W dniu 14 lutego, jak Świat długi i szeroki, wszyscy
zakochani obchodzą swoje święto. W sklepach, od serduszek, czerwonych róż, kokardek
i wszelkiej maści przesłodzonych gadżetów uginają się półki. Szkoci uwielbiają
to święto, podobnie jak większość ludzi na całym świecie, a handlowcy skrzętnie
to wykorzystują. Poza tym to jedna z nielicznych obecnie okazji do oderwania
się od covidowej rzeczywistości. Kupienie kartki, kwiatów i złożenie czy też otrzymanie
życzeń, zdecydowanie poprawia nastrój.
Jednak święto to, jak się powszechnie uważa, nie ma tak
radosnych i jakbyśmy to dzisiaj określili, romantycznych korzeni. Jego początki
są pogańskie i a chrześcijanie, za akceptacją i zachętą swoich ówczesnych kapłanów,
którzy chcieli oswoić swoje bezbożne owieczki z nową religią, zaczęli zamieniać
te pogańskie zwyczaje w swoje święta. I tak powstała legenda o Świętym.
Walentym i tradycja obchodzenia Walentynek.
Mroczne początki Walentynek
Podobnie jak w przypadku wielu innych świąt
chrześcijańskich, dzień Walentynek zbiega się z dawnym świętem pogańskim. Ci z
was, którzy interesują się tym tematem, z pewnością wiedzą, że wiele znanych
nam obecnie zwyczajów, takich jak np. wieszanie jemioły czy święcenie jajek, ma
swoje pogańskie korzenie. Podobnie rzecz ma się z naszymi świętami -Bożym
Narodzeniem, Wielkanocą czy dniem Wszystkich Świętych.
Tak też rzecz się ma z naszymi przesłodzonymi Walentynkami. Jednak w przeciwieństwie do nich – Lupercalia, przez nie zastąpione, były bardzo brutalną ucztą.
Święto Lupercalia, to ma swoje przed rzymskie pochodzenie,
a jego początki sięgają VI wieku p.n.e.
Według mitów rzymskich Romulus i Remus, założyciele
Rzymu, zostali uratowani od niepewnej śmierci przez wilczycę, która ogrzała i wykarmiła
dwójkę małych dzieci. Po łacinie ‘lupus’ znaczy ‘wilk’. Rzymianie. podobnie jak
większość wierzeń w bogów, zwyczaj ten prawdopodobnie przejęli od Greków, którzy
obchodzili tzw. Święto Wilka.
W trakcie Lupercalia, festynu ku czci boga płodności Faunusa Lupercusa, składano liczne ofiary ze zwierząt. Festiwal rozpoczął się ofiarą kozła i
psa. Ofiary składała Luperci, grupa rzymskich kapłanów. Zwierzęta obdzierano ze
skóry, a z nich robiono bicze, którymi następnie chłostano ustawiające się w
kolejce po chłostę kobiety. Wierzono, że dzięki temu będą one płodne.
Podczas Luperkaliów odbywało się też ‘losowanie kobiet’. Mężczyzna z naczynia wyciągał imię kobiety, aby połączyć się nią na czas trwania festiwalu. Bardzo często tak ‘utworzona’ para pozostawała razem, aż do festiwalu w następnym roku. Wielu zakochało się w sobie i zawierało związki małżeńskie.
W 494 roku ówcześnie panujący papież Gelazy I ogłosił, że
14 lutego powinien być chrześcijańskim świętem, oczywiście pozbawionym
wszystkich okrutnych zwyczajów, a patronującym miłości i zakochanym porom.
Chrześcijański Święty.
Kim był Święty Walenty? To postać z pogranicza mitu a rzeczywistości.
Tak naprawdę może być on zlepkiem żywotów wielu osób. Według niektórych relacji
Święty Walenty był rzymskim księdzem i lekarzem, który poniósł męczeńską śmierć
około 270 ne na rozkaz Klaudiusza II Gothicusa. Następnie został pochowany na
Via Flaminia.
Według innych przekazów był on biskupem Terni we Włoszech, który również poniósł śmierć męczeńską w Rzymie.
Pewne jest, że Walenty zmarł w III wieku n.e. i obecnie uznawany jest przez Kościół katolicki za patrona kochanków, pszczelarzy i epileptyków (w 1496 r. Walenty został ogłoszony patronem zakochanych przez papieża Aleksandra VI)
Jedna z legend o Świętym Walentym mówi, że podpisał on z list do córki swojego strażnika więziennego, z którą podobno
zaprzyjaźnił się, słowami „od twojego Walentego”.
Święty Walenty i Szkocja
14 lutego szkockie Glasgow, podobnie jak wiele innych
miejsc na świecie na czele z Paryżem, Rzymem i Wenecją, zamienia się w ‘Miasto Miłości’.
Ma to oczywiście związek ze Świętym Walentym, włoskim męczennikiem, którego
stopa o dziwo nigdy nawet nie stanęła na szkockiej ziemi.
Historia ta rozpoczęła się w 1868 roku, kiedy to bardzo zamożna francuska rodzina podarowała zakonowi franciszkańskiemu małe drewniane pudełko z napisem „Corpus Valentini Martyris” lub „Ciało Świętego Walentego”, czyli po prostu uznawane przez kościół katolicki tzw. relikwie. W tym wypadku były to kości świętego, a dokładnie kość przedramienia.
Mnisi przywieźli je do Glasgow i złożyli w kościele św.
Franciszka, w okolicy znanej jako Gorbals. Relikwie przeleżały tam przez ponad
wiek. W 1993 roku urna została przeniesiona do pobliskiej kaplicy bł. Św. Jana
Dunsa Szkota, gdzie otrzymała honorowe miejsce przy wejściu do kościoła.
Przed Walentynkami, obok tego symbolicznego grobu,
ustawia się figurę świętego, trumnę przyozdabia się kwiatami, a zakonnicy odmawiają
modlitwy za zakochanych.
(Dla jasności Glasgow nie jest jedynym miejscem na
świecie, które twierdzi, że ma kości św. Walentego. Jest ich obecnie na świecie
co najmniej dziesięć. Do najbardziej znanych należą Bazylika Santa Maria w
Rzymie i Roquemaure we Francji).
W miejscu tym zakochani wyznają sobie miłość, dochodzi tu
też do licznych oświadczyn. Miejsce to odwiedzają zarówno katolicy jak i
protestanci, którzy wiary w święte relikwie nie podzielają. Każdy z nich niezależnie
od wiary swoich przodków (lub niewiary) z całą pewnością wierzy w miłość i w
taki symboliczny sposób chce swoje wierzenia celebrować.
Cóż co kraj to obyczaj. Nigdy nie przyszłoby mi do głowy,
aby miłość wyznawać komuś nad czyimś grobem, ale ludzie są rożni, a szczególnie
Szkoci, którzy wręcz lubują się we wszelkich opowieściach o duchach, zjawach i
nawiedzonych zamkach.
Do miejsca tego jeszcze nie dotarłam, zwiedzając bowiem Glasgow
nie miałam pojęcia o jego istnieniu. Dowiedziałam się o nim w zeszłym roku przeglądając
anglojęzyczne blogi o Szkocji.
Mam nadzieje, że po lockdawnie uda mi się tam dotrzeć, nie po to, aby komuś wyznawać tam miłość, ale ze zwyklej ciekawości. A Ci z was, którzy w Glasgow lub jego okolicy mieszkają, po tym poście, z chęcią je odwiedzą i prześlą mi jakąś fotkę:-)
Życzę wam udanego dnia zakochanych i to nie tylko jednego
w roku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz