niedziela, 19 sierpnia 2018

Hej, hej sokoły w sztuce ‘The Tailor of Inverness’.

Krawiec z Inverness to opowieść z zaskakującą puentą o burzliwych losach chłopaka, który wychował się na Galicyjskiej wsi -Podhajce (Polska Wschodnia, teraz Zachodnia Ukraina), o jego wojennej tułaczce i o tym jak został krawcem w Inverness.


Sztukę widziałam dwa lata temu w Eden Court w Inverness, ale wciąż powracam do niej myślami. Nie wiem czym jest to spowodowane, czy sentymentem do opowieści mojej babci z jej dzieciństwa na kresach, czy głodem sztuki jaki w tamtym okresie miałam, czy też, po prostu, ciekawą tematyką i innym  spojrzeniem na polską emigrację powojenną tu na Wyspach (w Szkocji).

Autorem sztuki, a zarazem odtwórcą głównej roli, jest synem polskiego emigranta-Matthew Zając. To jego historie tu opowiada, historie, która towarzyszyła mu przez całe dzieciństwo i dorosłe życie. Ojciec Matthew Zająca jest tu postacią tragiczną. Wojna zmusiła go do opuszczenia kraju i tułaczki po świecie, aby na końcu osiąść na dalekiej północy w szkockim Inverness. Aktor w zadziwiający sposób wczuwa się w klimat przedwojennej galicyjskiej wsi. Ukazuje jej realia w sposób humorystyczny i niepozbawiony dozy ironii. 'Hej, hej sokoły' i inne oryginalne przyśpiewki w języku polskim i ukraińskim dopełniają całości obrazu.
 Z ukraińskiej(polskiej) wsi przenosimy się z głównym bohaterem do łagru na Uralu, gdzie  widzimy go wykonującego niewolniczą prace na rzecz ‘wyzwolicieli 'ludu pracującego miast i wsi’. Uwolniony, w amnestii, po niemieckiej inwazji na Związek Radziecki w 1941 r. dołącza do tysięcy Polaków, którzy podróżowali do Iranu, z Iranu do Egiptu, gdzie zostali włączeni do armii brytyjskiej, z którą walczyli w Afryce Północnej i we Włoszech. Ostatecznie w 1948 r. dostaje się na Wyspy Brytyjskie, gdzie dołącza do swojego brata mieszkającego w Glasgow. 
To jest historia, którą usłyszał od swojego ojca autor i odtwórca głównej roli. 
Ale czy jest ona prawdziwa?

Sztuka była wystawiana w Polsce i na Ukrainie, gdzie spotkała się z pozytywnym odbiorem widzów. Ciekawe i zadziwiająco wierne oddanie realów przedwojennego kresowego życia i wojennej tułaczki przez człowieka, który wychował się w brytyjskiej kulturze.

Ciekawostką jest to, że na widowni spektaklu (sala była zapełniona do ostatniego miejsca), w przeważającej mierze zasiadali potomkowie polskich emigrantów, którzy zamieszkują w Inverness i w jego okolicach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz