planować, a tym bardziej i zachęcać kogokolwiek z was do zwiedzania.

Staram się jednak nie poddawać i mimo wszystko poznawać Szkocję, tutejszą kulturę i zwyczaje jak również zgłębiać tutejsze mity i legendy. Szczególnie, że mam teraz dużo czasu na czytanie książek i czasopism, jak również szperanie w Internecie i wyszukiwanie ciekawostek. 

I tak oto ponownie przejrzałam przesyłane mi od kilku lat przez Historic Scotland, kwartalniki i przekonałam się, że niezbyt starannie przykładałam się do ich lektury (wstyd się przyznać).

*Zdjęcia z magazynu Historic Scotland

W trakcie ich ponownego wertowania natrafiłam na ciekawe zdjęcia, które przykuły moją uwagę i pewnością zainteresują wielu z was szczególnie ‘wyznawców’ legendy o potworze z Loch Ness.

Loch Ness i jego potwór.

 Obiecałam sobie, że nie będę tego tematu ruszać. Wszyscy przecież o tym piszą. Nie ma blogu o Szkocji, który by chociaż o tym nie wspomniał. Do dzisiaj starałam się być oryginalna i szerokim lukiem ‘omijać’ legendę o Nessie (chociaż nawiązałam do tego tematu w poście poświęconym Dores Beatch). I z pewnością nadal by tak było, gdybym ponownie nie sięgnęła po wspomniane już wyżej kwartalniki wydawane dla członków opłacających miesięczną składkę, przez Historic Scotland. Natrafiłam tam na ciekawe zdjęcia wykonane w latach 30 -tych ubiegłego wieku. 

Głównym ich motywem był Uguhard Castle i właśnie wówczas ukończona droga prowadząca wzdłuż jeziora, która pozwoliła ciekawskim na obserwacje jego brzegów i tym samym poszukiwania antycznego stwora.  

*Zdjęcia z magazynu Historic Scotland

Legenda o Nessie jest bowiem bardzo stara. Pierwsze wzmianki o potworze zamieszkującym Loch Ness sięgają jeszcze starożytnych czasów. Już pierwotni mieszkańcy tych ziem – Piktowie zamieścili podobiznę dziwnego stwora na licznych kamiennych tablicach.

*Zdjęcia z magazynu Historic Scotland

Pierwsza pisemna relacja o dziwnym zwierzęciu zamieszkującym wody jeziora pojawia się w biografii św. Kolumby z 565 r.  Możemy w niej wyczytać, że straszny potwór ugryzł pływaka i gotował się do ataku na innego mężczyznę. I wtedy, gdy interweniował Kolumba, nakazując bestii „wrócić”,, stwor posłusznie wycofał się i zniknął w bezkresnych wodach jeziora. Przez kolejne wieki zaobserwowano tylko jak sporadyczne pojawiał się na tafli jeziora, ale nie atakował ludzi.  

Przełomowy dla rozwoju legendy był rok 1933. W tym czasie została ukończona wspomniana już wyżej droga przylegająca do Loch Ness, oferując ciekawskim niczym niezakłócony widok na jezioro. 

The Daily Mail i legenda o Nessie

I zaczęło się … Już w kwietniu tegoż roku, zwiedzająca te okolice para, zobaczyła ogromne zwierzę - które porównała do „smoka lub prehistorycznego potwora” – ów stwór przeciął drogę ich samochodu i znikł w wodzie. Incydent ten odnotowała jedna z lokalnych szkockich gazet, co spowodowało najazd na te tereny licznych ciekawskich i amatorskie obserwacje jeziora.

Jednak to The Daily Mail, brytyjskiej bulwarówce, potwór zawdzięcza swoją popularność.

W grudniu 1933 roku redaktorzy z gazety zlecili niejakiemu Marmaduke Wetherellowi, myśliwemu na grubego zwierza, zlokalizowanie owego ‘węża morskiego’. Jego poszukiwania zapowiadały się dość obiecująco. Wzdłuż brzegów jeziora znalazł on duże odciski stóp! 


Sprawa zrobiła się jednak na tyle głośna, że przyjrzeli się jej zoolodzy z Muzeum Historii Naturalnej i ustalili, że ślady były identyczne i zostały wykonane stojakiem na parasole lub popielniczką, która miała nogę hipopotama jako podstawę ( 😊 ).

Do dziś pozostaje niewyjaśnione czy Wetherell w pogoni za popularnością i niewątpliwą sławą sam nie brał udziału w preparowaniu owych tropów.

Jeśli po opublikowaniu informacji o oszustwie ktokolwiek sądził, że temat zniknie, to był w dużym błędzie. Wręcz przeciwnie - ta wiadomość tylko roznieciła ciekawość i pobudziła wysiłki mające na celu udowodnienie istnienia potwora!

Jednak prawdziwą międzynarodową sensację The Daily Mail wywołał w 1934 roku, kiedy to opublikował fotografie angielskiego lekarza Roberta Kenneth Wilsona, przedstawiające rzekomą istotę. Na zdjęciu tym określonym mianem „fotografii chirurga” – widać małą głowę i szyję potwora. Spekulacjom nie było końca. Pojawiła się nawet teoria, że stworzenie to było plezjozaurem, gadem morskim, który wyginął około 65,5 miliona lat temu.

Mimo, że w 1994 roku ujawniono, że fotografia Wilsona była mistyfikacją, na czele której stał żądny zemsty Wetherell; „potwór” był w rzeczywistości plastikowo-drewnianą głową przymocowaną do zabawkowej łodzi podwodnej, nie zaprzestano jego poszukiwań i budowania legendy.

W poszukiwaniu Nessie…

Przez lata obszar Loch Ness przyciągał wielu łowców potworów. Jeden z nich nawet na stale zamieszkał nad brzegiem jeziora.


W 2018 roku naukowcy przeprowadzili badanie dna Loch Ness, aby ustalić, jakie organizmy żyją w wodach. Nie znaleziono żadnych śladów plezjozaura ani innego tak dużego zwierzęcia, chociaż wyniki wskazywały na obecność wielu węgorzy. To odkrycie pozostawiło otwartą możliwość, że Nessie jest przerośniętym węgorzem.

Pomimo braku rozstrzygających dowodów na jego istnienie tzw. potwór z Loch Ness pozostał nadal popularny - i do tego bardzo opłacalny. Na początku XXI wieku stwierdzono, że rocznie wnosi on do gospodarki Szkocji prawie 80 milionów dolarów!


I tak lockdown zmusił mnie do sięgnięcia do korzeni i na nowo odkrycia (?) legendy o Nessie, potworze zamieszkującym to przepiękne jezioro.

Mam nadzieje, że was to zainteresowało i sięgniecie podobnie jak ja po zapomniane już trochę książki i czasopisma.

To czego szukamy nie zawsze musi wiązać się z wyprawą na koniec świata. Nie zmiana to faktu, że jak to wszystko się skończy- oby jak najprędzej, spakujcie plecak i wybierzcie się na wyprawę nad Loch Ness, niekoniecznie w poszukiwania potwora. Mam nadzieje, że poniższe artykuły was do tego zachęcą – znajdziecie je pod tym linkiem.


Post powstał na podstawie artykułów zamieszczonych w kwartalniku – Historic Scotland.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz