poniedziałek, 5 października 2020

Zapachy Szkocji w polskim wydaniu

* Zdjęcie  Soapwell. 

Szkocja to dla mnie, podobnie jak dla wielu naszych rodaków, którzy zdecydowali się na emigracje, zupełnie nowy rozdział w życiu. To jak czysty zeszyt, który zaczynamy zapisywać i ze zdziwieniem odkrywamy, że szybko musimy nabyć nowy, bo myśli nam towarzyszących, ludzi których spotykamy, podobnie jak wydarzeń, jest tak wiele, że w jednym nie sposób ich wszystkich pomieścić.

Bardzo często rozmawiam z ludźmi, którzy podjęli decyzje o emigracji i zdecydowali się zamieszkać z dala od Polski. Jestem ciekawa ich doświadczeń jak i powodów, dla których postanowili pozostawić swoje dotychczasowe życie, rodzinę, budowane latami przyjaźnie i często dobrą prace i zamieszkać w kraju, który kojarzyli jedynie z legendy o potworze z Loch Ness, whisky i kiltu.

Zawsze myślałam, że powodów jest tak wiele jak ludzi, których poznaje. Ze zdziwieniem odkryłam, że w przeważającej mierze wszyscy mamy wspólny mianownik, a pod wieloma z tych historii mogłabym wręcz się podpisać i przedstawiać jej jako streszczenie mojego życiorysu.

Dzisiaj zaczynam na tym blogu nowy cykl. Chcę wam przedstawiać ciekawych ludzi, którzy w nowym kraju, od podstaw zbudowali swoje życie i odkryli w sobie talenty, które często przez lata były spychane do podświadomości. 

Plan zakładał stworzenie jednego postu, ale osoby, które w Szkocji poznałam, są tak barwne, że trudno ograniczyć się jedynie do skreślenia kilku zdań zilustrowanych zdjęciem. Podjęłam więc decyzję, że każdej z nich poświecę osobny wpis na blogu. W tak trudnych czasach, kiedy ponownie zaczynamy się izolować i cierpimy z powodu ograniczonych kontaktów społecznych, przedstawienie tak barwnych i kolorowych osobowości z pewnością wielu z was pomoże oderwać myśli od ponurej rzeczywistości.

*

Pierwsza osobą, którą chcę wam przedstawić, jest Gosia kreatorka i założycielka rodzinnego biznesu - firmy Soapwell.

Z pewnością Gosi nie muszę przedstawiać naszym rodakom ze Szkocji, którzy mają swoje konta na Instagramie. Jej mydełka ubrane w kilt są tu bardzo znane. Przyciągają wzrok i trwale wpisują się w pamięć każdego, kto choć raz odwiedził jej profil. Są piękne, subtelne i oryginalne, nie tylko na zdjęciach, ale przede wszystkim w rzeczywistości. Można by rzec, że Gosia zamknęła w nich zapachy Szkocji, a każdy z nas użytkowników jej produktów ‘wyzwala’ je w zaciszu swojego domu.

Ja również uległam ich urokowi i nie wyobrażam już sobie powrotu do ‘zwykłego’, produkowanego na masową skalę, mydła.

*

Jednak nie od razu Rzym zbudowano. Gosia, zanim dotarła do obecnego momentu w swoim ‘szkockim życiu’, imała się wielu zajęć, które przez lata kształtowały jej charakter i rozwijały wrażliwość. Sądzę, że droga, którą przebyła może być inspirująca dla wielu z was. Dlatego też ją jako pierwszą postanowiłam przedstawić na moim blogu.

Jak większość z naszych rodaków w Szkocji, Gosię poznałam dzięki Instagramowi. Jej zdjęcia od razu przyciągnęły moją uwagę, nie tylko ze względu na kolory i przedstawiane produkty. Są po prostu wyjątkowe, a każde z nich opowiada ciekawą historie i niewątpliwie zdradza dużą wrażliwość i wyczucie piękna u ich autorki.

Emigracyjne początki

Gosia przyjechała do Szkocji 8 lat temu z mężem i dwójką maluchów- 3 letnią córką i 4 letnim synem. Jednak to nie ona z dzieci byli pionierami w nowym kraju. Był nim jej mąż, który kilka miesięcy wcześniej dostał pracę w Szkocji. Po pewnym czasie rodzina była już w komplecie, pełna nadziei na przyszłość, jak również żądna nowych przygód.

*

Wspomnienia jakie towarzyszą Gosi, do dzisiaj, z tamtego okresu to ekscytacja i duże oczekiwania wiązane z nowym miejscem, jak również i obawy o to jak odnajdzie się w nowym kraju. Z pewnością jej otwarta natura pomogła jej te ostatnie przezwyciężyć i uporać się z wieloma przeciwnościami.

Pierwsze co nasunęło mi się po odkryciu jej profilu na Instagramie, to oprócz wrażenia jakie zrobiły na mnie jej fotografie, to ciekawość jak to się stało, że zajęła się takim biznesem. Oryginalny wygląd i opakowanie jej produktów, jak na Szkocje przystało, w kratę😊, nie pozwoliły mi przejść obojętnie obok jej Instagramowego profilu. Pamiętam, że pomyślałam wtedy o mydełkach ubranych w kilt. I to było jedno z pierwszych pytań, które właścicielce Soapwell zadałam.

Od krawcowej do pracy międzynarodowej korporacji.

Okazało się, że Gosia ma spore doświadczenie krawieckie, jest absolwentką liceum i technikum krawieckiego, gdzie zgłębiała tajniki krawiectwa lekkiego i ciężkiego. Po skończeniu szkoły zajęła się wyuczoną profesją i dużo szyła. Tworzyła też własne wymyślone kreacje, w które ubierała siebie, siostrę, mamę, bratową i miała też swoje wierne klientki. To zamiłowanie do szycia i pięknych tkanin znalazło odzwierciedlenie w opakowaniu jej produktów. 

*

Jednak to nie krawiectwo, w tamtym, czasie było jej powołaniem. Postanowiła skończyć studia. Jest absolwentką pedagogiki. Edukacje uzupełniła o liczne szkolenia, które pozwoliły jej znaleźć dobrze płatną i rozwojową prace. Przed wyjazdem do Szkocji przez 15 lat pracowała w dziale personalnym w wielkich międzynarodowych korporacjach. Jak się z pewnością domyślacie była to stresująca praca i wymagająca wielu poświęceń.

Nic więc dziwnego, że okres po przeprowadzce Szkocji, gdy zajęła się się dziećmi i domem wspomina jako bardzo dobry czas.  Mogła odpocząć po latach ciężkiej pracy i powrócić do wielu zarzuconych pasji -szycia i fotografii.

Jak większość z nas emigrantów uczęszczała do College, gdzie uczyła się języka i robiła inne kursy, między innymi fotograficzne. Wróciła też do szycia i przez jakiś czas pracowała jako wolontariusz w organizacji Dress for Success, która pomaga kobietom stanąć na nogi w trudnych sytuacjach życiowych. Razem z innymi wolontariuszkami przygotowywała kobiety do rozmów kwalifikacyjnych, do podjęcia nowych prac, ubierając je od stóp do głów, budując ich pewność siebie i motywując do nowego lepszego życia. Było to dla niej bardzo dobre i inspirujące doświadczenie.

W poszukiwaniu dobrego życia.

Po tej podroży w czasie wróćmy jednak do głównego tematu – mydełek ubranych w kilt. 

*

Gosia od kilku lat razem z mężem bardzo interesuje się zdrowym odżywianiem, ziołami i ziołolecznictwem. Jak sama podkreśla z roku na rok wie co raz więcej i to, między innymi, skłoniło ją do przejścia na wegetarianizm, a jej mąż i dzieci również poszli w jej ślady. ‘Robimy to, bo bardzo kochamy zwierzęta’. 

*

Jakiś czas temu wraz z mężem szukała jak najzdrowszych wegańskich kosmetyków, a szczególnie mydeł dla całej rodziny. Okazało się jednak, że nie jest to takie proste. Etykiety kosmetycznych produktów nie są w stanie często pomieścić wszystkich chemicznych dodatków użytych do ich produkcji. Po bezskutecznych poszukiwaniach wraz ze swoją drugą połową postanowiła zrobić własne mydła i tak to się zaczęło.

I jak to zwykle bywa ze wszystkimi genialnymi pomysłami, na początku robiła je tylko na własny użytek. Mydła trafiły też do bliskich i przyjaciół, którzy byli nimi zachwyceni i pocztą pantoflową zrobili jej dobry marketing produktów.

W rezultacie zaczęły pojawiać się zapytania o możliwość kupienia oryginalnych mydełek. I tak powstała firma Soapwell, której nazwę można przetłumaczyć w swobodnym tłumaczeniu jako dobre mydło, którym faktycznie jest:) Skojarzeń jest tu jednak więcej. Gosia wraz z rodziną mieszka teraz w Motherwell, więc końcówka ,,well" jest jak najbardziej na miejscu! 

Jak na prawdziwych miłośników ekologii przystało, swoje produkty pakują w opakowania biodegradowalne, nieszkodliwe dla środowiska. 

Soapwell to rodzinny biznes. W kreowanie marki angażują się wszyscy członkowie rodziny Gosi- jej dorastające dzieci, z zaangażowaniem poszukując ziół i kwiatów jaki i jej ukochany pies. 


*

Glicerynowe mydła wegańskie jak i inne produkty tworzone są w domowym zaciszu, z produktów które dostarcza kipiąca życiem i zapachami szkocka natura. W ofercie firmy znajdziecie bardzo duży wybór mydeł zapachowych, bezzapachowych i z różnymi dodatkami.


*

Nie zdziwi was z pewnością fakt, że jednym z najbardziej popularnych w ofercie mydeł jest to z dodatkiem szkockiej whisky odziane w tartan i to nie byle jaki! Oprócz różnych tartanów tradycyjnych, produkty ubierane są w piękny tartan wegański od @slajnkilts z Glasgow.

Mydło w kilcie to coś nowego, coś pięknego i wspaniała mała rzecz na zdrowy prezent. Te mydła te można też nabyć w mini wersjach, które nadają się na drobne prezenty weselne, urodzinowe czy do łazienek hotelowych. 

*

Oprawa jest nie bez znaczenia, ale najważniejsze jest jednak zdrowie, o którego dbałość przyświecała od początku Gosi i jej rodzinie.

Mydła produkowane przez Soapwell bardzo dobrze działają na skórę, nawilżając ją i pozostawiając na niej aksamitną otoczkę. Z powodzeniem stosują je osoby z problemami skórnymi takimi jak AZS, egzema, łuszczyca czy trądzik. Szczególnie na te dolegliwości Gosia poleca bezzapachowe mydła z naparem z ostrożenia warzywnego (czarciego żebra).

Oprócz mydeł firma wprowadziła na rynek nawilżające kule do kąpieli z olejem kokosowym extra virgine. One są naprawdę wyjątkowe, wiele osób wręcz się od nich uzależniło, nie mogąc zapomnieć jaki dały im relax w wannie. W ofercie firmy znajdziecie również sole Epsom i różową himalajską z różnymi dodatkami, szczególnie z suszonymi kwiatami.

Większość ziół i kwiatów Gosia wspólnie z rodziną zbiera na czystych szkockich terenach, zachowując jednak zasadę, żeby zostawić sporą część dla zwierząt, pszczół i innych owadów. To godne do naśladowania zachowanie. Ziemia nie jest przecież tylko nasza własnością!

Plany, plany, plany…

Jak na prawdziwą miłośniczkę zdrowego i zrównoważonego stylu życia przystało, Gosia rozwija swoją firmę we właściwym dla niej tempie, nie zapominając o tym, co jest w życiu najważniejsze. Planów i marzeń, jak się domyślacie, jej nie brakuje. W przyszłości wraz z rodziną chciałaby zamieszkać na wsi, blisko natury, blisko lasu, hodować swoje warzywa, owoce i robić własne przetwory. To dałoby jej z pewnością nowy impuls do rozwoju jej mydlarni.

W tym momencie ma tylko namiastkę tego wszystkiego. Mieszka bowiem w mieście i jak to określiła – ‘hodujemy wszystkiego po trochu - warzyw, owoców, robimy swoje mieszanki herbat, własne octy’.

Z nadzieją spogląda jednak w przyszłość i z utęsknieniem czeka na czas, w którym znajdzie swoje wymarzone. piękne miejsce na szkockiej ziemi.

Trzymam mocno kciuki i życzę powodzenia, jak również zachęcam was do odwiedzenia profilu Soapwell na Instagramie i zakupu cudownie pachnących Szkocją produktów!– Agnieszka 

PS

W poście nie zdołałam opisać wszystkiego. Zrobiłam to częściowo dlatego, że byłby on zbyt długi, a częściowo, dlatego, aby was zachęcić do poznania Gosi, do odkrycia tajników jej życia i oczywiście zakupu jej produktów. Trudno mi bowiem sobie wyobrazić lepszą pamiątkę, którą możecie zabrać ze sobą ze Szkocji. Chciałam tylko uzupełnić tu informacje, że Gosia jest doskonałym fotografem lub jak ktoś woli fotografką. Tym również z powodzeniem zajmowała się zawodowo, oprócz produkcji mydełek.

*
*

*********

Zdjęcia oznaczone * gwiazdkami zostały wykonane przez właścicielkę firmy Soapwell.  




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz