Dzisiaj zamiast tradycyjnego wpisu na blogu mała relacja
z zakupu nowej kawy. Ci z was, którzy śledzą moje blogi (Moje szkockie smaki),
wiedzą, że od ponad dekady jestem zagorzałą fanką kawy Tchibo, a dokładnie karmelizowanych ziaren
Vienna Melange. Zawsze kupuje ją w firmowych sklepach w Polsce. Sklepy te najczęściej
usytuowane są pasażach w dużych galerii handlowych. Na Wyspach, niestety, nie udało
mi się jej nabyć. Szukam i nie jest tu dostępna w sprzedaży. Firma sprzedaje tu
inne rodzaje kawy.
Ostatni rok pozbawił mnie możliwości podroży do kraju i nabycia moich ulubionych ziarenek. Dlatego też postanowiłam poszukać nowych smaków w Szkocji. I tak dotarłam do palarni, znajdującej się w Findhorn, a dokładnie na terenie Findhorn Foundation. Miejscu temu poświeciłam już kilka wpisów na tym blogu. Jeśli ich nie czytaliście, to znajdziecie więcej informacji pod tym linkiem.
Kawę zamówiłam przez Internet. Nie odważyłam się, w dobie panujących obostrzeń, wyjechać dalej niż 5 mil od mojego miejsca zamieszkania. Dzisiaj przesyłka dotarła. Kawa jest dokładnie taka jak lubię – średnio palone ziarna i ten zapach dopiero co palonej kawy. Co prawda zupełnie inna od mojej faworytki, ale jej smak również przypadł mi do gustu.
Kawę zawsze zamawiam w ziarnach. Miele w młynku i zaparzam tradycyjnie w kafeterce lub ekspresie przelewowym. Nie jestem fanką ekspresów ciśnieniowych, ale to kwestia gustu.
Pierwszy łyk tradycyjnie -bez mleka i cukru. To po to,
aby poczuć prawdziwy jej smak. Kolejne już z dodatkiem, również dzisiaj
dostarczonego, mleka i łyżeczką brązowego cukru.
Myślę, że wypróbuję kolejne.
Was również zachęcam do spróbowana.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz