Czasy są takie, że siłą rzeczy więcej rozmawiamy telefonicznie
lub za pomocą innych komunikatorów, nie tylko z rodziną, ale również przypominamy
sobie o dawnych znajomych, lub oni przypominają sobie o nas. Dzwonimy do
siebie, pytamy co słychać, umawiamy się na kolejną rozmowę i na spotkanie jak
to wszystko się skończy. Mam nadzieję, że jak odgrzebiemy się z tych gruzów, to
dotrzymamy złożonych sobie i innym obietnic i nie rzucimy się ponownie wyłącznie
w wir pracy, a skupimy się również na podtrzymaniu tych ‘odzyskanych’ znajomości.
W trakcie jednej z takich rozmów koleżanka, która od
samego początku śledzi mój blog, zapytała czy nie znudziło mi się otoczenie, a dokładnie
czy nie nudzą mnie szkockie widoki i krajobrazy które opisuje? Przyznam się szczerze,
że bardzo mnie to pytanie zaskoczyło. Nigdy bowiem nie pomyślałam, że to
co mnie otacza kiedykolwiek może mi się znudzić! Co więcej, po tygodniu kwarantanny,
uświadomiłam sobie jak bardzo brakuje mi tych wszystkich przepięknych obrazów,
szkockich obrazów i jak wielu bodźców pozytywnie działających na moją psychikę jestem
teraz pozbawiona.
O tej porze roku zawsze swoje podwoje otwierają wszelkie
sezonowe muzea i inne turystyczne atrakcje. Wraz z nadejściem ciepłych dni turyści
tłumnie pojawiają się na tutejszych szlakach. Z wiadomych powodów ten rok będzie
inny.
W optymistycznym scenariuszu turystyczne atrakcje ponownie
zapełnią się pod koniec maja, a więc za blisko dwa miesiące. W tych okolicznościach
cieszę się, że udało mi się przez te wszystkie lata, tyle ich odwiedzić, a
wykonane w trakcie zwiedzania zdjęcia pozwalają mi teraz do nich ponownie, nie tylko w myślach, powrócić.
W tym poście chciałam ‘przenieść się’ do tych, których obrazy szczególnie
zapadły mi w pamięci. Mam nadzieje, że również wam się spodobają i skłonią was
w przyszłości, jak to wszystko się skończy, do ich odwiedzenia (jeśli jeszcze
ich nie widzieliście). Ponad to planowanie wypraw i wyjazdów, przynajmniej dla
mnie, jest dość odprężające, więc i może wasze myśli uda mi się odciągnąć od lockdown. Uznałam, że zamartwianie się nic mi nie da i
czas się zabrać do pracy i do prowadzenia ponownie bloga podróżniczego z małymi
dodatkami. W końcu są jeszcze takie miejsca, gdzie wciąż możecie podróżować. Szczegóły znajdziecie klikając w ten link…
Wracając jednak do głównego wątku. Z licznych wyjazdów wybrałam
tylko nieliczne miejsca. Mój wybór jest bardzo subiektywny. Nie siliłam się
nawet na obiektywizm. To moje impresje, obrazy, które szczególnie zapadły mi w pamięci.
W poście prezentuje zdjęcia, które w większości nie były jeszcze publikowane. Są
one odesłaniem do postów zamieszczonych na tym blogu, jak również zachętą do
przeczytania nowych, które właśnie przygotowuje, opisujących miejsca, które odwiedziłam
kilka tygodni temu.
Zacznę od klasyki tutejszych wypraw – Loch Ness i Urquhart Castle.
Te dwa miejsca trzeba potraktować nieodłącznie. Zamek jest bowiem
malowniczo położony nad brzegami jeziora i jest jednocześnie doskonałym punktem
widokowym. Wszystkie informacje o jeziorze i Urquhart Castle znajdziecie klikając w ten link.
Edynburg. Od kiedy zamieszkałam w Szkocji miasto to udało
mi się odwiedzić kilkukrotnie. Za każdym razem staram się jak najwięcej zobaczyć,
ale nie poddałam się gonitwie bez namysłu pomiędzy jednym a drugim zabytkiem
lub atrakcją. Staram się zawsze poświecić danemu miejscu (podobnie jak w każdym
innym przypadku) jak najwięcej uwagi. Dlatego też moje wspomnienia o nich są tak
żywe i czuje się jakbym tam była wczoraj.
Ostatni wyjazd do Edynburga miał być
inauguracją mojego sezonu turystycznego, ale jak się teraz wydaje, będzie to jeden z
nielicznych w tym sezonie. Posty z pobytu opublikuje w ciągu najbliższych dni.
Inverness. W moim przypadku trudno tu mówić o zwiedzaniu i podziwianiu obrazów.
Ja prawie że mieszkam w tym mieście. Bardzo je lubię i chętnie spędzam tu mój wolny
czas. Postów o nim na blogu zamieściłam chyba najwięcej, ale i tak nie wyczerpałam
tematu.
Plockton. To jedno z tych miejsc, do których chciałam wrócić
w trakcie tych wakacji. Przepiękne położone w górach nad brzegami jeziora.
Wioska o specyficznym klimacie. Miejsce pod palmami.
Moray Coast. To najogólniej mówiąc ‘zespół’ miast, wiosek
i miasteczek rybackich malowniczo usytuowanych nad wybrzeżu Moray Firth. Większość
wpisów z początku mojego blogowania zostało im poświęcone. Do nich miałam wkrótce
wrócić, zwłaszcza, że odkryłam kilka ciekawych nieznanych mi dotąd widoków.
Gordon Castle Garden. Jak napisałam w moim poście
to ogród jak z obrazów Moneta. Jest on piękny przez cały rok, ale szczególnie lubię
go w tym okresie, kiedy wszystko budzi się do życia. Bardzo mi go będzie brakować
tej wiosny.
Szkockie zamki. Trudno tu mówić o konkretnym miejscu. Odwiedzone
przeze mnie, w większości przypadków. znajdują się w Moray, a i tak nie udało mi się
do wszystkich dotrzeć. To zaledwie cząstka tego co oferuje ten kraj. Przeczytałam
gdzieś ostatnio, że gdybym tylko raz w tygodniu chciała odwiedzić jeden z nich
to zajęłoby mi to 54 lata!
Jest jednak jeden taki do którego z pewnością ponownie się
wybiorę. To Eilean Donan Castle. Widziałam go z bliska, ale nie zwiedziłam jego wnętrza
i nie byłam na moście do niego prowadzącym.
Loch Carron i inne szkockie jeziora. Wyprawa do tego
miejsca nauczyła mnie, że nie da się zwiedzać Szkocji przeznaczając na to jedynie
pojedyncze dni, wyrwane gdzieś z tygodnia pracy. Loch Carron to miejsce, które właśnie
tak potraktowałam. A szkoda, bo obrazy, na które zaledwie zerknęłam wyglądały dość
obiecująco.
Rogie Falls. Ten obraz zostawiłam na koniec. Chociaż z pewnością
nie znajduje się on na końcu mojego rankingu. To chyba jedna z najpiękniejszych
impresji jakie tu widziałam. Skąpany w słońcu i barwach jesiennych liści
wodospad na zawsze wrył się w moją pamięć. Żadne zdjęcie, które tu zamieściłam
nie oddaje jego piękna. Warto go zobaczyć.
Mam nadzieje ze moje obrazy przypadły wam również do
gustu i zachęcą was do odwiedzenia tych miejsc.
Jeśli jednak nie będzie wam dane z powodu kwarantanny poruszać
się po ziemi to pamiętajcie zawsze pozostaje kosmos😊
Fajny ten ludek przy zamku.
OdpowiedzUsuńP.