Inverness to miejsce, do którego zawsze chętnie będę wracać
i to nie tylko w celach typowo turystycznych. Miasto to ma wszystko czego tak naprawdę
potrzebuje, aby od czasu do czasu wyrwać się z wiejskich klimatów, w którym żyje.
Czasami ta ‘wiejskość’ i rytm małego miasta zaczyna mi doskwierać. Równocześnie
na sama myśl, że miałabym ponownie zamieszkać w wielkim mieście, ba nawet spędzić
w nim kilka dni, dostaje bólu głowy. Inverness z jego namiastką wielkomiejskości
pozwala mi na zaspokojenie moich tęsknot za dużym miastem, a równocześnie mnie
nie meczy, ba nawet pozwala na szybką regenerację sił po intensywnym przeszukiwaniu
lokalnych sklepów😊
I tym razem zakupy, a przede wszystkim potrzeba odświeżenia letniej garderoby przyciągnęła mnie do miasta. Co prawda po lockdownie wiele sklepów wycofało się z Inverness, czy też na stałe przeniosło się ze sprzedażą do Internetu, i na zakupy przez duże ‘Z’ najlepiej wybrać się do Aberdeen, to jednak w dalszym ciągu wybór pozostaje większy niż w Elgin. Poza tym jest tu niezliczona ilość małych knajpek i bistro, gdzie można uraczyć się daniami kuchni z różnych zakątków świata.