Kilka lat temu, tuż po przyjeździe do Szkocji wraz z moją
znajomą, która mieszkała tu już od kilku lat, wybrałam się na zakupy. Poszukiwałam
letnich kreacji głównie sukienek, przewiewnych lnianych spodni i plecionych sandałów.
Gdy po godzinie spędzonej w przymierzalni z dumą pokazałam jej moje znaleziska - białą i niebieską zwiewną sukienkę na ramiączkach i dwie pary sandałków oraz koszyk z rafii, moja znajoma popatrzyła na mnie z politowaniem, a jej komentarz zupełnie mnie, mówiąc kolokwialnie ‘rozwalił’- ‘Ty naprawdę sadzisz, że będziesz miała szanse to założyć w trakcie szkockiego lata?’
Okazało się, że w pewnym sensie miała racje, kilka
kolejnych wakacji upłynęło mi pod parasolem; i to nie tym słonecznym, a właściwie
pod okryciem płaszcza przeciwdeszczowego. Trzy lata temu po raz pierwszy doświadczyłam
tu czegoś co my w Polsce określamy latem. Kilka dni spędziłam na okolicznych plażach
zażywając słonecznych kąpieli- wejście do wody ze względu na jej temperaturę raczej
nie wchodziło w rachubę.
Ten rok ponownie mnie zaskoczył- anomalie pogodowe dotarły również tutaj. Od dwóch tygodni utrzymuje się słoneczna pogoda, a od ostatniego weekendu, temperatury biją rekordy. Przy czym przy temperaturze 27 stopni jest tu tak gorąco, że trudno się oddycha i porusza. Dla mnie temperatura odczuwalna to przynajmniej 35 stopni. Za wszystko odpowiada klimat, a dokładnie mówiąc panująca tu wilgotność powietrza.
Może was to zdziwi, ale tak niecodzienna, jak na tutejsze
warunki pogoda, wcale mnie nie cieszy. Plusem Szkocji zawsze był dla mnie
tutejszy klimat. Nie znoszę upałów. Mój organizm źle na nie reaguje, szczególnie,
gdy musze pracować, nawet w klimatyzowanym pomieszczeniu. Lato z temperatura
21, 22 stopnie to dla mnie stan idealny.
Szkoci wręcz przeciwnie -są wniebowzięci. Tłumnie oblegają
plaże, wielu z nich wybrało się na niezaplanowane urlopy (telefon do pracy, że rozłożyła
ich straszna choroba) i całymi rodzinami grillują i imprezują w przydomowych
ogrodach, lub relaksują się w licznych tu parkach, zwłaszcza, że te oferują
rozliczne atrakcje.
W trakcie tygodnia głównie oblegane są parkowe trawniki, w weekendy wypoczynek przybiera aktywniejsze formy.
Uwielbiam spędzać czas w parku szczególnie gdy jest tak piękna pogoda. Obserwowanie, z pozycji ocienionej ławeczki, grających w krykieta, kule czy słuchanie przygotowującego się do występów w nadchodzących Highland Games, pipe band, to atrakcje których doświadczycie tu w przeciągu jednego przedpołudnia.
Śpiew ptaków, szum fontanny i bujna o tej porze zieleń, skrupulatnie
pielęgnowana przez służby miejskie jak i przez licznych wolontariuszy, przyjemnie
rozleniwiają i pozwalają na prawdziwy oddech po ciężkim (i gorącym) tygodniu pracy.
W każdym mieście i miasteczku znajdziecie taki park. Lato jest tuż za progiem. Wielu z nas w tym roku nie wyjedzie na wakacje, warto więc poszukać alternatywnych form wypoczynku i cieszyć się tym co mamy w zasięgu ręki. Wyprawa do lokalnego parku może również okazać się niesamowitą przygodą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz