Wraz z nadejściem astronomicznej jesieni ponownie przywitaliśmy
iście szkocką pogodę. Zmiana była dla mnie zbyt drastyczna, zwłaszcza że końcówka
lata nie szczędziła słonecznych dni. Słońce i temperatura przekraczająca 20
stopni pozytywnie nastawiały i zachęcały do wypadów na plaże lub rowerowych
wycieczek.
Mam to szczęście, że w miejscu, w którym mieszkam plaż
jest pod dostatkiem, jak i ścieżek rowerowych. Dodatkowo wszystkie plaże połączone
są szlakiem, który ciągnie się ładnych kilka kilometrów. To miejsce wręcz stworzone
dla zagorzałych piechurów i miłośników pięknych widoków.
Wielokrotnie, w moich postach, zabierałam was na otaczające mnie plaże. Zaliczyłam już wszystkie w Moray. Co nie oznacza, że nasyciłam się ich krajobrazem i widokiem spienionych fal Moray Firth.
Tym razem chciałam wrócić do miejsca, które opisywałam już kilka lat temu, gdy zaczynałam moją przygodę z blogowaniem. Wówczas na tej plaży wypatrywałam delfinów wyłaniających się z głębin zatoki. Moje wysiłki spełzły na niczym. Trzeba bowiem mieć niebywale szczęście, aby uchwycić te żerujące ssaki z marszu. Stali bywalcy i miłośnicy podglądania ich zwyczajów spędzają tu długie godziny, aby uchwycić chociażby ich najmniejszy ruch.
Miałam jednak cichą nadzieję, że tym razem je zobaczę.
Spey Bay to miejsce niezwykłe z wielu powodów. Delfiny to bez wątpienia jedna z największych jego atrakcji, ale nie jedyna.
Do wyjątkowości tego miejsca przyczynia się również kamienista plaża, pokryta kamykami o średnicy od kilku do kilkunastu centymetrów. Za każdym razem, gdy tu jestem wynajduje kilka okazów, którymi ozdabiam mój ogród. Ich kolor i kształt są niepowtarzelne. Zbieranie ich na tej plaży przypomina mi zbieranie bursztynu lub muszelek podczas wakacji nad Bałtykiem.
Trochę ciężko się po nich spaceruje. Na szczęście tuż
przy samej wodzie plaża jest bardziej piaszczysta i można spokojnie się po niej
przechadzać.
Oprócz wędrówki po plaży i cieszenia zmysłów kojącym szumem morza, można również tu obserwować wszelkiej maści ptaki, które znalazły swoją kryjówkę na piaszczystych łachach rzeki Spey, wpływającej w tym miejscu do zatoki.
Delfiny podpływające do ujścia rzeki polują na żyjące w
rzece łososie. I stanowią spora konkurencję dla wędkarzy, którzy również chcieliby
wyłowić z jej nurtów pokaźny okaz.
Do miejsca tego zjeżdżają oni ze wszystkich stron Zjednoczonego Królestwa. Ci z zasobniejszym portfelem zatrzymują się w pobliskim Gordon Castle i wynajmują przewodnika, który wskazuje im najlepsze łowiska.
Ponoć w czasach swojej młodości wędkował tu również obecny
król Karol III.
Przy plaży mieści się centrum turystyczne i niewielka,
czynna cały rok restauracja, w której można zjeść całkiem przyzwoity posiłek.
Jeśli wybierzecie się na wędrówkę po tych rejonach
Szkocji koniecznie tu zajrzyjcie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz